Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka dziewczynki z Lipna: - Narobili afery na całą Polskę, a ja tylko wyszłam po mleko, bo malutka płakała [wideo, zdjęcia]

Jadwiga Aleksandrowicz, (WA)
Wojciech Alabrudziński
Kobieta wyszła z domu z trojgiem swoich dzieci. W mieszkaniu zamknęła 2,5-letnią córkę. Przywiązaną paskiem za nóżkę do uchwytu w futrynie drzwi. Dziewczynkę uwolniła policja.

2,5 roczna dziewczynka przywiązana do framugi drzwi paskiem

- Narobili afery na całą Polskę, a ja tylko wyszłam po mleko, bo malutka płakała - tłumaczy Magdalena, 35-letnia matka czworga dzieci.

Dlaczego przywiązała 2,5-letnią Weronikę za nogę do futryny drzwi?- Weronika jest bardzo ruchliwa, urodziła się jako półkilogramowy wcześniaczek. Stale w ruchu. Ani minuty w spokoju. Nawet jak siedzi, to się kiwa. Nie mogłam jej zabrać, bo jak iść z wózkiem, dwoma dzieciakami po bokach i jeszcze biegającą wszędzie Weroniką? - pyta. - Przywiązałam ją, żeby nie zrobiła sobie krzywdy, bo stale gdzieś wchodzi, spada, uderza się - tłumaczy matka czwórki małych dzieci. Najstarsze z nich ma 5 lat.

- Pewnie była pijana - domyślają się sąsiedzi, mówiąc o matce. Twierdzą, że piła, gdy była w ciąży z malutką Nataszką. - Sam widziałem, jak w opiece dali jej pieniądze, chociaż przyszła do nich pijana - zaklina się młody mężczyzna.

Przeczytaj także: Policja i lekarz wchodzili do domu przez okno. 2,5-letnia dziewczynka była przywiązana paskiem do drzwi! [wideo]
W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej słyszę zapewnienia, że pomagają samotnej matce jak mogą. - Rodzina ma asystenta rodziny. Jest bieżąco monitorowana. Dzieci są dożywiane. Matka dostaje też pomoc finansową - tłumaczy Dorota Kostecka, zastępca dyrektora MOPS w Lipnie.

Prokurator Janina Wilińska, do której trafiła sprawa dziewczynki, przywiązanej parcianym paskiem za nóżkę do futryny, mówi, że nie widziała podstaw, by zatrzymać matkę. - Była trzeźwa, a jej dzieci muszą mieć opiekę - tłumaczy. - Badamy sprawę, czy nie było znęcania się nad dzieckiem. Dziewczynka trafiła do szpitala na badania. Jest z nią wszystko w porządku, tylko wątła, jak to wcześniak. Sprawą zajmuje się też sąd rodzinny.

Czworo maluchów to nie jedyne jej dzieci. Ma dwoje z pierwszego małżeństwa: dorosłą, usamodzielnioną córkę, i syna, który jako niemowlak trafił do domu dziecka. - Mój pierwszy mąż go oddał, gdy wyjechałam - mówi kobieta. Nie chce ciągnąć tego wątku.

Z ojcem kolejnej czwórki, Polakiem, związała się po wielu latach od rozstania z pierwszym mężczyzną. Zmarł we wrześniu. Nie mieli ślubu. Kobieta nie dostaje po nim żadnej renty, zresztą i tak by nie miała, bo nigdzie nie pracował. Żyje z tego, co da opieka społeczna.

Wczoraj po południu dowiedzieliśmy się, że Wiktoria ze szpitala zostanie przekazana do pogotowia opiekuńczego, a rodzina ma mieć kuratora. O ich dalszym losie zadecyduje sąd.

Więcej w dzisiejszej "Gazecie Pomorskiej" - strona pierwsza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska