Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbol to emocje i magia

Rozmawiał TOMASZ MALINOWSKI [email protected]
Między graczami a kibicami owładniętymi emocjami wywiązuje się szczególna więź
Między graczami a kibicami owładniętymi emocjami wywiązuje się szczególna więź archiwum
- Nie ma większej kary dla klubu niż zakaz wstępu publiczności na mecz - uważa profesor Wojciech Burszta, antropolog kultury.

- Gra w piłkę nożną, to atawizm?
- Nic podobnego. Piłka nożna, podobnie jak inne sporty zespołowe, jest jedną z najbardziej uniwersalnych i popularnych praktyk czy też rytuałów kulturowych współczesnego świata. Czytelną na każdym kontynencie. Powszechną tak dalece, że FIFA, czyli Światowa Federacja Piłkarska skupia dziś więcej państw członkowskich aniżeli ONZ. Wzbudzającą olbrzymie zainteresowanie i będącą wielkim biznesem. Przede wszystkim jednak jest grą opartą na określonych regułach. Zarzut o atawizmie wydaje się być dosyć trywialny. Zapomina się bowiem, że mecz piłkarski - jak mało który codzienny rytuał - integruje zbiorowość wokół zdarzenia. Bohater meczu jest zawsze zbiorowy. To przecież w meczu wyraża się podstawowa tęsknota za światem uporządkowanym; takim gdzie jesteśmy my i gdzie są oni. Gdzie swój staje naprzeciw obcego. Ta tęsknota wydaje się szczególnie ważna w dzisiejszym globalnym świecie.

- Czy zatem możemy powiedzieć, że piłka ma tożsamość?
- Pewnie że ma. Dzięki Anglikom - pierwotnie europejską.

- Jak to? Pierwsze dowody gry w nią odnajdujemy w Chinach?
- Zgoda, ale pamiętajmy, że nic z tych zakusów dalej nie wynikało. To jest trochę takie zmaganie etnocentryzmów. Bo faktycznie - mówimy, że nowoczesna nauka narodziła się w Europie, przynajmniej w takiej postaci w jakiej ją znamy. Ktoś zaprotestuje: no dobrze, ale w Chinach już wcześniej... Trzeba pamiętać, że nauka i filozofia właśnie w kształcie europejskim zdominowały świat. I cały świat podporządkował się tej europejskiej koncepcji. Podobnie z futbolem; antropologowie gdzieś tam odkryli, że Indianie lubili sobie poganiać i coś tam pokopać. Ale z tego nic nie wynika dla historii cywilizacji. W przypadku futbolu, to co zaczęło się na Wyspach, a później przeniosło się na kontynent, stało się praktyką globalną. Można śmiało powiedzieć, że piłka ma angielskie korzenie, lecz francuską jakość.

- Czy to znaczy, że futbol pojawił się przypadkowo?
- Przeciwnie, wynikał bardzo logicznie z charakteru społeczeństwa i kultury. Korzenie piłki są dwojakie. Z jednej strony wywodzą się z klas wyższych, gdzie bardzo szybko opracowano reguły gry dla środowisk uczestniczących w wyższych szczeblach kształcenia. Z drugiej futbol stał się od razu sportem klasy robotniczej. Te dwa źródła biją nieustannie. Stąd bierze się potęga futbolu, zarazem też wszystkie z nim związane animozje.

Przeczytaj także: Dominik Antonowicz: Polskie problemy to grupy przestępcze na trybunach, a nie kibice odpalający race
- Jak rozumieć twierdzenie, że piłka jest przeżyciem wspólnotowym?
- Tę wspólnotowość można opisać w kilka sposobów. Piłka, to gra czy też zabawa mająca charakter zawodów. Co to oznacza? Najprościej walkę w warunkach sztucznie stworzonej równości szans. Rywalizującym zespołom przychodzi mierzyć się w sytuacji idealnej, w której wygrana, remis czy porażka są wymierne i niepodważalne. Roger Caillois, francuski naukowiec, nazwał taki typ rywalizacji mianem agon. Dowiódł, że w tym współzawodnictwie, jedenastu na jedenastu, gdy reguły są czytelne i proste, trzeba pokazać swoje umiejętności: pomysłowość, siłę, szybkość, wytrwałość, bycie razem. Sama specyfika futbolu polega przecież na nawiązywaniu kontaktu. Celem drużyny jest osiągnięcie takiej formy porozumienia, która okaże się skuteczniejsza od gry rywali. I właśnie sporty zespołowe wzbudzają największe emocje. Dlatego też najszybciej przyjęły się na całym świecie. Santiago Bernabeu, kiedyś prezes Realu, tak zdefiniował misję klubu: "Świadczymy usługi narodowi. Chcemy, aby ludzie byli zadowoleni".

- W tej wspólnocie musi znaleźć się też miejsce dla widzów?
- Sens zawodów piłkarskich spełnia się tylko w obecności szczególnej pomocy zewnętrznej. Nie ma większej kary dla klubu czy reprezentacji niż zakaz wstępu publiczności na mecz i konieczność gry przy pustych trybunach. Między graczami a kibicami owładniętymi emocjami wywiązuje się szczególna więź. Można ją porównać do zasad myślenia totemicznego. Nasza drużyna staje się emblematem-totemem, któremu winni jesteśmy wierność absolutną i pełne oddanie.

- Piłka jest więc atawizmem...
- Jeśli ktoś upiera się przy tym określeniu. Bo zapewnia przeżycia wspólnotowe, których jest w istocie coraz mniej w nowoczesnych społeczeństwach. Zgłębiając historię nowoczesności dokładnie widać, że czasy po drugiej wojnie światowej, czyli jak by nie patrzeć już kilkadziesiąt lat pokojowego współistnienia, są czasami niebywałego rozwoju piłki nożnej. Nie dlatego tylko, że narody chcą rywalizować ze sobą. To jest bowiem ta sfera, która umożliwia nam bycie razem. Czymś, co wiąże się z najbardziej istotnymi momentami w naszym życiu - inicjacją, małżeństwem, obrzędem śmierci. Dzisiaj pomału wypieramy je ze sfery publicznej. Takimi rytuałami przejścia dla przeciętnych ludzi stały się za to bardzo istotne mecze czy mistrzostwa. Dla pokolenia, które oglądało ubiegłoroczne EURO w Polsce i Ukrainie, będzie to, po latach, bardzo ważny obrzęd przejścia. Niezależnie od tego, jakie reprezentację Polski spotkało niepowodzenie, a kibiców rozczarowanie.

- O futbolu mówi się także jako o najwznioślejszym z wojennych rytuałów. Słusznie czy nie?
- Skoro jest rywalizacja, ta nazwana przez wspomnianego tu już Cailloisa agonem, to pojawia się retoryka wojenna. Ma ona charakter metaforyczny. Ale relacja między piłką a wojną jest bardziej złożona. Futbol służy, np. wyrównywaniu rachunków. Przywołam jako przykład mecz Argentyny z Anglią, rozegrany podczas MŚ w 1986 r w Meksyku. Maradona zdobywa zwycięską bramkę po ewidentnym zagraniu ręką. W odczuciu swoich rodaków pozwolił jednak Argentynie na dziejowy rewanż za klęskę w wojnie o Falklandy.
Piłka potrafiła również wywołać konflikt dyplomatyczny. Świadczył o tym barażowy mecz między Szwajcarią a Turcją z 2005 roku. Rewanżowe spotkanie wygrali Turcy, lecz ostatecznie to Helweci awansowali do finałów mundialu. Temperatura emocji na boisku była tak duża, że doszło do bójek z udziałem piłkarzy i działaczy. Efektem były potem interwencje dyplomatyczne oraz apele, by powstrzymać aspiracje Turcji do Unii Europejskiej.

Przyjęło się już, że kibice Legii szczególnie bardzo głęboko przeżywają Powstanie Warszawskie, "Żołnierzy wyklętych", choć jak pokazują badania mają niewielkie, albo w ogóle o tym, pojęcie, poza hasłami.

- Ale i na "naszym podwórku" znajdziemy przykłady?
- Przypominam sobie rywalizację klubową - Legii z Szachtarem Donieck, przegraną przez stołeczną drużynę. Gazety były pełne rozmaitych odwołań, nawet do powieści... "Ogniem i mieczem". Ale to taka zabawa; użyta retoryka w tym przypadku nie była działaniem prawdziwym. Natomiast staje się to także źródłem bardzo niebezpiecznych zjawisk, z którymi mamy do czynienia w Polsce.

- Co pan profesorze ma na myśli?
- W tym przypadku uprawomocnienie grupy kibiców, najbardziej widocznych i dających się we znaki, do roli strażników pamięci narodowej. Przyjęło się już, że kibice Legii szczególnie bardzo głęboko przeżywają Powstanie Warszawskie, "Żołnierzy wyklętych", choć jak pokazują badania mają niewielkie, albo w ogóle o tym, pojęcie, poza hasłami. Niebezpieczeństwo takich zachowań, to nic innego, jak wyprowadzanie tej retoryki, tych naturalnych emocji, w tym tych wiwisekcji, które mogą niekiedy się nie podobać, ale mają charakter obrzędowy.

- Futbol zadomowił się chyba na dobre także w świecie mistycznym?
- To jeszcze jeden paradoks kulturowy. Chociaż żyjemy w odczarowanym świecie postępu i racjonalnych wyjaśnień, to gdy mowa o piłkarskich przewagach szuka się odpowiedzi w sferach nadprzyrodzonych. Ale to tylko potwierdza, że sport nie jest absolutnie jakąś wyrwaną dziedziną z całokształtu innych sfer życia. Obserwujemy rosnącą rangę zespołów afrykańskich. Warto zauważyć, że przywożą one na wielkie turnieje swoich szamanów dokonujących odpowiednich zabiegów na boiskach, by wygnać z nich złe moce. Ten czynnik nadprzyrodzony traktowany jest bardzo serio. Muszą nam pomóc niebiosa! W takiej skomercjalizowanej postaci, w tym maksymalnie zglobalizowanym i ociekającym pieniędzmi sporcie, którym jest piłka nożna, ta potrzeba sacrum istnieje. Brazylia wygrywa dlaczego? Bo Bóg jest Brazylijczykiem. Myślenie mesjanistyczne towarzyszy z pewnością kibicom w Argentynie. Tam Chrystusem jest boski Diego. To przecież "Ręka Boga" pozwoliła idolowi strzelić gola Anglikom. Znane są też inne oznaki kultu, którym otacza się owego gracza. W Argentynie działa Kościół Maradony ze swoim dekalogiem i obrządkiem. Wszyscy osobnicy płci męskiej w rodzinie wyznawców piłkarza muszą otrzymywać na imię Diego. Ale stać się postacią sakralizowaną nie jest wcale łatwo. Mamy setki świetnych piłkarzy, kilkunastu wybitnych, ale sakralizuje się... Messiego. Mistyka, to także skromne talizmany czy zaklęcia. Zawodnik wchodzi na boisko zawsze prawą nogą. Jeszcze inny dotyka ręką murawy, potem unosi ją do ust. Bramkarze całują słupki. Tyle tylko, że bogowie nie zawsze mają czas pośpieszyć piłkarzom z pomocą.

- A'propos gwiazd. Modne stało się swego czasu określanie piłkarzy Realu Madryt mianem galaktycznych.
- Umiejętności zawodników, ich wielkość a zarazem wartość rynkowa spowodowały, że kibice byli przekonani, że jest to zespół z innej galaktyki. To było odwołanie do "Gwiezdnych wojen". Sięgnięto po symbol, który był dla ludzi czytelny i żywy. A przecież mamy już drugie czy trzecie pokolenie Star Wars; ludzi, którzy są bardzo blisko z tą wielką epicką opowieścią związani. Dla nich ten metaforyzm i symbole są także czytelne.

- To rozpuszczenie metaforyczne z udziałem piłki coraz mocniej dotyka język potoczny. Nagminnie do futbolowych porównań odwołują się politycy. Weźmy obecną opozycję. Powtarza często, że "rząd strzela sobie co chwila samobója".To jest odpowiedź na popularność futbolu?
- Ależ naturalnie! Żeby dotrzeć do ludzi z przekazem politycznym, trzeba sięgnąć po takie sformułowania, które są dla większości czytelne. Dla kobiet, również dla ludzi starszych. Przecież wszyscy się na piłce znają. Odwoływanie się do futbolu jest więc najbardziej adekwatne i służy klarowności przekazu. Można znaleźć też drugie dno: sięga się obecnie po zwroty rodem z futbolu, jak się należy domyślać, by w ten sposób przypomnieć rządowi, aby mniej grał w piłkę, a więcej robił. Ale posługiwanie się metaforą sportową nie jest niczym nadzwyczajnym i nowym. Gdy byliśmy potęgą bokserką - myślę o czasach Feliksa Stamma i jego podopiecznych Drogosza, Grudnia czy Kuleja - w ówczesnych mediach preferowany był język posługujący się stwierdzeniami: schowany za podwójną gardą, robiący unik, schodzący z linii ciosu itp.

Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska