Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Usypiał żonę i szedł do dziecięcej sypialni... Ojciec molestował szóstkę swoich dzieci?

(aga)
Rysunek jednego z dzieci państwa Ł., który powstał podczas terapii po ujawnieniu sprawy Aleksandra Ł.
Rysunek jednego z dzieci państwa Ł., który powstał podczas terapii po ujawnieniu sprawy Aleksandra Ł.
Szanowany ojciec i mąż. Praktykujący katolik. Usypiał żonę i szedł do dziecięcej sypialni. Przez 16 lat. Po rekolekcjach w Dólsku koło Świecia żona zażądała rozwodu. Sprawa trafiła do sądu, ale oskarżony ojciec ciągle korzysta z wolności. Dlaczego?!

Katarzyna i Aleksander Ł. z Olsztyna. Oboje z wyższym wykształceniem, mają sześcioro dzieci, najstarsze skończyło 16 lat, najmłodsze 4. - Zakładaliśmy, że będziemy wielodzietną rodziną, chociaż ja miałam na myśli raczej troje dzieci, ale mąż nalegał - wzdycha żona.

Nie pracowała, bo ciągle była zajęta niemowlakami, to on odpowiadał za dowożenie starszych dzieci do szkół. Wszystkie mył i układał do snu.

W maju 2012 roku wyszło na jaw, że molestował je od maleńkości.

Zanim szedł do ich sypialni, podawał żonie rytualną herbatkę, do której (ich córka zeznała to w sądzie) albo dolewał jakieś kropelki, albo dosypywał jakiś proszek. Katarzyna zapadała w głęboki sen. Nie obudziła się żadnej nocy przez te 16 lat.

Przeczytaj również: Ksiądz molestował śpiącego chłopca i nagrał telefonem. Wyrok zapadł po ośmiu latach

Twoje dzieci już wiedzą, co robić

Z zeznań świadków wynika, że Aleksander Ł. obnażał się przed swoimi dziećmi i instruował, co mają robić. Dotykał je, pobudzał intymne części ich ciał, zmuszał do dotykania swoich. Kazał, żeby powtarzały wszystko między sobą. Filmował wszystko. Kontakty oralno-genitalne ojca z dziećmi były codziennością. Co gorsza, oddawał swoje dzieci innym mężczyznom. Dowoził je po lekcjach, co najmniej do dwóch mieszkań. W jednym z nich dzieci usłyszały: "Twoje już wiedzą, co robić."
Najbardziej ucierpiał najstarszy syn Mateusz.

Leczy się psychiatrycznie. W jego karcie napisano: jest nadmiernie pobudzony seksualnie, masturbuje się kompulsyjnie, "wszystko kojarzy mu się z seksem".

- Sam jest zagrożony sprawą o demoralizację, bo na oddziałach, gdzie był leczony, zawsze znajdywał sobie jakąś dziewczynę, dotykał ją, całował. W jednym przypadku chodziło o 13-latkę - tłumaczy matka.

Poza tym Mateusz jest agresywny, także wobec babci. Wyważył drzwi w swoim pokoju, szarpał się z mamą, chciał zepchnąć ją ze schodów.

Zachowania Mateusza i jego rodzeństwa, od małego zmuszanych do seksu, składają się w tzw. syndrom przystosowania. Według Bernadety Jabłońskiej, dyrektorki Ośrodka Konsultacyjno-Edukacyjnego i Wsparcia Rodziny w Olsztynie, gdzie dzieci pani Katarzyny uczęszczają na terapię, syndrom ten obejmował kilka etapów przystosowania do molestowania. Pierwszym było trzymanie procederu w tajemnicy. Ojciec groził im, że jeśli pisną słowo, zbije je i ujawni filmy, w których musiały grać. Przekonywał też, że w jego zachowaniu nie ma nic zdrożnego, że tak kochają tatusiowie, że przecież o tym, co rodzice robią w sypialni, też głośno się nie mówi, podobnie jak o tym, co ojcowie robią ze swoimi dziećmi. Stąd kolejny etap przystosowania: zgoda na sugestie ojca-pedofila. Dzieci ogarnęła bezradność, nie wiedziały jak sobie z tym radzić.

Czytaj też: Jest wyrok na księdza pedofila z parafii na bydgoskich Wyżynach - 3 lata więzienia

Bernadeta Jabłońska twierdzi, że ojciec usidlił je do tego stopnia, że zaczęły brać winę na siebie. Ich poczucie własnej wartości legło w gruzach, poczuły się współodpowiedzialne za czyny pedofila, wręcz ratowały jego obraz. W końcu wycofały się i pogodziły z kosztami wykorzystywania. - Specjaliści tłumaczą, że to skutek więzi dzieci z ojcem. Ta więź była chora, ale bardzo silna - uzupełnia matka.

Mateusz przystosowywał się najdłużej. Podczas terapii napisał do mamy list. Litery krzyczą: dlaczego nigdy nie weszłaś do pokoju?! Modliłem się o to przez tyle lat!

Pytanie: "Jak mogła nic nie zauważyć?" jest nieuchronne, nawet mimo narkotycznego snu. Nie miała żadnych podejrzeń? - Pamiętam słowa przedszkolanek, że syn wkłada sobie klocek do pupy, ale żeby od razu zakładać molestowanie? - odpowiada Katarzyna. - Miałam różne przebłyski, ale nie potrafiłam ich ułożyć w całość. Gdy wreszcie sobie to uświadomiłam, to było jak puzzle, które w końcu mi się poukładały.

Wiedziała na pewno, że ma problemy z dziećmi. Były agresywne, rozkojarzone, ale sądziła, że to przez częste awantury. Ojciec bił je i na nie wrzeszczał. - To był element jego strategii. Wszyscy byliśmy przez niego zastraszeni, przerażała nas jego nieobliczalność. Zachowywał się jak psychopata, stosował tyle ciosów, ile głosek w jakimś słowie. W biciu po twarzy, nawet 4-letniego dziecka, nie widział nic dziwnego - mówi Katarzyna.

Pewnego dnia nie wytrzymała, małżeństwo zawisło na włosku. - Błagał o wybaczenie, jak zawsze, obiecał poprawę. Udaje religijnego, dlatego zaproponował nam rodzinny wyjazd na rekolekcje do Dólska koło Świecia, do ośrodka przy parafii.

- Od razu wydał mi się dziwny - wspomina pani Teresa, która opiekuje się tym ośrodkiem. - Między ludźmi był przemiły dla żony i dzieci, a jak nikt nie patrzył - miał wściekły wraz twarzy. Potrafił szarpać nawet maluchy, był bardzo agresywny.

Obawy pani Teresy wzbudziło też zachowanie dzieci. - Nerwowe, wyraźnie rozstrojone. Już w pierwszych dniach głośno obrażały się wzajemnie. Zastanowiło mnie, skąd u nich to napięcie?

Przyglądała się im przez trzy lata. Rodzina Ł. przyjeżdżała prawie na wszystkie rekolekcje organizowane w Dólsku koło Świecia. - Lubiłam te wyjazdy, były ogniska, wspólne śpiewy. Poznaliśmy kilka małżeństw, wśród nich spędzaliśmy niedrogie wakacje - opowiada Katarzyna.

W Dólsku małżonkowie Ł. spali w jednym pokoju z dziećmi. - Mąż gnębił mnie, bo nie chciałam z nim współżyć w ich obecności. Pewnego rana zrobił mi z tego powodu piekielną awanturę.

- Wszyscy widzieli po Kasi, że coś się stało. Poradziłam jednej z jej koleżanek, żeby zapytała, jak możemy pomóc - wspomina ten dzień pani Teresa.

- Wtedy pękłam, musiałam się wyżalić, opowiedziałam wszystko, co mnie gnębiło.

Po tej rozmowie dojrzała do złożenia w sądzie sprawy o rozwód i o znęcanie się nad dziećmi. Sąd Rejonowy w Olsztynie postawił Aleksandrowi Ł. dziesięć zarzutów i zakazał mu kontaktu z dziećmi. Właśnie wtedy sprawa zaczęła ewoluować.

Podczas przesłuchań z psychologiem dzieci otworzyły się i zwierzyły matce: "Gdy tata mnie mył, wkładał mi palce do pupy, bardzo mnie bolała" - wyznała pierwsza najmłodsza dziewczynka.

Opinia jak najszybciej!

Ale od przesłuchania dzieci minął ponad rok, a prokuratura dotąd nie postawiła Aleksandrowi Ł. zarzutów o molestowanie seksualne dzieci.

Ojciec cieszy się wolnością i z niej korzysta. - Pokazuje się nam, jeździ rowerem przed domem. Dzieci nie mogą odzyskać spokoju. Dowożę je i odbieram ze szkół, boję się zostawić same choć na chwilę. Starsze źle to znoszą, chciałyby być bardziej samodzielne - opowiada Katarzyna.

Ale matka musi je strzec, bo ojciec nie próżnuje. Dotarł do Mateusza w szpitalu. Prawdopodobnie obiecał mu - według matki - że nie będzie musiał tam przebywać i za jego namową Mateusz napisał list, w którym prosi sąd o uchylenie zakazu spotkań z ojcem. Sąd przychylił się do tego w październiku. - A listów, które dzieci pisały do pani Teresy do Dólska sąd nawet nie chciał oglądać! - komentuje gorzko matka.

Dr Grzegorz Gozdór, adwokat pani Katarzyny nie kryje, że jest tym procesem porażony. Złożył już zażalenie na jego przewlekłość. Dr Gozdór specjalizuje się w sprawach o molestowanie seksualne dzieci. Jako wykładowca prawa procesowego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, prowadził kilka prac magisterskich na temat obowiązującego przebiegu takich procesów. Styka się z nimi zresztą regularnie jako pełnomocnik rodzin zmagających się z molestowaniem w całej Polsce.

- Ostatnio w Wielkopolsce prowadziłem sprawę dziewczynki, którą molestował sąsiad. Raz. Po zgłoszeniu tego policji, dziecko natychmiast zostało przebadane przez seksuologa, podejrzany skuty w kajdanki, a wyrok był za trzy miesiące. Tutaj natomiast, na ostatniej sprawie, gdy sąd rozstrzygał przywrócenie kontaktów ojca z Mateuszem, prokurator nawet nie stawił się w sądzie. W porównaniu z Wielkopolską postawa organów ścigania w Olsztynie jest nie do przyjęcia!

- Prokurator nie wiedział o tej sprawie, sąd go nie powiadomił - wyjaśnia rzecznik prokuratury.
Jednak nie to bulwersuje najbardziej obrońcę dzieci, lecz pozostawianie Aleksandra Ł. na wolności.

- I odwlekanie, elementarnych w tej sprawie, badań dzieci i rodziców przez biegłego seksuologa, które byłyby podstawą do oskarżenia Aleksandra Ł. o molestowanie dzieci - zaznacza adwokat. - Opinia seksuologa powinna być wydana jak najszybciej także dlatego, że terapia, której od ponad roku poddane są dzieci, polega m.in. na wyparciu traumatycznych przeżyć i przywołanie ich zakłóci leczenie. Po drugie, odwleczone badanie może wpłynąć na jego wynik, może być on niepełny.

Na co więc czeka Prokuratura Rejonowa w Olsztynie? - 18 grudnia ubiegłego roku wystąpiliśmy o opinię do Zakładu Psychologii Sądowej Instytutu Ekspertyz z Sądowych w Krakowie. Zakład ten zwleka z jej wydaniem, tłumacząc się nadmiarem pracy i niewystarczającą liczbą etatów. Prokurator zwracał się do Instytutu w sprawie zwłoki w sporządzaniu tej opinii, ale nie ma wpływu na termin, w którym będzie ona gotowa - wyjaśnia Mieczysław Orzechowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Adwokat dzieci tłumaczy, że w tej sytuacji prokurator powinien powołać innego biegłego.

- Biegli są we wszystkich ośrodkach w Polsce, mogą to być przecież biegli akademiccy. Nie bez znaczenia dla prokuratury powinno być też orzeczenie Bernadety Jabłońskiej. Przecież jest ona biegłą Sądu Okręgowego w Olsztynie w zakresie przestępstw seksualnych - przypomina.

Rzecznik prokuratury odpowiada: - Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie są najlepsi. Obstajemy przy nich dla dobra tej sprawy.

Ale mecenas punktuje inne błędy prokuratury: - Nie zabezpieczyła w porę telefonu komórkowego i laptopa ojca, choć dzieci zeznały, że często "siedział" w internecie, że trafiały tam filmy, które nagrywał. Przejęcie sprzętu powinno być dla organów ścigania intuicyjne, tym bardziej że mowa o grupie przestępczej - podkreśla adwokat. - Tymczasem pierwszy raz wnioskowałem o zabezpieczenie telefonu i laptopa 17 maja 2012 roku i wniosek został oddalony. Złożyłem go jeszcze dwa razy i dopiero za trzecim został uwzględniony.

Kiedy? - Postanowienie było z 8 października 2012 r. Rzeczy Aleksandra Ł. zostały zabezpieczone przez policję 22 października ubiegłego roku - odpowiada prokurator.

Obrońca dzieci podejrzewa, że sprawa rodziny Ł. przerosła Prokuraturę Rejonową w Olsztynie. - Może prokurator nastawił się na znęcanie typowe pod rozwód, a tu taki poważny proces? - zastanawia się.
Albo jest drugie dno. Pod uwagę brane są wpływy krakowskiego środowiska psychologicznego.
Cień na środowisko krakowskich psychologów rzucił dr Marek W., mąż siostry Katarzyny Ł., czyli jej szwagier, który - choć siostry i ich rodziny nie utrzymywały ze sobą kontaktów - zdecydowanie opowiedział się przeciwko Katarzynie w sądzie. Na świadka powołał go... Aleksander Ł.

- Jak wynika z zeznań świadków, dr Marek W. pisał w obronie oskarżonego maile do świadków, nagabywał także Katarzynę Ł. i jej rodziców. To osłabia zaufanie do bezstronności biegłych, z którymi dr W. jest związany, dlatego wystąpiłem do prokuratury o wyłączenie z tej sprawy biegłych z Krakowa - uzasadnia mecenas.

Dr Maria Kała, dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie jest oburzona podejrzeniami wobec jej biegłych. - Nie zachodzą jakiekolwiek obiektywne i uzasadnione powody, które mogłyby osłabiać zaufanie do bezstronności biegłych IES - podkreśla. - Żadna z powołanych biegłych nie zna osobiście dr W., nie uczestniczyła w konferencjach naukowych (seminariach, warsztatach itp.) z udziałem tego psychologa i nie jest zorientowana w charakterze jego zainteresowań naukowych - tłumaczy dr Maria Kała.

Jednak Katarzyna Ł. obawia się wpływów szwagra, dlatego pomocy szuka w mediach. - Nie ma wątpliwości, że linię obrony mąż od samego początku konstruuje z doktorem W. - uważa i liczy, że po nagłośnieniu tej sprawy śledczy wyjaśnią, skąd ta nagła więź między jej mężem i szwagrem.

- Zarzut, że może on naciskać na biegłych jest bezpodstawny - przekonuje Aleksander Ł. - To, że ktoś jest psychologiem w Krakowie nie oznacza, że można go oskarżać o mataczenie.

Aleksander Ł. nie kryje, że nie może się doczekać, kiedy żona zostanie zbadana w Krakowie. - Sądzę, że specjaliści wykazaliby rzeczywiste powody jej postępowania (nie chce powiedzieć, jakie). Jednak ona żąda badań z udziałem swojego adwokata, dlatego uważam, że to ona przewleka sprawę a nie prokuratura.

Ojciec nie przyznaje się do żadnego zarzucanego mu czynu. - Wszystko zostało wyssane z palca - ucina.
Akt oskarżenia o znęcanie się nad dziećmi przez ojca jest niejawny.

(Dane personalne rodziny Ł. zostały zmienione)

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska