Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Nakle przy Jackowskiego zabili Kamila. I zgwałcili

Maciej Czerniak, [email protected], tel. 52 326 31 41
Mieszkańcy tego zakątka Nakła mają zasadę: Pilnuj swojego interesu. Im dalej od kamienicy, w której zamordowano Kamila, tym mniej boją się mówić.
Mieszkańcy tego zakątka Nakła mają zasadę: Pilnuj swojego interesu. Im dalej od kamienicy, w której zamordowano Kamila, tym mniej boją się mówić. Maciej Czerniak
- Przegrał życie - mówią mieszkańcy z ulicy Jackowskiego w Nakle. Chętniej rozmawiają o sprawcy mordu na nastolatku niż o ofierze. Bo przy Jackowskiego nic nie jest takie, jakim się wydaje. Jak to okrutne zabójstwo w kamienicy, gdzie na klatce schodowej wisi tabliczka: "Dbaj o porządek".

Centrum miasta. Jackowskiego to jedna z ulic okalających śródmieście skupione wokół rynku otoczonego z kolei wianuszkiem sklepów w parterach kamienic.

Budynek przy Jackowskiego to niski parter i piętro pod ukośnym dachem. Kamienica przytulona do bloku z lat siedemdziesiątych. Po drugiej stronie domu wjazd w błotniste podwórze obstawione z każdej strony magazynami materiałów budowlanych. Na przeciwko, po drugiej stronie ulicy magazyn meblowy z czerwonej cegły. Co kilka minut przez bramy wjeżdżają i wyjeżdżają dostawcze samochody i ciężarówki.

Okno mieszkania na piętrze wygląda na ulicę. Jeszcze dwa tygodnie temu mieszkała tam Wioletta D. z dziewiętnastoletnim synem Jakubem. Teraz w przedwieczornej mżawce okno zionie czernią i zimnem. W ubiegłym tygodniu to poddasze było sceną bestialskiego mordu. Jak się zresztą okazuje, tragedie to tutejsza codzienność.

Miejsce zbrodni

Czwartek, 14 listopada. Wioletta D. przyjeżdża do Nakła. Ostatnie dni, ponad tydzień, spędziła za granicą. W tym czasie jej syn Jakub sam mieszkał na poddaszu przy Jackowskiego.

Wioletta D. wchodzi do mieszkania. W oczy rzuca się jej istne pobojowisko. To świadectwo ostatniej imprezy, którą urządził w mieszkaniu jej syn. Mieszkanie przypomina pijacką melinę.
Matka nie ma na nic siły. Chce się położyć. Otwiera tapczan. W skrzyni są zwłoki młodego mężczyzny.

Co robić?!

Dzwoni po policję. Machinalnie sięga po szmatę, by zetrzeć z podłogi plamy krwi, które zauważa w ostatniej chwili.

Przeczytaj: Zbrodnia na bydgoskim Błoniu! Zabójczyni ma 75 lat

Przyjeżdżają mundurowi i prokurator, rusza proceduralna policyjno-dochodzeniowa machina. Technicy zabezpieczają ślady, błyska flesz aparatu dokumentującego miejsce znalezienia zwłok i ich ułożenie. W końcu po godzinach żmudnej pracy na miejscu zbrodni, technik gasi światło i plombuje drzwi mieszkania.

Bo, że mają do czynienia ze zbrodnią, to śledczy wiedzą niemal od pierwszych chwil. Świadczą o tym przede wszystkim liczne ślady cięć na ciele. Zadane prawdopodobnie nożem. Jeszcze tego samego dnia wiadomo też, kto jest ofiarą.

To szesnastoletni mieszkaniec Nakła, Kamil G. Zlecona przez prokuraturę sekcja zwłok potwierdza wstępną tezę.

- Czekamy jeszcze na pełną ekspertyzę biegłych z Zakładu medycyny Sądowej w Bydgoszczy - mówi śledczy Zbigniew Kozber, szef Prokuratury Rejonowej w Nakle. - Ze wstępnych ustaleń wynika jednak, że bezpośrednią przyczyną zgonu chłopaka było złamanie kości gnykowej. Wszystko wskazuje na to, że został uduszony.

Bestialstwo tego zabójstwa potęguje jeszcze jeden fakt. Chłopak został zgwałcony.
Raport z ustaleń biegłych ma być gotowy i przesłany do prokuratury w ciągu kilku tygodni.

Kronika sąsiedzka

W ADM-owskich kamienicach przy Jackowskiego nie ma domofonów. Nikt ich tutaj nie potrzebuje. Ludzie się znają, wiedzą, kto mieszka obok, za ścianą. Panuje też niepisana reguła: "Pilnuj swoich spraw". Stosuje się ją bez względu na to, co dzieje się za drzwiami.

Kiedy u sąsiada robi się podejrzanie głośno, nikt nie wzywa policji. To dwie strony świętej zasady sąsiedzkiej solidarności.

Klatka schodowa pod szóstką jest ciemna i zimna. Z podwórza wieje przeciąg. Wchodzącego wita wydrapany na murze dowód miłości fanatyków bydgoskiego Zawiszy. Poniżej gwiazda Dawida. Ściany upstrzone plamami odpadającej farby i pośpiesznie tu i ówdzie rzuconym świeżym tynkiem.

Przy korytarzu prowadzącym na tyły domu wisi tabliczka rodem z lat osiemdziesiątych, może nawet siedemdziesiątych. Poucza: "Dbaj o czystość i porządek". Strome schody na piętro kończą się tuż obok zaplombowanych drzwi mieszkania Wioletty D. Miejsce zbrodni znaczy napis na taśmach: "Komenda Powiatowa Policji w Nakle".

Z sąsiadką rozmawiam przez zamknięte drzwi. Właściwie to nie rozmowa, tylko mój monolog. na koniec słychać zza drzwi: "Nie będę z panem rozmawiała".

Ale im dalej od miejsca zbrodni, tym ludzie mówią chętniej i mniej się boją. Z tych relacji wyłania się historia lokatorów z poddasza przy Jackowskiego 6.

Pół roku temu mąż Wioletty D. wyjechał do Anglii za pracą. Ma fach w ręku, bo w Polsce specjalizował się w kładzeniu glazury, zatrudnienie znalazł bez problemu. W kraju zostawił żonę i dwóch synów: dziewiętnastoletniego Jakuba i liczącego dwadzieścia lat Łukasza.

Przeczytaj też: W samo południe: Życie klasy B. Śmierć ma zapach gorzały

- Wydawało się, że w końcu oni wszyscy wyjdą na prostą - mówi jeden z mieszkańców z Jackowskiego. - Ojciec znalazł pracę, matka przestała pić. Bo, faktycznie kiedyś popijała mocno, ale się opamiętała. Gorzej z chłopakami. Starszy, Łukasz siedzi w Potulicach. Ma wyrok za kradzieże.

Słucham historii o narkotykach. W braniu różnorakich używek miał szczególnie brylować Łukasz. To on miał wpływ na młodszego brata. We wszystkich niemal wypowiedziach na temat rodziny D. przewija się stwierdzenie: "To był dobry chłopak". Niektórzy dodają: "Jak wypił, to mu odbijało, ale tak w ogóle, to miły był".

Świadek

Jakub nie ma jeszcze na koncie odsiadki. Choć sąsiedzi z ulicy nie ukrywają: też kradł, tyle że jeszcze nie wpadł. Łupy z kradzieży nazywają "nadrobkami".
Kradł, ale nie zawsze.

Ostatnio znowu, bo nie miał pracy. Przedtem był jednak okres, gdy chodził do Świadków Jehowy.

- Wtedy była jeszcze szansa, że jakoś wyjdzie na ludzi - opowiada jedna z okolicznych mieszkanek. - Wiadomo, Świadkowie słyną z dyscypliny, pracy nad sobą. Z początku to się Kubie podobało. Chwycił się tego. Ale potem odpuścił. Świadek musi przecież nawracać, a do tego trzeba czytać, uczyć się na pamięć. Potem już mówił wprost, że mu się nie chce.

Zaczęło się picie.

Zobacz: Śmierć w oparach wódki. Trzy osoby z domu przy ulicy Chmielnej we Włocławku nie żyją! [wideo]

Ostatni wyjazd matki na parę dni do ojca do Anglii spowodował, że Kubie najwyraźniej puściły hamulce. Na imprezie, którą pod nieobecność Wioletty D. urządził we wtorek, 12 listopada byli między innymi liczący dwadzieścia trzy lata Dawid R. i dwóch szesnastolatków: Jakub R. i przyszła ofiara zabójstwa - Kamil G. Ten ostatni - jak się później okazało - miał już dozór kuratora z sądu rodzinnego w Nakle.

W okolicy mówią, że tej nocy "chłopcy się nie ograniczali". Lała się wódka, podobno też brali jakieś narkotyki. Prawdopodobnie już po północy wywiązała się awantura i bijatyka. Skutek? Gwałt, znęcanie się nad szesnastolatkiem i duszenie. Sprawcy najwyraźniej nie próbowali pozbyć się ciała. W pijackim amoku schowali je tylko do skrzyni tapczanu.

Dwa dni później (czwartek) Wioletta D. wróciła z Anglii. W weekend policjanci zatrzymali podejrzanych w Krzyżu Wielkopolskim.

Przyznali się. Są w areszcie.

- Po zabójstwie po prostu ruszyli w Polskę - mówi jeden ze śledczych.

- Za gwałt i mord ze szczególnym okrucieństwem grozi im nawet dożywocie - wyjaśnia prokurator Kozber.

Ten sam adres

Nie pierwszy raz zrobiło się głośno o Nakle. Dwa lata temu przy tej samej ulicy w bramie obok szesnastoletnia Dominika została oblana rozpuszczalnikiem. Kolega podpalił dziewczynę. Jej twarz została oszpecona na całe życie.

- Czasami ją tu widuję. Co ma zrobić? Żyć dalej - rzuca sucho i obojętnie jeden z mieszkańców. Jakby zło tutaj spowszedniało.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska