Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat w Zbójnie: 350 świń tygodniami pożerało się nawzajem. Z głodu

Adam.Willma [email protected]
Prof. Pejsak: - Nigdy w swojej karierze nie zetknąłem się z takim dramatem jak w Zbójnie.
Prof. Pejsak: - Nigdy w swojej karierze nie zetknąłem się z takim dramatem jak w Zbójnie. grafika: Monika Wieczorkowska
Gdyby zwierzęta w gospodarstwie Jakubczyków mogły mówić, opowiedziałyby przerażającą historię. Tyle że do Wigilii nie dożyło żadne z nich - 350 świń tygodniami pożerało się nawzajem. Z głodu.

Pierwszą umowę Jakubczyk podpisał w czerwcu, z firmą Woźniecki spod Mogilna.
- Sprzedajemy rolnikom 20-30-kilogramowe warchlaki z odroczonym terminem płatności - wyjaśnia Sylwester Woźniecki. - Rolnik staje się od tego momentu ich właścicielem, ale po 90-120 dniach, gdy zwierzęta ważą już 110-120 kilogramów, może je nam odsprzedać. W 85 proc. przypadków po tuczu zwierzęta od rolników odkupujemy.

Przeczytaj także: Sto świń zginęło w pożarze chlewni w Krukówku [drastyczne zdjęcia]

Przesyłka z Danii

TIR z 200 warchlakami dla Jakubczyków przyjechał z Danii. Zwierzęta były w dobrej kondycji.
W sierpniu Jakubczyk podpisał kolejny kwit. Tym razem z firmą Marszal z Morąga, która przywiozła mu 200 nieco mniejszych świń z Łotwy. Cała trzoda została upchnięta w trzech budynkach gospodarczych. I rosła.
Nie bez problemów, bo już w sierpniu 40 świń zachorowało na biegunkę. Przyjechał weterynarz, zdiagnozował kolibakteriozę, zapisał antybiotyk. W sierpniu Jakubczyk ponownie wezwał weterynarza.
Tym razem 20 tucznikow zapadło na mykoplazmowe zapalenie płuc. Weterynarz zwrócił Jakubczykowi uwagę, że ustawienie karmników dla świń jest niewłaściwe, bo wszystkie zwierzęta nie mają dostępu do paszy w tym samym czasie, co jest elementarzem dla hodowcy.

W październiku zadzwonił do Jakubczyka Marcin Stolecki, przedstawiciel Woźnieckiego, a kilka dni później przyjechał osobiście, żeby obejrzeć tuczniki: - Świnie ważyły jakieś 80 kilogramów, a powinny - około 110 - relacjonuje Stolecki. - Warunki były katastrofalne, koryta puste, w kojcach nie było słomy, za to stało w nich 10 cm wody.

Nie wiedziałem, jak to opisać

Stolecki dał się przekonać, że Jakubczyk doprowadzi chlewy do porządku i w ciągu miesiąca utuczy świnie do umówionej wagi. Skarżył się, że ktoś nie wywiązał się z obiecanej dostawy paszy.
Dziesiątego grudnia do Zbójna przyjechał Paweł Bujalski, przedstawiciel Marszala. Jakubczyka nie było w domu. Było już ciemno, więc nie nalegał, żeby żona gospodarza wpuściła go do chlewa.
- Słyszałem odgłosy świń, to mnie uspokoiło. Ten rolnik sprawiał wcześniej pozytywne wrażenie. Gdy byłem w Zbójnie latem, pomieszczenia wydawały się zadbane, widziałem samochody, kombajn, nic podejrzanego.
Następnego dnia Jakubczyk sam zadzwonił do Morąga. Powiedział, że waga świń stanęła na 80 kilogramach, bo dostawca nie dostarczył paszy.

Pracownik Marszala zaproponował, że firma dostarczy do Zbójna paszę, ale Jakubczyk odmówił, stwierdził, że ma swojego dostawcę.
Bujalskiemu sprawa nie dawała spokoju. Wsiadł w samochód i pojechał do Zbójna.
Tym razem Jakubczyk już niczego nie ukrywał. Otworzył chlewy.
- Nawet nie wiem, jak to opisać - relacjonuje Bujalski. - Przez dłuższy moment nie wiedziałem nawet co powiedzieć, bo taki obraz widziałem pierwszy raz w życiu. Zadzwoniłem do szefa, a stamtąd od razu pojechałem na policję.

Przeczytaj także: Mieszkaniec Lubicza znęcał się nad psami. Brakowało im nawet wody!

Właściwe warunki

W chlewach była cisza. Żadnego smrodu, bo kilka dni wcześniej chwycił ostry mróz i temperatura trzymała się na poziomie minus 15 stopni.
- To była jedna wielka masa. Świnie leżały zatopione w wodzie z gnojówką i resztkami słomy. Można było po tym wszystkim chodzić jak po kamieniach.
Formalnie doniesienie złożył lekarz z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Golubiu-Dobrzyniu.
Policja zawiadomienie przyjęła, po czym... umorzyła dochodzenie.
"W toku czynności nie potwierdzono, aby Stanisław Jakubczyk przetrzymywał zwierzęta w niewłaściwych warunkach. Bezpośrednią przyczyną padnięcia zwierząt nie były warunki bytowania czy niewłaściwa pasza (która z uwagi na jej kaloryczność mogła przyczynić się do osłabienia stada i zwiększenia podatności na infekcje), ale zewnętrzna, nieustalona do chwili obecnej choroba".
Pod kwitem umorzenia podpisał się aspirant Łukasz Pietrzak.
Kilka dni później aspirant Pietrzak nagle zmienił zdanie i wszczął dochodzenie "o znęcanie się nad żywcem wieprzowym" który przetrzymywany był "w rażących warunkach, w stanie skrajnego zaniedbania, bez odpowiedniego pokarmu, co doprowadziło do wyczerpania i śmierci zwierząt".

Mamy kapitalizm

Weterynarze musieli odczekać aż puszczą mrozy, aby pobrać do analizy preparaty; zabrali do zbadania 10 głów. Z jednej ze świń udało się pobrać narządy wewnętrzne. Większość zwierząt, w stanie daleko posuniętego rozkładu wywieziono do spalarni w Olszówce.
- To jest największa tego typu sprawa z jaką się zetknąłem - przyznaje prof. Zygmunt Pejsak, który pracował nad ekspertyzą dla golubskiej prokuratury. - Niestety, nie ma żadnych regulacji, która dawałaby inspektorom weterynarii możliwość sprawdzenia przewidywalności rolnika. Mamy kapitalizm, każdy odpowiada za siebie. Takie sytuacje zdarzają się, według moich szacunków raz na 10 tysięcy przypadków. Ale nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim dramatem jak w Zbójnie.

Zdechły z nadmiaru

Stanisław Jakubczyk ma 42 lata i podstawowe wykształcenie. Gospodarzy na 21 hektarach razem z żoną i dziećmi. Przyznaje, że od lat ma problem z zadłużeniem, bo odziedziczył je przejmując gospodarstwo.
Na początku gospodarz nie przyznał się do zarzutów prokuratorskich. Twierdził, że całą winę ponosi miejscowy bank spółdzielczy:
- Bank wiedział o dostawie świń. Obiecywali kredyt na zakup paszy, a później odmówili. Wszystko dlatego, że miałem 40 tysięcy kredytu konsumpcyjnego. Raz spóźniłem się z ratą 2,6 tys. złotych i wpisali mnie na listę nierzetelnych klientów w Biurze Informacji Kredytowej. Nie mogłem dostać kredytu, więc nie miałem skąd wziąć paszy.
Jakubczyk twierdzi, że sytuacja go przerosła:
- Jak świnie zdechły, nie sprzątałem tego wszystkiego, jeno wziąłem sznur i poszedłem się powiesić, ale żona weszła i zdążyła mnie uratować.
Anna Jakubczyk utrzymuje, że nie miała pojęcia, co działo się w chlewach. Zajmowała się dziećmi. Na męża była w tamtym czasie zła, więc rzadko rozmawiali.
Jakubczyk przekonywał prokuratora, że zabił świnie nieświadomie, kupując wygłodzonym zwierzętom paszę wysokobiałkową na targowisku: - Wsypałem im. Mogły się nażreć do woli. To był błąd, trzeba było im tę paszę dawkować. I tak w krótkim czasie padły wszystkie. Wcześniej kupowałem pasze w Golpaszu i firmie Radeckiego.

Wygłodzone zwierzęta pożerały się nawzajem, w ten sposób zjedzonych zostało co najmniej 39 świń.

Nikt nie słyszał?

Według prokuratora Jakubczyk mija się z prawdą. W obu firmach nie ma śladu po zakupach Jakubczyka. Świnie padały przez dłuższy czas, tygodniami stały w gnojówce zmieszanej z wodą, która rozlała się z nieszczelnego węża. Na szczątkach odnaleziono ewidentne znamiona wygłodzenia: kręgozrosty, nadnaturalnie duże głowy, guzy biodrowe.
Wygłodzone zwierzęta pożerały się nawzajem, w ten sposób zjedzonych zostało co najmniej 39 świń. Silniejsze żywiły się martwym rodzeństwem, jednocześnie przenosząc dalej chorobę jelit.
W pomieszczeniach nie było okien, zwierzęta próbowały zachować ciepło grupując się w jednym miejscu.
Sekcja wykazała, że wygłodzone zwierzęta próbowały żywić się obornikiem.
Średnia waga tucznika wynosiła 37 kilogramów.
- W takich sytuacjach można liczyć jedynie na interwencję sąsiadów - mówi prof. Pejsak. - Nie wierzę, żeby nikt nie słyszał dziwnych odgłosów i żeby nikt nie wiedział, że ten rolnik ma problem.
Paweł Bujalski: - Nie potrafię tego pojąć. Nie sądzę, żeby ten człowiek miał złe intencje, gdy przyjechałem był kompletnie załamany. Ale wystarczyłoby, żeby do nas zadzwonił. W sytuacjach kryzysowych wysyłamy natychmiast swojego weterynarza i w ciągu jednego dnia załatwiamy transport tuczników w bezpieczne miejsce.
Jakubczyk: - Nie zdawałem sobie sprawy, że zżerają się nawzajem, dopiero później to zobaczyłem.Chciałem sprzedać świnie do kuzyniaków, ale nie chcieli kupić. Rozdać? Nie pomyślałem. Nie potrafię tego wszystkiego wytłumaczyć.
Adwokat zaproponował dla Jakubczyka 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu. Sąd uznał, że to za mało, orzekł 10 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata.

PS. Nazwisko rolnika zostało zmienione

Wyświetl większą mapę

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska