Podrobione podpisy pod wnioskiem o referendum we Włocławku

Włocławska prokuratura po raz kolejny od rozpoczęcia śledztwa w sprawie fałszowania podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum poinformowała o dotychczasowych ustaleniach. A wskazują one na to, że ponad 100 podpisów, które znajdują się pod wnioskiem referendalnym, mogło być podrobionych. Bo tylu włocławian przesłuchanych w tej sprawie nie potwierdziło, że to ich parafki znajdują się na listach, które do komisarza wyborczego złożyła grupa referendalna.

Czytaj: Referendum w sprawie odwołania prezydenta Włocławka nieważne [zdjęcia, wideo]

Na jakim etapie jest włocławskie śledztwo? Jak powiedział nam prokurator Wojciech Fabisiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Włocławku, wykonywana jest między innymi analiza porównawcza dwojakiego rodzaju list - tych, które znajdują się pod wnioskiem referendalnym i tych, które zostały dołączone do wcześniejszego wniosku o uwzględnienie w budżecie państwa pieniędzy na rozpoczęcie budowy drugiego stopnia na Wiśle w okolicy Nieszawy. Po co ta analiza? - Chodzi o wytypowanie osób, których dane zostały zamieszczone na obu listach celem weryfikacji autentyczności podpisów - wyjaśnia prokurator Fabisiak.

To ma także związek z treścią zawiadomienia, które wpłynęło do prokuratury i sugestią, że przy zbieraniu podpisów pod wnioskiem referendalnym mogły być wykorzystane dane osób, które wcześniej poparły wniosek o zapisanie w budżecie państwa pieniędzy na budowę kolejnej tamy.

Śledczy uważają ponadto, że ta analiza porównawcza pozwoli na zawężenie grupy osób, które mogą być wytypowane do przesłuchania w charakterze świadków, po to, by ustalić, czy podpisy przy ich imieniu i nazwisku są autentyczne.

Przypomnijmy, że pod wnioskiem o odwołanie prezydenta Włocławka znalazło się ponad 14 tys. podpisów. Referendum odbyło się w niedzielę, ale nie jest wiążące, bo do urn poszło niecałe 10 tys. mieszkańców spośród ponad 90 tys. uprawnionych.

Czytaj: W samo południe: Referendum, czyli głosowanie nogami