Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felicja Gwincińska nie żyje, miała 74 lata. Teraz z góry będzie oglądała Bydgoszcz

pio, ast
Felicja Gwincińska (1939-2013).
Felicja Gwincińska (1939-2013). Archiwum GP
Po długiej chorobie zmarła Felicja Gwincińska. To m.in. honorowa obywatelka miasta Bydgoszczy, przewodnicząca Rady Miasta. Bydgoszczanie mówili "Matka miasta". I wiadomo było, że Gwincińską mają na myśli.

Felicja Gwincińska zmarła w czwartek po południu, w wieku 74 lat, po długiej i ciężkiej chorobie.

Pod koniec września przedstawiciele Rady Miasta wręczyli Gwincińskiej tytuł Honorowego Obywatela Miasta. To w uznaniu jej zasług dla Bydgoszczy. Wyróżnienie odebrała, leżąc już w szpitalu.

Gwincińska przez 19 lat była radną a przez dwie kadencje - przewodniczącą Rady Miasta. W przeszłości była też wicewojewodą bydgoskim. Przez cztery kadencje kierowała zaś Towarzystwem Muzycznym im. Ignacego Jana Paderewskiego.

Matka Bydgoszczy - tak mówili przedstawiciele różnych partii politycznych. I każdy wiedział, że to o panią Felicję chodzi.
Gwincińska była uważana za sympatyczną i bezpośrednią osobę. Z zawodu nauczycielka, umiała zaprowadzić spokój. Nawet wśród radnych, na sesji. - No, ale co ty teraz robisz? - pytała niesfornego radnego. I robiła się cisza.

Stefan Pastuszewski, radny PiS, przyznaje: - Przede wszystkim była bardzo ciepłą osobą. Sporo rzeczy nas dzieliło, ale na pewno łączyła kultura i troska o Bydgoszcz. Miałem wrażenie, że ponieważ uczyła kiedyś najmłodsze dzieci, do nas też mówiła trochę jak do dzieci. Nawet jeżeli na sesji mówiłem coś, z czym się nie zgadzała, nie przerywała mi. Mówiła tylko: "O, Stefan znowu broni demokracji". Ona zwracała się do mnie "Stefciu", ja do niej per pani. Jakoś nie śmiałem przejść na ty...

Była też uparta. - Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu - zaznacza Roman Jasiakiewicz, obecny przewodniczący Rady Miasta.- Postarała się, a wręcz stanęła na głowie, żeby w Bydgoszczy powstał pomnik Kazimierza Wielkiego. Ona sama też była wielka - stwierdza.

- I nie trzymała ludzi na dystans. Mówiąc niemal wszystkim po imieniu sprawiała, że ważne sprawy, o których mówiła stawały się każdemu bliższe, mniej oficjalne - wspomina Jasiakiewicz.

Nasi rozmówcy zaznaczają, że na każdy sposób starała się Bydgoszcz promować szeroko na arenie ogólnopolskiej. - Organizowała obiady czwartkowe w Ostromecku - wspomina Jan Szopiński, zastępca prezydenta miasta. - Zapraszała na nie przedstawicieli różnych opcji politycznych. Efektem tych spotkań był m.in. rozwój prywatnego mecenatu nad wieloma przedsięwzięciami w Bydgoszczy. Przy stole gasły spory - podkreśla Szopiński.

Na tę cechę zwraca też uwagę Konstanty Dombrowicz, były prezydent Bydgoszczy: - Felicja Gwincińska była człowiekiem przez duże "C". Stawiała interes miasta poza interes partyjny. Wiele razy się różniliśmy, bo przecież przez wiele lat należała do SLD a dopiero ostatnio przeszła do mojego ugrupowania "Miasto dla Pokoleń". Można więc powiedzieć, że to była trudna przyjaźń, ale z korzyścią dla miasta - mówi z naciskiem.

- Myślę, że jej zasługi dla Bydgoszczy, zwłaszcza dla kultury są ogromne. Ostatni raz widzieliśmy się w lutym. Wiedziała już o swojej chorobie, ale mimo to była pełna energii, nadal była skłonna robić coś dla swojego miasta - opowiada Dombrowicz. - Wybierałem się do niej, ale już nie zdążyłem. Szkoda. Mam nadzieję, że z "tamtej strony" nadal będzie się przyglądać Bydgoszczy...

Nasi rozmówcy, choć pozostający pod świeżym wrażeniem smutnej wiadomości, zgodnie sugerowali, że w przyszłości warto pomyśleć o uhonorowaniu Felicji Gwincińskiej w znaczący sposób. - Może nadając jej imię ulicy albo skwerowi? - zastanawia się Konstanty Dombrowicz. - Zasłużyła na to - mówi z przekonaniem.
Pierwszy raz zetknęłam się z Felicją Gwincińską kilkanaście lat temu. Była przewodniczącą rady miasta. Na mnie, początkującym wtedy dziennnikarzu, zrobiła wrażenie sztuką panowania nad grupą kilkudziesięciu rozgadanych radnych, kiedy zbliża się ważne głosowanie. Ona to potrafiła: po jej słowach dorośli mężczyźni kruszeli jak skarceni chłopcy. W tym roku - przez chorobę, mniej aktywna - rzadziej bywała na sesjach. Gdy z nią ostatnio dłużej rozmawiałam, rezygnowała właśnie z kierowania Towarzystwem Muzycznym. Mimo to mówiła, że choć chce odpocząć, zwolnić, to nadal zamierza pomagać w przypominaniu, kim był Ignacy Jan Paderewski. Bo jedno na pewno o Felicji Gwincińskiej można powiedzieć: obchodziło ją miasto, w którym żyła. Mówiła o nim z pasją i zaangażowaniem. Taką ją zapamiętam, nie wykreślając numeru telefonu pani Felicji z notesu...
Anna Stasiewicz

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska