Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaskakujący zwrot akcji. Matka, której chcieli pomóc Czytelnicy była pijana. Odebrano jej szóstkę dzieci

(PA)
Zachowanie nieodpowiedzialnych rodziców oceni sąd
Zachowanie nieodpowiedzialnych rodziców oceni sąd Aleksandra Pasis
Sześcioro rodzeństwa przebywa w placówce w Białochowie. Matka miała ponad promil alkoholu, a ojciec - ponad dwa. Los dzieci w rękach sądu.

Takiego scenariusza nikt chyba się nie spodziewał. Chodzi bowiem o rodzinę Wycińskich ze wsi Wiktorowo w gm. Gruta, których los opisywaliśmy kilka dni temu w "Pomorskiej".

Po naszym artykule mnóstwo Czytelników deklarowało pomoc pani Marlenie. Chcieli przygotować paczki z ciuszkami dla maluchów i żywnością. Słali słowa otuchy.

W poniedziałek jednak dotarła do nas niespodziewana wiadomość. Sześcioro rodzeństwa w wieku od półtora roczku do ośmiu lat w niedzielę wieczorem trafiło do Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Białochowie.

Przeczytaj także: Powiat grudziądzki. Wodę czerpie ze studni. Pani Marlena w biedzie żyje z szóstką dzieci [zdjęcia]

Los sześciorga rodzeństwa w rękach sądu

Powód? Interwencja policjantów, którzy obawiając się o zdrowie i bezpieczeństwo dzieci podjęli decyzję o zabraniu ich z rodzinnego domu.

- Na alarmowy telefon zadzwonił mężczyzna mówiąc, że jego pijana żona opiekuje się dziećmi - relacjonuje Marzena Solochewicz - Kostrzewska, rzeczniczka prasowa policji w Grudziądzu. - W mieszkaniu panował bałagan. Potwierdziło się to, że matka była nietrzeźwa. Okazało się też, że ojciec był po "paru głębszych".

O dalszym losie dzieci zdecyduje sąd rodzinny. Postępowanie nieodpowiedzialnych rodziców także oceni sąd.

"Nic drastycznego się tam nie działo..."

Wycińscy byli m.in. pod opieką Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Grucie. Od dwóch lat odwiedzał ich asystent rodziny.

Na pytanie "Pomorskiej", jaka praca została wykonana, aby poprawić funkcjonowanie rodziny, Monika Wróbel, szefowa GOPS-u zasłoniła się tajemnicą służbową.

Rodzina miała założoną też "niebieską kartę" od połowy maja. Maluchy, które chodzą do szkoły odwiedzali w domu wychowawcy. Jak stwierdziła dyrektorka podstawówki Barbara Dryszczyk, nie zauważyli oni, aby coś drastycznego się tam działo.

Jak udało się dowiedzieć "Pomorskiej", dzieci (Wiktoria 8 lat, Kinga 7 lat, Kacper 5 lat, Marcin 4 lata, Jacek 3 lataka i Sandra 1,5 roczku) w momencie przekazania do placówki w Białochowie były bardzo zaniedbane.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska