MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szef Falubazu w Toruniu: - Nie było rozmów o przełożeniu meczu

(jp, wg)
Robert Dowhan w czwartek przedstawił swój punkt widzenia po skandalu w finale ekstraligi.
Robert Dowhan w czwartek przedstawił swój punkt widzenia po skandalu w finale ekstraligi. Lech Kamiński
Robert Dowhan przemawiał na sesji toruńskiej rady miasta w czwartek. Zaprzeczył informacjom, że wstępnie zgodził się na przełożenie finałowego meczu.

Dowhan jest prezesem stwarzyszenia ZKŻ Zielona Góra, które z kolei posada większościowy pakiet akcji Falubazu. W praktyce jest prezesem zielonogórskiego klubu żużlowego.

- Nie przyjechałem tutaj, aby kogokolwiek oskarżać, aby wprowadzić niepokój, aby wysuwać jakiekolwiek wnioski - zaczął swoją przemowę prezes Falubazu. - Chciałbym państwu powiedzieć, że od niedzieli nie mogę sobie znaleźć miejsca, nie mogę pogodzić się z tym, co się stało. I uznałem, że takim momentem i dobrym miejscem będzie sesja rady miasta, państwa obecność, wspaniałe miasto, miasto sportu, z którego bierzemy przykład. U nas nie ma tak nowoczesnego obiektu, jakim jest przepiękny i funkcjonalny stadion żużlowy, stadion, który jest marzeniem każdego klubu, który bawi się w taką dyscyplinę sportu. My w Zielonej Górze nie mamy takich możliwości, nasz obiekt jest ciągle modernizowany, nie ma elektronicznego systemu. (...) Przykro nam z tego powodu, że wypadkowi uległ znakomity zawodnik. Trzymaliśmy kciuki za Tomasza Golloba. Chcę jasno podkreślić, że krążące różne opowieści dziwnej treści związane z rzekomymi ustaleniami, SMS-ami czy rozmowami nie miały w ogóle żadnego miejsca. Jesteśmy ludźmi sportu, a idea fair play, walki do końca i regulamin mówi o tym, żeby zawsze do końca walczyć i nigdy nikt nie jest na przegranej pozycji, szczególnie, że Toruń wygrał co prawda minimalnie, ale wygrał i to była zawsze przewaga.

- Ostatnie wydarzenia w Toruniu śledziło poprzez stację telewizyjną prawie 400 tys. odbiorców. To rekordowy wynik telewizji, która transmituje to na cały świat. Mecz piłki nożnej, który odbywał się równolegle w innej stacji komercyjnej oglądało zaledwie 100 tys. Liczyliśmy na taką samą frekwencję w Zielonej Górze, gdzie oprócz widowiska niesiemy też marketing, reklamy i nazwę naszych miejscowości. Niestety tak się nie stało. Jako człowiek sportu nie zgadzam się z takimi rzeczami, które się dzieją. Ale one są za nami. Powinniśmy iść do przodu, zostawić to na bok. My jako strona nie będziemy występować w komisjach, regulaminach. Źle by się stało, gdyby Toruń został ukarany, bo nie będą ukarani działacze, tylko mieszkańcy, a przede wszystkim kibice. Kibicom również umożliwiliśmy wjazd do Zielonej Góry, bo klub nie przyjął na siebie odpowiedzialności. Liczę na to, że sport w Toruniu nadal będzie na wysokim poziomie i życzę państwu - przede wszystkim mieszkańcom i kibicom - abyśmy w przyszłym roku spotkali się w wielkim finale, ale nie w takich okolicznościach jak miało to miejsce w niedzielę - dodał Dowhan, a jego występienia radni przyjęli oklaskami.

Przeczytaj także: Adrian Miedziński: Chcieliśmy odjechać te zawody

Dowhan: nie było żadnych SMS

- Jak pan skomentuje informacje, że wstępnie wyraził pan zgodę na przełożenie meczu, by potem się z tego wycofać?

Dowhan: - Nie było żadnych SMS-ów i żadnych rozmów. Była normalna rozmowa z jednym z właścicieli klubu. Taką rozmowę zawsze odbywam ze wszystkimi działaczami klubowymi, którzy są w różnych miastach. Nas też obliguje regulamin i ten regulamin mówi wszystko, co trzeba zrobić. Ze strony Torunia nie wpłynęła do nas żadna oficjalna prośba o to, aby przełożyć te zawody - czy w sobotę, czy w niedzielę. Natomiast jakieś tam niedomówienia i teksty, które dzisiaj krążą wymyślone przez ludzi w internecie czy na mieście, nie mają żadnego uzasadniania.

- Czy Falubaz będzie się domagał odszkodowania?

Dowhan: - Tak, oczywiście będziemy się domagać, bo nie czujemy się tutaj winni. Nie wyobrażam sobie, aby klub z Torunia nie był świadomy tego, co zrobił i trzeba te krzywdy i utracone korzyści naprawić. Nie chciałbym rozmawiać o kwotach. Klub z Torunia naraził nas na bardzo duże straty, które trudno wycenić, bo nie wszystko można wycenić w pieniądzach. Można wszystko kupić za pieniądze, ale nie kupi się szacunku.

Prezydent: namawiałem, ale może za późno?

W sprawie finału wypowiedział się także Michał Zaleski, prezydent Torunia:- Sytuacja, która miała miejsce w niedzielę w toruńskim i polskim żużlu zaskoczyła mnie i zasmuciła. Jestem przekonany, że był to incydent, który nie wpłynie na wartość toruńskiego sportu, w tym szczególnie żużla. Bardzo liczę na dobre przygotowanie przyszłego sezonu i na to, że kibice toruńscy nadal będą kochali sport żużlowy tak jak robili to do tej pory. Wypowiedzi ze strony zarządu Unibaksu jeszcze nie otrzymałem, ale mam nadzieję, że ją niedługo otrzymam. Decyzje komisji orzekającej, a później ewentualnie kontrola tych decyzji przez trybunał mogą się mieścić tylko i wyłącznie w zakresie regulaminowym, Jest oczywiste, że konsekwencje finansowe, jeżeli takowe będą, musi ponieść klub sportowy Unibax, bo to będzie warunkiem także udziału w startach w przyszłym sezonie. Mam nadzieję, że te konsekwencje finansowe nie spowodują pogorszenia przygotowania później startu w przyszłym sezonie.

- Czy rozmawiał pan z Romanem Karkosikiem, przekonując go, aby jednak doszło do spotkania? - pytali dziennikarze.

- Być może moja rozmowa była zbyt późno - tak rozmawiałem. Bardzo gorąco prosiłem o to, aby jakiekolwiek decyzje nie będą, sprzyjały sportowi, sprzyjały temu, aby kibice zawsze, nawet w sytuacji spodziewanej wielkiej porażki mogli swoich zawodników zobaczyć walczących na torze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska