Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć szefa z bydgoskiego PZU. Proces w rozsypce; świadkowie wezwani... omyłkowo

mc
Piotr Karpowicz zginął od kuli w 1999 roku przed siedzibą bydgoskiego PZU. W 2008 roku uniewinniono najważniejszych oskarżonych. Przedtem prokuratura zarzucała zlecenie zabójstwa Tomaszowi G., dealerowi Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy. Wykonawcę rzekomego wyroku miał według śledczych znaleźć gangster Henryk L. Obecny proces rozpoczął się w 2011 roku.
Piotr Karpowicz zginął od kuli w 1999 roku przed siedzibą bydgoskiego PZU. W 2008 roku uniewinniono najważniejszych oskarżonych. Przedtem prokuratura zarzucała zlecenie zabójstwa Tomaszowi G., dealerowi Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy. Wykonawcę rzekomego wyroku miał według śledczych znaleźć gangster Henryk L. Obecny proces rozpoczął się w 2011 roku. archiwum
Na sali zabrakło oskarżonych, a dwaj świadkowie, którzy przyszli zostali wezwani omyłkowo. Tak wyglądała rozprawa w procesie dotyczącym morderstwa Piotra Karpowicza.

Tomasz G., główny oskarżony o zlecenie zabójstwa w 1999 roku Karpowicza, ówczesnego dyrektora Oddziału Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka w Bydgoszczy, nie przyszedł na rozprawę, bo już wcześniej zapowiedział swoją nieobecność. W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zabrakło wczoraj jednak nie tylko niego.

Ława oskarżonych świeciła pustkami. Nie przyszedł Henryk L. "Lewatywa", były boss bydgoskiego gangu i Adam S. "Smoła" - domniemany cyngiel (według śledczych to on miał zastrzelić szefa ubezpieczalni na parkingu przed siedzibą PZU).

Czytaj: Proces w sprawie śmierci dyrektora PZU. Prokurator Bednarczyk pod gradem pytań

Jak to możliwe? "Lewatywa, który od ubiegłego roku przebywa w areszcie, odmówił udziału w rozprawie. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, rzekomo z powodów zdrowotnych. Z kolei "Smoła", którego zatrzymaniem na terenie Niemiec w maju ubiegłego roku chwaliła się policja, został zwolniony z aresztu kilka tygodni temu. Prawdopodobnie znów wyjechał za granicę.

Jedynymi osobami, które przyjęły wezwanie do sądu i przyszły na rozprawę, byli dwaj nowi świadkowie. Gdy sędzia Mieczysław Oliwa wezwał świadka Janusza M., by podszedł do pulpitu w celu złożenia zeznań, z sali padło niemal jednocześnie: - Jest nas dwóch.

Sąd omyłkowo wezwał mężczyzn o tym samym nazwisku. I żaden z nich nie był tym świadkiem, o którego chodziło. Wczoraj miał zeznawać Janusz M., właściciel bydgoskiego kantoru.

Czytaj: Proces o zabójstwo Piotra Karpowicza. Były gangster mówi, że kłamał na zlecenie

To nie koniec zaskakujących splotów wypadków z wczorajszej odsłony procesu. Na poprzedniej rozprawie sąd zdecydował o powołaniu na świadka Tomasza B., "Kadafiego". Policja przysłała do sądu pismo z wyjaśnieniem, że nie udało się mu dostarczyć zawiadomienia, bo... B. się wyprowadził. A nie jest to anonimowa postać. Prokuratura prowadzi największe narkotykowe śledztwo ostatnich lat w sprawie gangu, którym miał właśnie kierować "Kadafi". I w tej sprawie niecały miesiąc temu domniemany herszt został zwolniony z aresztu.

- Jak to możliwe, że nie wiadomo, gdzie jest człowiek, o którym mówi cała Bydgoszcz? - dziwi się jeden z adwokatów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska