Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel z Inowrocławia znów przemierzył na rowerze setki kilometrów. Trasą Wyścigu Pokoju

(FI)
Tomasz Furman w Berlinie, pod słynną wieżą telewizyjną.
Tomasz Furman w Berlinie, pod słynną wieżą telewizyjną. Archiwum Tomasza Furmana
Tym razem jechał trasą Berlin-Praga-Warszawa. Tą sama, na której ścigali się Szurkowski, Szozda, Królak, Schur i wielu innych.

Kolarze nie pokonują już trasy Wyścigu Pokoju. Zrobił to natomiast ostatnio, Tomasz Furman z Inowrocławia. Oczywiście jadąc na rowerze.

Pan Tomasz jest nauczycielem Zespołu Szkół im. Marka Kotańskiego. Lubi sportowe wyzwania. Biega maratony, co roku latem przejeżdża samotnie długie trasy na rowerze. Na jednośladzie dotarł do Liverpoolu. Podróżował wzdłuż granic Polski, pokonując ponad 3600 kilometrów. W tym roku ruszył trasą popularnego Wyścigu Pokoju.

Pomysł na wyprawę zrodził się dwa lata temu. W drodze do Liverpoolu. - Jechałem przez małe niemieckie miasteczko. Zatrzymałem się na chwilę, bo był tam festyn. Podjechał do mnie na starym wyścigowym rowerze Niemiec. Zainteresowało go dlaczego do bagażnika mam przytroczoną niemiecką chorągiewkę. Wytłumaczyłem mu, że zawsze zakładam chorągiewkę kraju przez, który przejeżdżam. Starszy pan wyściskał mnie i wtedy okazało się, że jest to sam Gustaw Schur, legenda niemieckiego kolarstwa, uczestnik Wyścigów Pokoju - opowiada Furman. Schur obchodził 80-te urodziny i był gwiazdą festynu. Okazało się też, że w miejscowości, do której zajechał inowrocławianin mieści się Muzeum Wyścigu Pokoju. - Wtedy obiecałem sobie, że przejadę jego trasę - wspomina pan Tomasz.

29 czerwca Furman wystartował z Inowrocławia. Drogi w Polsce i Czechach, po których wytyczano trasę wyścigu, nie zmieniły się wiele. W Niemczech było inaczej. - Dziś są tam trasy szybkiego ruchu. Na rowerze nie da się na nie wjechać. Musiałem więc poruszać się bocznymi traktami - relacjonuje.

W Niemczech i Czechach inowrocławianin przekonał się, że legenda wielkiego wyścigu wciąż jest żywa. Miejscowi nie tylko pamiętają tamtych wielkich sportowców, ale cenią tych, którzy ruszają ich śladami. - Pogłoski o tym, że pokonuję tę trasę rozchodziły się od pola kempingowego do pola kempingowego. Na żadnym z nich nie wzięto ode mnie ani jednego euro za rozbicie namiotu. To było niesamowite - chwali pan Tomasz. Inowrocławianin pokonał 1800 kilometrów w 11 dni. 9 lipca zameldował się w Dąbrowie Biskupiej.

- Tam czekała już na mnie moja żona Barbara. Dzień później razem wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy nad morze - opowiada nauczyciel.

Po czterech dniach jazdy w słońcu i ulewie, państwo Furmanowie zameldowali się na kempingu w Stegnie. Tym samym, na którym wypoczywali 30 lat wcześniej, jako młode małżeństwo.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska