Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan ambasador ćwierka

rozmawiał Jacek Deptuła
Ambasador podczas spotkania ze studentami w Toruniu.
Ambasador podczas spotkania ze studentami w Toruniu.
Amerykanie zdają sobie sprawę, że tracą sympatię w Polsce. Czy otwarty i sympatyczny ambasador USA to zmieni?

Rozmowa ze Stephenem D. Mullem, ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce.

- Tuż przed nominacją na ambasadora USA w Polsce napisał pan na twitterze, że woli zimę w Polsce niż huragan Sandy w Waszyngtonie. Aż tak lubi pan Polskę czy boi się huraganów?
- (śmiech) Bo to prawda! Kiedy zaproponowano mi stanowisko ambasadora w Warszawie, bardzo się ucieszyłem. W Polsce spędziłem wcześniej siedem lat i powróciłem tu jako ambasador. Miałem z waszego kraju bardzo dobre wspomnienia, które się znów potwierdziły.

- Film z pracownikami ambasady USA próbującymi wymówić trudne polskie słowa, który umieścił pan w interne- cie, zrobił furorę. Czy ktoś już potrafi wymówić "chrząszcz brzmi w trzcinie"?
- W ambasadzie pracujemy nad tym cały czas, o proszę: "sząszcz bźmi w szcinie"... (śmiech).

Czytaj: Stephen Mull, ambasador Stanów Zjednoczonych Ameryki w redakcji Gazety Pomorskiej [zdjęcia, wideo]

- W kapitalny sposób wykorzystujecie możliwości inter- netu do kontaktu z Polakami - dyskutuje pan z nami na twitterze, YouTubie, komentuje swoje podróże po Polsce. To nowy zwyczaj dyplomatów USA?
- Nie tylko my używamy takich narzędzi w dyplomacji, ale ja zawsze byłem fanem internetu. Pamiętam, jak przed czterema laty sekretarz stanu Hillary Clinton namawiała nas, że powinniśmy rozpocząć rewolucję w kontaktach ze zwykłymi obywatelami. Na tym właśnie polega siła demokracji, by w bezpośrednim kontakcie zdobywać wiedzę i budować autorytet kraju. Nie wszystko przecież załatwia się na dyplomatycznych salonach.

- Jednak w Europie sympatia do Ameryki spada. Spotyka się pan w związku z tym z agresją ze strony internautów?
- Raczej nie, choć zawsze znajdą się ludzie niezadowoleni z działań Stanów Zjednoczonych. Ale dyskutując z internautami najczęściej spotykam się z sympatią i życzliwością. Na twitterze każdy może ze mną porozmawiać, zapraszam więc i każdemu postaram się odpowiedzieć, mimo że nie zawsze wystarcza czasu.

- Dawniej uchodziliśmy w Europie za "konia trojańskiego" Ameryki, a dziś ledwo co trzeci Polak uznaje przywództwo USA w świecie. Dlaczego tak szybko maleje sympatia do Stanów?
- To zjawisko jest rzeczywiście niepokojące, mam na myśli nie tylko stosunki polsko-amerykańskie, ale i amerykańsko-europejskie. Złożyło się na to wiele czynników, począwszy od uczestnictwa Polski w wojnie w Iraku, za które jesteśmy wdzięczni. Ale czuję też wasze rozczarowanie brakiem kontraktów na Bliskim Wschodzie.
Duże znaczenie w waszej ocenie USA ma na pewno śmierć 40 polskich żołnierzy w Afganistanie, jest jeszcze kwestia tarczy antyrakietowej i ciągnąca się sprawa wizowa. Z osobistego doświadczenia wiem, jak to bolesny problem dla Polaków. Jesteśmy przyjaciółmi, ale statystyki są ciągle niekorzystne dla Polski - nadal wiz nie otrzymuje 10 procent chętnych. Wiem, że to jest odbierane w Polsce bardzo źle, ale idzie na lepsze. Prezydent Barack Obama obiecał podczas spotkania z prezydentem Komorowskim, że wraz z Kongresem będzie działał na rzecz zmiany niekorzystnych przepisów.

- Problem w tym, że to przez lata obiecywał również prezydent George W. Bush.
- No tak, jednak jesteśmy coraz bliżej celu. W przyszłym tygodniu Senat uchwali nowe przepisy w naszym systemie imigracyjnym...

- Jest jeszcze Izba Reprezentantów z większością republikańską.
- Zgoda, ale duża część z nich popiera nasz projekt. Oczywiście, nie mogę dać żadnych gwarancji, jakie decyzje ostatecznie zapadną, ale jestem wielkim optymistą.

- Czy tu chodzi o strach Amerykanów przed polskimi emigrantami?
- Zapewniam, że nie mamy obaw przed Polakami w Ameryce. Wręcz przeciwnie - Polonia jest pracowita i szanowana. Chodzi po prostu o twarde przepisy mówiące, że liczba odmów wiz musi być poniżej trzech procent, a tymczasem w Polsce nadal to około 9,5 procent.

- Może w takim razie konsulaty powinny mniej rygorystycznie analizować podania o wizy?
- Zgody na wydanie wizy przypominają trochę sprawę sądową. Bardzo bym chciał i byłoby mi o wiele łatwiej zadzwonić do konsula i zażądać, by wydawał więcej wiz. Ale każdy konsul musi interpretować podanie o wizę według amerykańskiego prawa. To, co mogłem zrobić, zrobiłem już w ubiegłym roku. Po przyjeździe poprosiłem naszego szefa wydziału konsularnego, by zrobił przegląd wszystkich odmów. Chciałem sprawdzić, czy każde odrzucenie wniosku jest uzasadnione. I, niestety, stwierdziłem, że odmowy były zasadne. Jednak na pewno jest ich mniej niż dawniej.

- Pracował pan w Polsce w połowie lat 80. i w połowie lat 90. To dwie różne epoki. Co pana uderzyło po przyjeździe do kraju w 2012 roku?
- Zacznę od tego, co się nie zmieniło. Przede wszystkim charakter Polaków. Z jednej strony jesteście zapracowani i poważni, a z drugiej przyjaźni i ze znakomitym poczuciem humoru. Tak było w 1984 roku i tak jest dzisiaj. Natomiast zmiany w Polsce są niesamowite - w 1986 roku np. Jerzy Urban oskarżył mnie... o szpiegostwo za kontakty z opozycją demokratyczną. Byłem pewny, że już tu nie wrócę. Kiedy przyjechałem za drugim razem w połowie lat dziewięćdziesiątych, to było jak sen. Do dziś pamiętam, że byłem bardzo zmęczony po długim locie. Ale wyszedłem na spacer i z zachwytem chodziłem po Warszawie przez sześć godzin. Ulice żyły, ludzie byli znacznie lepiej ubrani i częściej się u-śmiechali. W kioskach widziałem setki kolorowych gazet i czułem ten powiew wolności niespotykany w latach osiemdziesiątych. Kiedy przyjechałem pod koniec ubiegłego roku, dostrzegłem kolejne zmiany, szczególnie w środowis-kach młodzieży.
Mimo kryzysu widać, że zrobiliście duży skok gospodarczy. Wszędzie spotykam się z sympatią, chodzę do świetnych restauracji, sklepów, widzę nowoczesne firmy. Słowem - poczułem się, jak u siebie w domu.

- W województwie kujawsko-pomorskim jest pan po raz pierwszy?
- Tak, jesteście dziesiątym regionem, który odwiedziłem. Bydgoszcz to piękne miasto, szczególnie podobała mi się Wyspa Młyńska. Odwiedziłem też amerykańskich żołnierzy z bydgoskiego centrum NATO i Wojskowe Zakłady Lotnicze, w których remontujecie samoloty F-16. Do końca roku zamierzam odwiedzić wszystkie województwa, a szczególnie chcę zwrócić uwagę na amerykańskie inwestycje.

- Najgorętszy ostatnio temat to ujawnienie przez Edwarda Snowdena systemu inwigilacji PRISM. Angela Merkel zażądała rozmowy z prezydentem USA. To bardzo negatywnie zaważy na wizerunku pańskiego kraju.
- Myślę, że reakcja na opowieści Snowdena jest pewną przesadą. Każdy rząd ma przecież obowiązek ochrony swoich obywateli przed terroryzmem. A to nie znaczy, że amerykańskie służby podsłuchiwały wszystkie rozmowy i czytały każdego maila. Sprawdzaliśmy wyłącznie osoby podejrzewane o kontakty z terrorystami. Jeśli ktoś np. regularnie kontaktował się z osobami, co do których wiedzieliśmy, że mogą mieć związki z terrorystami, wówczas służby wywiadowcze zwracały się do naszych sądów o zgodę na sko-ntrolowanie elektronicznej korespondencji. Ale w każdym przypadku musiała być podstawa prawna. Na tym polega zapobieganie atakom terrorystycznym.

- Czyste reguły gry wymagają jednak jasnych odpowiedzi na pytanie: kto nad tym sprawuje kontrolę i w jaki sposób są wykorzystywane informacje?
- Myślę, że będzie można sprawdzić, czy ktokolwiek z naszych przyjaciół został poszkodowany w wyniku działania amerykańskich służb. Bardzo wątpię, by inwigilowano kogoś, kto nie miał związków z podejrzeniami o terroryzm. Problem w tym, że rząd żadnego kraju nie udostępnia danych operacyjnych służb specjalnych. Mogę jedynie zapewnić, że najlepsze kontakty Stanów Zjednoczonych są właśnie z krajami Europy i Unią Europejską. Spodziewam się, że zarzuty Europejczyków wobec USA będą w najbli-ższym czasie tematem wspólnych rozmów. Osobiście nie wierzę, by niewinni ludzie byli ofiarami nielegalnych operacji.

- Czy prezydent Barack Obama, jak twierdzą politycy, rzeczywiście odwraca się od Europy w kierunku Azji?
- Region azjatycki ważny jest także dla Europy, ale nie mam wątpliwości, że największym partnerem gospodarczym, politycznym i wojskowym dla Stanów Zjednoczonych jest Europa. To my wspólnie tworzymy ponad połowę światowej produkcji i utrzymujemy prawie 40 procent światowego handlu. W Europie mamy największe siły wojskowe, rośnie też liczba żołnierzy amerykańskich w Polsce. Na razie jest ich w Łasku niewielu, ale w 2018 roku powstanie baza tarczy antyrakietowej w Redzikowie z blisko 200 żołnierzami. Są już na to pieniądze, więc nie mam wątpliwości, że tarcza w Polsce powstanie.

- Kiedyś Henry Kissinger mówił, że z Europą jest duży kłopot, bo nie ma telefonu, pod który można dzwonić. Jak jest dziś?
- Oczywiście, dziś już wiemy, gdzie mamy dzwonić. Wspólnie z Unią podejmujemy wiele rozmów, jak ostatnio negocjacje o wolnym handlu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska