Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burzyńscy prowadzili piekarnię przy ul. Dworcowej blisko 100 lat

Jolanta Zielazna [email protected] tel. 52 32 63 139
Po szyldzie piekarni został tylko ślad na murze
Po szyldzie piekarni został tylko ślad na murze nadesłane
Po jednej z najbardziej rozpoznawalnych piekarni w Bydgoszczy został tylko ślad szyldu na ścianie. Smakiem bułek od Burzyńskiego zachwycało się kilka pokoleń bydgoszczan.

Mistrz Apolinary piekarnię miał przy ul. Dworcowej 24. Jego synowi zabrakło następcy, który by kontynuował rodzinne tradycje. Na początku lat dwutysięcznych skończył się bydgoski rozdział jednej z kilku piekarskich rodzin, które wrosły w to miasto i zapadły w pamięć starszych mieszkańców.

Przedwojenny rodowód ma jeszcze piekarnia mistrza Bigońskiego (choć Jego już zabrakło) i Chmielewskich. Michał Chmielewski zajmuje się głównie cukiernictwem, a piekarstwem w mniejszym zakresie.

Przeczytaj również: Nie żyje Zbigniew Bigoński z rodu słynnych bydgoskich cukierników [zdjęcia]

Apolinary Burzyński

Po szyldzie piekarni został tylko ślad na murze
(fot. nadesłane)

urodził się 16 lipca 1883 roku w Skokach (Wielkopolska). Wiele szczegółów z jego życia znamy tylko z rodzinnych wspomnień. I z zachowanych w bydgoskiej prasie (m.in. Expressie Bydgoskim i IKP) opowieści Bogdana Burzyńskiego.

Właśnie rodzinne przekazy podają, że Burzyńscy w Podobowicach (koło Żnina) mieli młyn zbożowy. Stamtąd Poldek w 1899 roku ruszył do Berlina. Chciał zostać piekarzem. W Berlinie miał swoją cukierenkę.

Gdy skończyła się wojna światowa, pod koniec 1918 r. przyjechał do Bydgoszczy. Już z żoną Heleną (ur. 2 maja 1895 r.)

W grudniu 1918 r. od Niemca Luksata kupił piekarnię przy ul. Dworcowej, pod ówczesnym numerem 87 (nr 24 po zmianie numeracji). I pod tym adresem piekarnia przetrwała do końca swego istnienia.

Na początku stycznia '19 prosił dotychczasowych klientów: "Proszę i mnie tem samym zaufaniem darzyć, co mego poprzednika, a starać się będę stale moich Szan. Odbiorców rzetelnie obsłużyć". Wpisał się więc Burzyński w tradycję miejsca.

W Bydgoszczy urodziły się dzieci Apolinarego i Heleny: najpierw w 1919 r. Wanda, cztery lata później - Bogdan.

Nowy piekarz szybko zdobył sobie uznanie piekarskiej braci, bo w 1923 roku wybrano go na cechmistrza, czyli starszego cechu. Jego kandydaturę zgłosili koledzy. Po dwóch latach zrezygnował, ale w 1928 roku wybrano go ponownie. W bydgoskim Archiwum Państwowym w zespole akt cechów zachowała się książka "protokularna" cechu piekarskiego, ale tylko z okresu 1922-1932.

Burzyński wkrótce został przewodniczącym komisji egzaminacyjnej dla mistrzów piekarskich, wszedł w skład komisji, która w porozumieniu z magistratem ustalała ceny.

Musiał cieszyć się zaufaniem, bo został wybrany do cechowego sądu honorowego, delegatem na zjazd rzemiosła w Poznaniu, a w 1931 roku koledzy zaproponowali go do składu polskiej delegacji na Międzynarodowy Kongres Piekarstwa, który odbywał się na Węgrzech. "Wniosek Fr. Jakubowskiego przyjęto hucznymi oklaskami" - zanotował sekretarz w protokole.
Wśród rodzinnych pamiątek zachował się paszport, wydany na ten wyjazd przez prezydenta Bydgoszczy.
Jako starszy cechu Apolinary organizował kolegom spotkania i szkolenia z zmieniających się przepisów podatkowych, prawnych. Ciągle upominał piekarzy, by nie konkurowali między sobą i przestrzegali ustalonych cen, rabatów, czasu pracy i zakazu pracy w nocy.

Na początku l. 30 ubiegłego wieku biuro cechu mieściło się przy piekarni.

W poprawce do protokołu za 1931 r. pojawiła się wzmianka: "Kolega Burzyński obchodził w roku 1931 srebrny jubileusz małżeństwa".

Interes musiał dobrze prosperować. Burzyńscy mogli sobie pozwolić, by z synem Bogdanem, gdy wymagało tego zdrowie, pojechać do Włoch, nad jezioro Garda.

Dom był dobrze wyposażony. Świadczy o tym zachowany dokument - zabezpieczenie kredytu z Banku Ludowego w Żninie. Na kilku stronach szczegółowo jest wyliczone, co w którym pokoju się znajduje. Nie tylko meble, ale także obrazy, lampy, powłoczki itp. Ciekawostką jest, że w 1934 r. mieli radio.

Przed wojną w sklepie przy stoliku można było wypić kawę, herbatę, zjeść lody.

W 1939 roku wkrótce po wybuchu wojny, Niemcy wyrzucili Apolinarego Burzyńskiego z piekarni. Cudem uniknął wówczas egzekucji na Starym Rynku. To wiemy z zachowanych w gazetach wspomnień Bogdana i okolicznościowych notatek na 60-lecie piekarni. Z grupy skazanej na rozstrzelanie w ostatniej chwili wyciągnął go Niemiec, który zaręczył za uczciwość Polaka.

W czasie wojny był akwizytorem w młynach Kentzera.

Natomiast syn Bogdan, uczył się wtedy na tajnych kompletach, prowadzonych przez Józefa Witka. W każdym razie w 1948 roku ukończył gimnazjum handlowe dla eksternów i został uznany za "przygotowanego do pracy w handlu detalicznym i hurtowym oraz w działach handlowych różnych przedsiębiorstw gospodarczych". Później uczył się w liceum handlowym.

Równolegle, w 1945 roku zdobywał umiejętności ciastkarza/cukiernika. U samego mistrza Stanisława Hassa, w cukierni "Kristal", jak wtedy pisano, jeszcze przy ul. Gdańskiej 35. Egzamin mistrzowski zdał 15 czerwca 1955 r. Od tego czasu mógł w firmie ojca zajmować się cukiernictwem.

Mistrzem piekarskim został dużo później, w 1971 roku. Prawdopodobnie do zdobycia dyplomu skłoniła go wizja objęcia piekarni.

Bogdan w czasie wojny uczył się gry na skrzypcach, jednak jego domeną była literatura, dyskusje o książkach, zgromadził ogromną bibliotekę. Lubił spotkania w nieistniejącym już KMPiK przy Al. 1 Maja 10.

Apolinary Burzyński solidnie pracował na swoją renomę. Po II wojnie, gdy do miasta przyjechali piekarze z innych stron i przejmowali poniemieckie warsztaty, Burzyński był tym, kto budził szacunek i respekt.

Piekarnię mistrz Apolinary sądownie odzyskał w październiku 1945 roku, a przejął w posiadanie w marcu 1946. Wcześniej musiał spłacić resztę pożyczki, zaciągniętej przed wojną w Komunalnej Kasie Oszczędności miasta Bydgoszczy. W 1947 roku w Izbie Rzemieślniczej w Bydgoszczy mógł złożyć zawiadomienie o prowadzeniu zakładu piekarskiego i cukierniczego.

Nie poddał się w latach 50., choć czasami trudno było zdobyć worek mąki. Piekarnia otwierana była grubo przed godziną szóstą, by wszyscy, którzy szli na pierwszą zmianę do pracy, mogli kupić świeże, chrupiące bułki, drożdżówki, chleb.

Apolinary zmarł w listopadzie 1972 roku. Miał 89 lat. Jego żona Helena odeszła rok wcześniej. Rodzinne tradycje kontynuował Bogdan, choć na początku pomagała mu siostra Wanda. W pracę w piekarni i w sklepie wciągała się także żona Bogdana - Stanisława. Z kolei jej córka przechowuje wiele pamiątek dotyczących rodziny Burzyńskich, tak bardzo związanej z Bydgoszczą.

Bogdan zmarł w 1998 r. Żona po jego śmierci jeszcze kilka lat sama prowadziła piekarnię, póki starczyło jej sił. Na początku lat 2000 nieruchomość została sprzedana i wkrótce skończyła się historia piekarni przy Dworcowej 24.

A słynne podłużne bułeczki, dlaczego były takie chrupiące? Sekret już dawno przestał być tajemnicą. Zdradził kiedyś go Bogdan. Uformowane ciasto kładziono na blachę, by wyrosło jeszcze raz. Dobrze już wygarowane na moment wynosiło się na dwór.

Wyświetl większą mapę

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska