Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władza zmęczona, władza arogancka

Rozmawiał Jacek Deptuła
Prof. Janusz Golinowski, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
Prof. Janusz Golinowski, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy archiwum GP
Na polskiej scenie daje się zauważać ideologiczne skundlenie. A Polacy nie są stadem baranów! - mówi prof. Janusz Golinowski, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy

- Minister sportu Joanna Mucha lekceważy Najwyższą Izbę Kontroli, Hanna Gronkiewicz-Waltz obwinia za kłopoty komunikacyjne stolicy media, Stefan Niesiołowski sugeruje, że nie chodził głodny, bo jadł szczaw... Gdzie są granice arogancji władzy?
- Przykłady, które pan podał, świadczą o kryzysie instytucjonalnym państwa. A jeśli instytucje przestają działać - sięgamy po narzędzia pijarowskie - politycznego marketingu, a nawet manipulacji. Jednak te narzędzia mają to do siebie, że działają tylko do pewnego czasu. I tak, jak wcześniej ekipa premiera Donalda Tuska była ulubieńcem mediów, tak teraz stało się oczywiste, że media rozliczając rząd dają mu po łapkach.

- Bo nie wszystko można tłumaczyć zmęczeniem władzą w wydaniu PO?
- W dużej mierze to rzeczywiście efekt zmęczenia. A drużyna Tuska nie spodziewała się tak dużego, frontalnego ataku pod swoim adresem i politycy zaczynają się odgrywać w wyjątkowo toporny sposób. Oznacza to, że działają wbrew sobie i swoim intencjom. Społeczeństwo nie jest głupie, by nie dostrzegać ewidentnych wpadek ekipy rządzącej.

- Ale przecież od partii, która rządzi siódmy rok, należałoby oczekiwać, że wie na czym polega władza, ma doświadczenia, a co za tym idzie - duże kompetencje!
- Zgodnie ze starą maksymą mogę powiedzieć tylko tyle, że władza deprawuje, a władza absolutna - dziś w tym sensie, że długo trwa - deprawuje absolutnie. To wyraźnie widać w przypadku naszych rządów, jak niegdyś Leszka Millera i dziś Donalda Tuska. Przywołam tu słowa jednego z naszych profesorów, który mówi, że na polskiej scenie daje się zauważać ideologiczne skundlenie. Jeśli się nie ma wartości, to sięga się po władzę i ją uzasadnia w sposób bardzo brutalny, także pijarowski. Ale to zdecydowanie za mało! Polacy nie są stadem baranów, aby dać sobie wmówić, że teraz nie jest ważne na co idą budżetowe pieniądze, ani na to, że orzeczenia NIK są wyssane z palca.
- Z drugiej strony - PiS nie ma władzy, ale kwestionuje każdy wyrok sądu, jeśli jest nie po myśli partii. Efekt widzieliśmy parę dni temu, kiedy na plecach sędzi wylądował tort...
- Jeszcze raz wrócę do kryzysu instytucjonalnego. Ostatnie dwie dekady to zjawisko spychania państwa do defensywy. To wszystko daje dziś o sobie znać w tak spektakularnych akcjach, ale na poziomie symbolicznym.

- Człowiek, który rzucił w sędzię tortem opowiadał, że da to początek... reformie sądownictwa. Czy można coś zreformować agresją?
- Oczywiście, że nie! Także barwy partyjne, czy to będzie Platforma czy PiS, nie mają znaczenia. Ludzie uznali, że za pomocą brutalnego języka można wiele wywalczyć. Z tego wynika, że wartości, procedury i normy są nieważne. Ważne, żeby się bez sensu wykrzyczeć. Proszę spojrzeć na środowisko tzw. celebrytów - oni działają w myśl tej samej zasady uważając, że im się więcej należy.

- Wobec tego, co dalej? Z głosów, które zewsząd słychać wynika, że większość z nas nie pójdzie na wybory. A później torty zamienimy na coś twardszego?
- Polacy dziś czują się zawiedzeni i mocno sfrustrowani. A mają ku temu powody. Skutek jest taki, że setki tysięcy młodych ludzi przedsiębiorczość rozumie w ten sposób, że wyjadą do pracy za granicą. Tymczasem Zachód patrzy coraz bardziej sceptycznie na emigrantów. A przedstawiciele zablokowanej sceny politycznej kłócą się na poziomie symboli, a nie rzeczywistych problemów. Co gorsza, te symbole są tematami zastępczymi i nie wpływają na istotę naszego życia. Mówimy o demografii, o perspektywach np. ludzi wykluczonych, których jest stokroć więcej, aniżeli osób domagających się związków partnerskich. Gdzie tu proporcje? Takie problemy zastępcze, które nijak się mają do życia przeciętnych ludzi, politycy tworzą masowo. A my dajemy sobie wmówić, że są to rzeczy ważne. W ten sposób przykrywa się sprawy, które mają decydujący wpływ na przyszłość. Myślę o perspektywach wzrostu gospodarczego, poprawie jakości życia, rozwiązywaniu palącej kwestii bezrobocia. Jeśli nie będzie znaczącego wzrostu demograficznego, to miliony przysz łych emerytów staną przed perspektywą utrzymania siebie samych. Tak więc podstawowy problem tkwi w tym, że władza żyje teraźniejszością i dla samej władzy. Dziś pojęcie służba państwu jest nie tylko staromodne, ale i zapomniane.

- Jak pan ocenia rolę mediów, które mają swój pokaźny udział w "celebrytyzacji" władzy? Do telewizji zaprasza się od lat tych samych polityków, choć z góry można przewidzieć, co powiedzą.
- Doszło do swoistej symbiozy polityki i mediów. Politycy zabiegają o względy, mają "parcie na szkło", a media w pogoni za oglądalnością i czytelnictwem - idą na skróty traktując wszystko po łebkach. Elity polityczne i najważniejsze media funkcjonują trochę w odrealnieniu, oderwane od rzeczywistości. Dotyczy to szczególnie naszego regionu z zatrważającymi statystykami ubóstwa, bezrobocia i deindustrializacji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska