Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczęście pomnożone przez pięć

Anna Stasiewicz [email protected] tel. 326 31 54
Rodzina Sikorskich w komplecie: Anna i Tomasz oraz Michalina, Antek, Ignaś, Anielka oraz Franek.
Rodzina Sikorskich w komplecie: Anna i Tomasz oraz Michalina, Antek, Ignaś, Anielka oraz Franek. Andrzej Muszyński
"Boże, wszystkie pani? To współczuję" - Anna Sikorska śmieje się, kiedy słyszy takie słowa na ulicach. Przyznaje, wychowywanie piątki dzieci nie jest łatwe. - Ale to coś najwspanialszego, co mogło mnie spotkać - dodaje.

W progu wita mnie pani Anna. Po korytarzu biega 3-letni Franek, po chwili z pokoju wychodzi mąż Tomasz.
W 58-metrowym mieszkaniu w bydgoskim Śródmieściu cisza i spokój. Oczywiście jeśli nie liczyć dokazujących: Franka i kotki Figi. - Figa jest dla wyrównania proporcji - śmieje się Anna Sikorska, mama 2 córek i 3 synów. Starsze dzieci są w szkole, jedno w przedszkolu.

Marzyłam o dużej rodzinie

A więc po kolei. Najstarsza jest 14-letnia Michalina. Przyszła na świat rok po ślubie państwa Sikorskich. - Jesteśmy parą praktycznie od zawsze, niektórzy znajomi mówią, że to wręcz nudne - uśmiechają się Anna i Tomasz.

Siedzimy w dużym pokoju, gdzie centralne miejsce zajmuje równie duży stół. W końcu musi pomieścić 7-osobową rodzinę Sikorskich.

Trzy lata po Michalinie na świat przychodzi 11-letni dziś Antek. - Właściwie chwilę po urodzeniu Michasi wiedziałam, że chcę mieć drugie dziecko - opowiada pani Anna. - Zawsze marzyłam o dużej rodzinie, chociaż sama mam tylko brata. Mąż jest jedynakiem.

Jako trzeci w rodzinie Sikorskich pojawia się Ignaś, dziś ma 8 lat. Potem jest jeszcze 6-letnia Anielka i najmłodszy, jasnowłosy 3-letni Franek. Anielka i Franek przyszli na świat w domu. - Syn urodził się o 6.30, kiedy reszta dzieci jeszcze spała. Obudził je dopiero płacz Franka - wspomina Anna Sikorska.
Dzień w rodzinie Sikorskich zaczyna się zazwyczaj o 6 rano. - Jeśli mąż akurat wraca z nocnej zmiany, to na śniadanie są jeszcze ciepłe bułki - śmieje się pani Anna.

Wieczorem mamy czas dla siebie

Po śniadaniu najstarszą trójkę trzeba wyprawić do szkoły przy Karłowicza, 6-letnią Anielkę do przedszkola w Pałacu Młodzieży przy Jagiellońskiej. Mała od września pójdzie do 1 klasy, więc będzie trochę łatwiej z dojazdami. - Na szczęście są dziadkowie, którzy pomagają w odprowadzaniu dzieciaków do szkoły. Pół biedy, jeśli wszystkie idą na rano. Wystarczy, że jedno rozpoczyna lekcje o 12.20 i cały plan dnia się wali - przyznają Sikorscy.

Kiedy dzieci są w szkole, też trudno znaleźć wolną chwilę. Zakupy, obiad, pranie (pralka jest na chodzie codziennie, bywa, że nawet 2 razy dziennie). Po obiedzie czas na odrabianie lekcji. - Wygląda to mniej więcej tak, że każde siedzi przy swoim biurku i woła "mamaaa" - przyznaje Anna Sikorska. - O odrabianiu lekcji, zwłaszcza chłopcom, trzeba czasem przypominać. Córka jest w pierwszej klasie gimnazjum, więc ma już sporo zadane. Zdarza się więc, że wszystko trwa do wieczora - dodaje pan Tomasz.

Cisza w domu Sikorskich zapada ok. 23. - Jeśli mąż akurat nie pracuje, wtedy mamy czas dla siebie - mówi pani Anna.

Wspólne wypady do kina albo restauracji? - Rzadko. W kinie byliśmy ostatnio, zanim urodził się Franek. Jeśli spotykamy się ze znajomymi, to najczęściej takimi, którzy też mają dzieci.

Najważniejsze, że dzieci są zdrowe

Wyjścia całą rodziną to już dla Sikorskich spory wydatek. - Wizyta w kinie ponad sto złotych, podobnie z basenem. A przecież dzieciom trzeba kupić nowe ubrania, buty - opowiadają Anna i Tomasz. - Zdarza się, że młodsze donaszają ubrania po starszych. Polujemy też w sklepach na promocje i wyprzedaże.

Podręczniki też niemało kosztują. Komplet używanych to średnio 100 złotych, a przecież ćwiczenia muszą być nowe. Dofinansowanie co prawda jest, ale pieniądze spływają na konto najwcześniej w październiku.
Kolejny problem? Zepsuty samochód, pralka albo jak ostatnio - podgrzewacz gazowy. A bez samochodu trudno wyobrazić sobie życie Sikorskich. Jest szybciej i taniej, bo na podróże komunikacją miejską wydaliby majątek. Przydałoby się też większe mieszkanie, bo siódemka na 58 metrach kwadratowych to sporo. Dzieci podrosną, przydadzą się osobne pokoje.

- Mimo tego nie narzekamy, najważniejsze, że dzieci są zdrowe i dobrze się uczą - przyznają Anna i Tomasz. -Jednak decyzję co do przyszłości podejmą sami. Antek już wie, że chce być piłkarzem.

Dla takich rodzin jak Sikorscy miasto przygotowało Bydgoską Kartę Rodzinną "3 plus". Jeśli pomysł przyjmą radni, to już od czerwca wielodzietne rodziny będą miały prawo do zniżek i ulg. Na razie m.in. do teatru, muzeum, Miejskiego Centrum Kultury czy na przyszkolne baseny. Prezydent Rafał Bruski liczy, że do karty rodzinnej dołączą się kolejni partnerzy. - Myślimy też o włączeniu zniżek w przypadku opłat za żłobki i przedszkola, komunikację miejską, może śmieci - dodaje.

I to właśnie zdaniem Anny i Tomasza byłoby największe ułatwienie dla takich rodzin jak ich. Jako przykład podają Lublin, gdzie funkcjonuje program "Rodzina Trzy Plus". Tam zniżki oferują m.in. szkoły językowe, restauracje, kino czy jeden z marketów. Rodziny z minimum czwórką dzieci mogą też kupić 12-miesięczny bilet komunikacji miejskiej za 10 złotych. Każdemu członkowi takiej rodziny przysługuje jeden egzemplarz biletu.

Sikorscy chcą rozkręcić w Bydgoszczy lokalny oddział Związku Dużych Rodzin. A takich w naszym mieście jest ok. 3 tysięcy. - Wspieramy się nawzajem, dzielimy doświadczeniami. Z pojedynczym człowiekiem rzadko kto się liczy, z grupą już musi - śmieje się pan Tomasz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska