Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej P., były prezes toruńskiej spółki EMC, czeka na wyrok

AWe
Wyrok w sprawie Andrzeja P. poznamy we wtorek
Wyrok w sprawie Andrzeja P. poznamy we wtorek sxc.hu
- Toruńska spółka była traktowana jak prywatny folwark - przekonywał jeden z oskarżycieli. - Nie miałem z tego żadnych korzyści - odpowiadał ze łzami w oczach Andrzej P. oskarżony o liczne oszustwa. Wczoraj skończył się jego proces.

Chodzi o trwające od ponad roku postępowanie dotyczące toruńskiej spółki EMC - niegdyś lidera w branży oświetleniowej, teraz już nieistniejącej, której założycielem i szefem był Andrzej P.

Prokuratura postawiła mu 10 zarzutów - dotyczą m.in. oszustw na szkodę banków, sprzedaży firmowych samochodów, wypłacenia żonie pół miliona zł z kasy spółki i zawyżania wartości majątku firmy. Andrzej P. już na początku procesu przyznał się do tego ostatniego. - Podałem nieprawdziwe dane, by ratować spółkę - wyjaśniał wczoraj w swoim ostatnim słowie na sali sądowej.

Czytaj także: Toruń. Były prezes EMC kontratakuje w sądzie

Przypomnijmy: w 2009 roku EMC znalazło się w złej sytuacji finansowej. Borykającą się z kłopotami spółkę doinwestował wówczas Robert B. - włożył w nią 12 milionów zł. Zdaniem oskarżonego poznański przedsiębiorca zdawał sobie sprawę z kondycji finansowej EMC.
- Jego księgowy robił u nas audyt, on sam jest wykształconym ekonomistą - argumentował Andrzej P. - Niczego nie ukrywałem.

Tymczasem B. utrzymuje, że o sztucznie zawyżonym majątku firmy dowiedział się dopiero pół roku później podczas walnego zebrania zarządu - tego samego, na którym P. został odwołany z funkcji prezesa. - Żaden przedsiębiorca nie inwestowałby takich pieniędzy tylko po to, by je stracić - przekonywał pełnomocnik Roberta B. i prosił o dwa lata bezwzględnej odsiadki dla oskarżonego. To więcej, niż żąda prokuratura, która wnosi o skazanie P. na taką samą karę, ale w zawieszeniu. Co do jednego jednak oskarżyciele są zgodni: P. powinien zapłacić 15 tys. zł grzywny i naprawić wyrządzone szkody.

Tymczasem obrońca byłego prezesa chce uniewinnienia swojego klienta od większości zarzutów. - Pieniądze, które P. wypłacił żonie to należna jej wypłata - przekonywał w końcowej mowie mecenas Jacek Krężelewski. - Pracowała w EMC jako rzecznik i specjalista od PR.

Prawnik tłumaczył, że wszystkie dokumenty, które P. podawał bankom, były prawdziwe. Samochodami należącymi do firmy mógł zaś dysponować zgodnie z zapisami w umowie spółki. Zarzut przywłaszczenia sobie ponad 300 tys. zł obrońca uznał za nieadekwatny, nie zgadzając się z opinią biegłego.

To samo powtarzał były prezes. - Tę opinię pewnie mógłbym zakwestionować, ale po co? - pytał P. ze łzami w oczach. - Chcę, żeby ten proces się już skończył. Pogodziłem się już z porażką zawodową. B. zniszczył wszystko to, co stworzyłem, co było sensem mojego życia, bo chciał przejąć moją firmę.

W czerwcu 2011 r. EMC oficjalnie ogłosiła upadłość. Majątek wydzierżawiła kontrolowana przez B. spółka Govena Lightning. Od tamtego czasu syndyk już trzy razy wystawiał EMC na sprzedaż z ceną wywoławczą: 12 milionów zł. Chętnych jednak nie było. - Planowany jest kolejny - zapewnia Sylwester Zięciak, syndyk. - Tym razem jednak na poszczególne elementy masy upadłościowej.

Jednak łączna cena wywoławcza wszystkich części spółki ma pozostać ta sama.
Konto Andrzeja P. zajęli komornicy. Były szef EMC ma do spłacenia ok. 15 mln zł. Wyrok poznamy we wtorek.

Wiadomości z Torunia

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska