Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz proboszcz i jego borsuczyca Berta

(bN)
Ksiądz Sylwester Olszanowski o Bercie: - Na siłę jej trzymać nie będę. Jak dorośnie może iść wolno.
Ksiądz Sylwester Olszanowski o Bercie: - Na siłę jej trzymać nie będę. Jak dorośnie może iść wolno. BARBARA ZYBAJŁO-NERKOWSKA
Tłustsza i pełniejsza od swojej siostry, miała większe szanse na przeżycie, kiedy spłoszona matka zabrała z gniazda silniejsze młode.

Wszystko zaczęło się od wyburzenia ruiny za plebanią. Wokół były lisie nory, ale kiedyś pies pogonił lisy, ale nory za plebanią zostały.

- Kiedy zaczęła się rozbiórka starej szopy, przybiegli do mnie robotnicy, że jest tam borsucze gniazdo - mówi ksiądz Sylwester Olszanowski, proboszcz z Runowa w gminie Więcbork.

Przeczytaj także:Słowo Boże w wersji hip hopowej. Oto ksiądz, który rapuje

Ksiądz wstrzymał prace i poprosił, żeby wszystko zakryć słomą i broń Boże nie dotykać rękami, żeby borsuczyca nie wyczuła zapachu. - Wiedziałem, że wróci po swoje dzieci - mówi proboszcz.

W gnieździe były trzy małe borsuczki. Na drugi dzień robotnicy usłyszeli z norki piski. Matka zabrała najsilniejsze młode i uciekła. Emilka i Berta zostały. - Zabrałem je i postanowiłem wykarmić - mówi ksiądz Sylwester.

Łatwo nie było, bo w Runowie i Więcborku trudno było dostać taki mały smoczek. Borsuczęta miały około 5 dni i wymagały karmienia co 1,5 godziny. Ksiądz wziął małą strzykawkę i kropelka po kropelce dokarmiał maluchy. - Berta od razu chciała jeść i miała świetny apetyt - zdradza opiekun. - Emilka była słabsza i nie chciała mleka. A do tego Berta jak się najadła, to od razu szła spać. Emilka nie jadła i piszczała.

Po dwóch tygodniach Emilka padła, a Berta przybrała tak, że kojarzyła się księdzu z niemieckim działem - Grubą Bertą. - Leśnicy powiedzieli mi, że w sytuacji zagrożenia matka bierze najsilniejsze dziecko, a słabsze porzuca - mówi proboszcz. - Tak pewnie stało się i tym razem. Mama Berty nie wyprowadziła się jednak daleko, bo siedzi w norze przy plebani. Tam pewnie mieszka trzeci borsuczek z miotu.

Berta to oczko w głowie proboszcza. Mieszka w kuchni, w kartonie na podłodze przy stole, a imitacją nory jest cieplutki kożuszek, którym okrywa się, kiedy ksiądz idzie na lekcje. - Informacje o życiu i diecie borsuków czerpię z internetu - zdradza ks. Olszanowski. Na razie Berta uczy się chodzić i dalej pije mleko, ale borsuki mają urozmaiconą dietę - od owoców i warzyw po gryzonie i pędraki.
- Na siłę jej trzymać nie będę. Sama wybierze swoją drogę - dodaje proboszcz. Może zamieszka tak jak jej matka, w norze w plebańskim ogródku? Miała przecież dużo szczęścia, bo choć porzucona, udało jej się przeżyć.

- Nigdy jeszcze nie wychowywaliśmy w ogrodzie fauny borsuka - mówi Alicja Olszewska, brygadzistka ogrodu w Myślęcinku. - Najczęściej są to wiewiórki, sarny czy zające. Ksiądz z Runowa wykazał się rozsądkiem, czekając, czy matka zabierze młode. Pamiętajmy, że nie każde zwierzę, które leży w trawie, jest porzucone. Jeśli nie piszczy i nie nawołuje matki, po prostu czeka na jej powrót. Kiedy widzimy małą sarenkę w lesie, zostawmy ją i zajrzyjmy w to samo miejsce po jakimś czasie. Jeśli znów ją zastaniemy i piszczy, to mogła zostać porzucona. Bardzo często jednak nie ma jej, bo odeszła ze swoją mamą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska