Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Golubia-Dobrzynia niewinny. Sąd nie uwierzył w napaść seksualną

(awe)
Burmistrz Golubia-Dobrzynia, Roman Tasarz, mogł odetchnąć z ulgą w sądzie.
Burmistrz Golubia-Dobrzynia, Roman Tasarz, mogł odetchnąć z ulgą w sądzie. awe
- Trudno uwierzyć, że w obecności świadka burmistrz przykładał rękę swojej pracownicy do własnego krocza - uznał sędzia i oddalił wniosek o odszkodowanie za straty z powodu mobbingu.

Chodzi o aferę w golubsko-dobrzyńskim magistracie - jego pracownica domagała się od urzędu odszkodowania. Dowodziła, że była mobbingowana przez burmistrza i z tego powodu popadła w depresję. W lipcu sąd się z nią zgodził i kazał urzędowi zapłacić 42 tys. zł odszkodowania.

Roman Tasarz, burmistrz miasta, od wyroku się odwołał. W efekcie sprawa ponownie trafiła do sądu pierwszej instancji, gdzie wczoraj zapadł ponownie wyrok - krańcowo inny. Tym razem sąd oddalił wniosek o zadośćuczynienie i nakazał pracownicy zapłacić 1,8 tys. zł kosztów procesu. Dlaczego?

Początkowo urzędniczka domagała się od urzędu zarówno odszkodowania za niesłuszne zwolnienie z pracy, jak i zadośćuczynienia za uszczerbek na zdrowiu spowodowany mobbingiem. Ale w trakcie rozprawy sama zrezygnowała z pierwszej części swoich żądań. Sąd więc skupił się na tym, czy przyczyną depresji kobiety był mobbing.

- Trudno dopatrzyć się tu związku - podkreślał sędzia, uzasadniając swoją decyzję. - Od 2003 do 2011 roku powódka poszła na zwolnienie chorobowe trzy razy. Pierwsze dwa zwolnienia nie miały związku z jej pracą w urzędzie.

Co z trzecim? Urzędniczka zaczęła się leczyć kilka miesięcy po rzekomym incydencie w sekretariacie magistratu. Burmistrz miał wtedy przyciągnąć jej rękę do swojego krocza i wygłaszać niewybredne komentarze - a wszystko w obecności świadka. Sędzia jednak nie uwierzył urzędniczce.

Przeczytaj również: Roman Tasarz znów przed sądem. Zaskakujące oświadczenie oskarżycielki

- Po pierwsze takie zachowanie nie pasuje do relacji, jaką powódka miała z burmistrzem - wyjaśniał. - Owszem, burmistrz pozwalał sobie na żarty, które może i budziły niesmak, ale nie było napaści seksualnych. Poza tym opowieści powódki nie potwierdza świadek, który rzekomo miał widzieć zajście.

Sąd uznał, że wcześniejsze słowne żarty burmistrza - choć były na granicy złego smaku - nie mogły być bezpośrednim powodem choroby, bo minęło od nich zbyt wiele czasu.

A co ze zwolnieniem urzędniczki? - Tu działania urzędu były adekwatne do zachowań pracownika - zdecydował sąd, podkreślając niesubordynację kobiety.

Wyrok nie jest prawomocny. Pracownica nie wyklucza apelacji.

Wiadomości z Golubia-Dobrzynia

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska