Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To były ostatnie święta Dorotki i Pawełka w domu dziecka. "O jeny! Naprawdę będziemy mieli mamę i tatę?"

Katarzyna Piojda
Dorota i Paweł zrobili specjalne kalendarze. Odznaczają dni, które dzielą ich od spotkania z nowymi rodzicami.
Dorota i Paweł zrobili specjalne kalendarze. Odznaczają dni, które dzielą ich od spotkania z nowymi rodzicami. Jarosław Pruss
- O jeny! Naprawdę będziemy mieli mamę i tatę? - tak zareagowali Dorotka i Pawełek na wieść o tym, że zostaną adoptowane. Rodzeństwo, po 3 latach w domu dziecka, w tym tygodniu dowiedziało się, że w kwietniu wyprowadzi się z placówki.

Dom dziecka przy ul. Stolarskiej na bydgoskich Kapuściskach, a w nim - 30 wychowanków. Jednymi z najdłużej przebywających tu malców jest Dorotka i Pawełek, rodzeństwo. Ona ma 7 lat, on jest 1,5 roku starszy.

Dzieci trafiły tutaj 3 lata temu. Prosto z rodzinnego domu. Przywiozła je policja. Zabrała zaniedbane maluchy pijanym rodzicom. W mieszkaniu nie było ogrzewania. Jedzenia też prawie nie było. Za to wódki - dużo.

Kilka miesięcy minęło, zanim maluchy doszły do siebie. Chociaż na początku dziwiły się, że lodówka jest pełna, że mogą bawić się nie tylko wtedy, gdy pijani rodzice zasną, że 3- lub 4-latki nie chodzą same do sklepu, tylko z rodzicami.

A'propos rodziców: ojciec dziewczynki i chłopca nie pojawił się w domu dziecka ani razu, a mama była raz, może dwa. Potem kontakt się urwał. Sąd rodzinny zdecydował o odebraniu biologicznym rodzicom praw do dzieci.

Dorota zamiast powiedzieć, co ma na myśli, woli to narysować. Paweł przybrał rolę taty. Pilnuje, żeby mała zjadła obiad, ubrała szalik, a wieczorem poukładała zabawki. Zabawnie jednak wychowankom domu dziecka nie jest, zwłaszcza w święta. - Długo szukaliśmy małżeństwa, które adoptuje te dzieci - mówi Natalia Lejbman, wicedyrektorka Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. Udało się. W tym tygodniu Dorota i Paweł dowiedzieli się, że jest pani i pan, którzy chcą zostać ich mamą i tatą.

- Ale tak naprawdę? - nie dowierzał Pawełek. Wypytywał: kim, skąd i jacy są. Jego siostra pytań nie zadawała. Zaczęła rysować obrazki, na których są mama, tata, ona i jej brat.

Dzieciaki się cieszą, jak nigdy przedtem. Dwójka małych bydgoszczan opowiada równie małym współlokatorom: - Będziemy chodzić za rękę z mamą i tatą na spacery. Pojedziemy na wycieczkę z nimi. Wspólnie będziemy robić zakupy i gotować obiady.

Przyszła mama jest pielęgniarką. Tata - żołnierzem. W połowie kwietnia rodzeństwo zobaczy się z nimi pierwszy raz na żywo. Dorota i Paweł nie mogą się doczekać. Zrobili specjalne kalendarze. Odznaczają dni, które dzielą ich od spotkania.

Małgorzata Kunicka, psycholog dziecięcy w placówce przy Stolarskiej: - Przygotowujemy rodzeństwo do zmian. Zachwyt dzieci, który trwa od chwili przekazania im informacji o nowych rodzicach, ustąpi. Pojawią się wątpliwości. Przeprowadzimy z Dorotka i Pawełkiem niejedną rozmowę rozwiewającą obawy. Potem malcy zamieszkają z nowymi opiekunami w tzw. tymczasowym mieszkaniu, niedaleko domu dziecka. To w razie, gdyby jednak coś zgrzytało. Jeśli zgrzytać nie będzie - a na to się zapowiada - dzieci pojadą z rodzicami adopcyjnymi do ich "normalnego" domu. Już na zawsze.

- Ta Wielkanoc to ostatnie święta Dorotki i Pawełka w placówce. I dobrze - ocenia Natalia Lejbman.
W każdym domu dziecka w regionie przebywa około 30 dzieci. Każdy wychowanek to osobna, smutna historia. Oby zakończyła się tak, jak tych dwojga z Bydgoszczy.

P.S. Imiona dzieci zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska