Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daria zmarła, bo zabrakło miejsca w szpitalu?

Katarzyna Piojda [email protected] tel. 52 32 63 155
Dziewczynka została pochowana w piątek na cmentarzu komunalnym przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy
Dziewczynka została pochowana w piątek na cmentarzu komunalnym przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy Andrzej Muszyński
Jak to możliwe, że w 360-tysięcznym mieście nie znalazło się łóżko dla pacjentki na oddziale intensywnej terapii ? W końcu 18-latka z Bydgoszczy trafiła do szpitala w Chełmnie. Za późno.

Daria, 18-letnia bydgoszczanka, została wczoraj pochowana cmentarzu przy ul. Wiślanej. Za trumną dziewczynki szło 30 osób. Większość to niepełnosprawne dzieci, z którymi mieszkała w DPS albo z którymi chodziła do szkoły. Mają kwiatki przewiązane czarnymi wstążkami, znicze. I łzy w oczach mają. Co chwilę sięgają po chusteczki.

Bez mamy i taty
Daria urodziła się z zespołem Downa. Miała 3 latka, gdy mama, Ukrainka, oddała ją do Domu Pomocy Społecznej "Słoneczko" dla niepełnosprawnych dzieci i młodzieży. DPS działa na bydgoskim Błoniu. To placówka, ale dla małych pensjonariuszy stanowi mieszkanie.

Czytaj: Do rejestracji? Pacjencie dzwoń sobie zdrów!

- Ani mama, ani tata Darii się nią nie interesowali - opowiada pracownica DPS, chcąca zachować anonimowość.
Ale personel placówki o dziewczynkę dbał. Jeździł z nią na badania. Posłał do szkoły, w której sobie radziła. Nauczyła się normalnie żyć, mimo swojej choroby.
Jeszcze tydzień temu w czwartek była na lekcjach. Dobrze się czuła.

Tragiczny piątek
W piątek rano dostała wysokiej gorączki. Prawie 40 stopni. Doszły kłopoty z oddychaniem. Pediatra z DPS wystawił od razu skierowanie do szpitala pulmonologicznego przy ul. Seminaryjnej.

Tego samego dnia trafiła do szpitala. - Lekarz zbadał Darię. Stwierdził, że dziecko musi trafić na oddział intensywnej terapii - dodaje pracownica "Słoneczka". - U niego miejsc na oddziale nie było.

Personel lecznicy dzwonił do innych bydgoskich szpitali. W żadnym nie było miejsca dla Darii. Dziewczynka została przewieziona karetką pogotowia do lecznicy w Chełmnie.
Tam, krótko po przyjeździe, zmarła.

- Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy - mówi Lech Reichelt, zastępca dyrektora Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii przy ul. Seminaryjnej. - Nie chodziło o łóżko, które można było dostawić na korytarzu. Chodziło o łóżko z całą aparaturą potrzebną do ratowania życia. Wtedy u nas wszystkie były zajęte.
Nie tylko u nich. - Do takich przypadków dochodzi bardzo rzadko, ale jednak się zdarzają - dodaje Kamila Wiecińska, rzeczniczka szpitala im. Biziela w Bydgoszczy. - Gdy miejsc brakuje na naszych oddziałach intensywnej terapii, trzeba ich szukać w innych lecznicach na terenie miasta. Jeśli tam ich nie ma, wyjściem jest znalezienie miejsca poza Bydgoszczą.

Czytaj: Niektóre szpitale naciągały NFZ. Jak było w naszym regionie?

Każda minuta
Nie do uwierzenia - tak na gorąco komentuje sprawę Jan Raszeja, rzecznik oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Bydgoszczy.

Gdy człowiek jest w stanie krytycznym (a w takim Daria była), liczy się każda minuta. Obowiązkiem lekarza jest ratować ludzkie życie. Za wszelką cenę. - Jak to możliwe, że w takim dużym mieście nigdzie nie było miejsca dla dziecka? - nie może uwierzyć rzecznik NFZ.
Fundusz zbada sprawę.

Do tematu wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska