Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sprawie Tormięsu umorzenia nie będzie

(awe)
Jacek S. stawił się na wtorkowym posiedzeniu w sądzie
Jacek S. stawił się na wtorkowym posiedzeniu w sądzie awe
Jacek S. i jego żona, Renata S., są właścicielami terenu po byłym Tormięsie. Oboje wczoraj usiedli na ławie oskarżonych. Prokuratura oskarża ich o zaniedbania, ale małżeństwo S. zgodnie nie przyznaje się do winy.

Żadne z oskarżonych nie chce również dobrowolnie poddać się karze, choć taką możliwość zaproponował obojgu na wczorajszym posiedzeniu sąd. - Nie mogę poddać się karze, skoro mamy do czynienia z oczywistym brakiem podstaw oskarżenia - argumentował na sali sądowej Jacek S, ale sędziego jednak nie przekonał.

Nie przekonał go również do cofnięcia sprawy do prokuratury, by śledczy mogli uzupełnić akta o dodatkowe dowody - bo te, które już się w dokumentach znalazły, są zdaniem Jacka S. niewystarczające.

- Nie wdając się w dywagacje dotyczące jakości dowodów można stwierdzić, że sprawa wymaga skierowania na rozprawę - uznał jednak stanowczo sędzia Krzysztof Katafias.

Jacek S. chciał też, by biegły sądowy ocenił sytuację ze stycznia 2011 roku - i w tym przypadku sędzia się z nim zgodził.

Przypomnijmy - właśnie w styczniu 2011 Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Toruniu nakazał właścicielowi Tormięsu zabezpieczenie jednego z budynków na terenie byłej rzeźni.

Chodziło o podparcie wykusza, któremu groziło zawalenie. Biegły ma teraz miesiąc, by sprawdzić, czy wykonanie tej decyzji i innych zaleceń PINB było w ogóle możliwe - Jacek S. twierdzi, że pęknięcie wykusza było niemożliwe do zauważenia gołym okiem, a jego zawalenie się - nie do przewidzenia. To ważne, bo właśnie runięcie tej części budynku było bezpośrednim powodem, dla którego prezydent miasta złożył doniesienie do prokuratury.

Czytaj także: Po Tormięsie w Toruniu zostały już tylko ślady. Pożar strawił większą część zakładu

Do prokuratury trafiły też pisma od inspektorów nadzoru - zostały wysłane po tym, jak Jacek S. nie wykonał zaleceń PINB i nie zabezpieczył wykusza oraz nie ogrodził budynku.

Nie zrobił tego, ponieważ w tym czasie procesował się z miastem o tereny po byłej rzeźni. Żądał, by magistrat wykupił sporną działkę za ponad 20 milionów zł. Argumentował, że skoro miasto zmieniło plan zagospodarowania przestrzennego, to powinno działkę odkupić. Ale nie zgodził się z tym sędzia - i Jacek S. sprawę przegrał. Wyrok jest nieprawomocny, a właściciel gruntu już się od niego odwołał.

Latem minionego roku wszelkie pozostałości po Tormięsie zostały wyburzone, bo groziły katastrofa budowlaną. Miał to zrobić Jacek S., ale zwlekał - ostatecznie więc zajął się tym nadzór budowlany, a za rozbiórkę zapłaciło miasto, wydając ok. 22 tys. zł. Urzędnicy jednak zapowiedzieli, że będą żądali zwrotu tych kosztów od małżeństwa S.

Teraz Jacek S. ponownie stanie przed sądem. Termin pierwszej rozprawy sąd wyznaczył na maj.

Wiadomości z Torunia

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska