Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Toruniu trwa "Klamra". Masz kłopot z teatrem alternatywnym? Postaw na emocje

Rozmawiała Magdalena Janowska
Justyna Bieluch, szefowa artystyczna festiwalu "Klamra”
Justyna Bieluch, szefowa artystyczna festiwalu "Klamra” Lech Kamiński
- Przygodą ze sceną niezależną warto zacząć od teatru tańca i po prostu odbierać go zmysłami - mówi Justyna Bieluch, szefowa artystyczna festiwalu "Klamra".

- Znam parę osób, które w teatrze niezależnym czują się jak w domu wariatów.
- To zależy od spektaklu. Rzeczywiście teatr alternatywny używa czasem dość drastycznych, eksperymentalnych środków wyrazu, ale to nie jest normą. "Klamra" jest akurat takim festiwalem, który prezentuje bardzo różne spektakle zarówno pod względem treści, jak i formy. Jeśli ktoś nigdy nie spotkał się ze sceną offową, polecam mu Klancyk - to teatr improwizowany, zbliżony do kabaretu. I przystępny w odbiorze.

Czytaj także: XXI Klamra w Od Nowie. Na początek: Teatr Wierszalin

- Czyli trochę jak w grze - można wyróżnić kolejne poziomy wtajemniczenia.
- Z całą pewnością. Wiem, że osoba przyzwyczajona do wizyt w teatrze repertuarowym może przeżyć zaskoczenie, przychodząc na "Klamrę". Nie tylko ze względu na program, bo dotąd alternatywne były także warunki odbioru przedstawień (śmiech). Swoją przygodę z teatrem niezależnym można zacząć od imprez towarzyszących. Są to wydarzenia z pogranicza filmu i teatru czy też teatru i muzyki. Niewtajemniczonym polecam również legendę - Teatr Ósmego Dnia, dla którego najważniejsza jest narracja, słowo. "Ósemki" nie stosują skomplikowanych i rozbudowanych środków wyrazu, co zbliża je do teatru klasycznego. Albo teatr tańca - taki teatr możemy po prostu odbierać zmysłami.

- Ale zawsze może pojawić się strach, że nie zrozumiem, źle zinterpretuję.
- I to bywa pułapką. Nie trzeba się od razu doszukiwać supergłębokich treści - ważne są nasze wrażenia, to, co przeżywamy. Odbiór zmysłami też się liczy. Pamiętam, jak na naszym festiwalu zaczęły pojawiać się teatry tańca. I zrobił się kłopot, bo nawet wielu wytrawnych widzów i znawców nie wiedziało, jak te spektakle rozumieć. Dobudowywali do nich ideologie, a często były to przedstawienia o prostych emocjach, które aktorzy starali się wyrazić za pomocą swojego ciała.

- Pamiętasz swój pierwszy raz w teatrze alternatywnym?
- To było w 2005 r. i miałam wtedy spory problem z teatrem Akademia Ruchu, który ma dość wyrazisty styl i nie używa słów. Na dodatek dr Artur Duda (teatrolog z UMK - przyp. red.) zapytał mnie na zajęciach: "Pani Justyno, a o czym był ten spektakl?". I przyznam, że było mi trudno odpowiedzieć. Miałam swoją interpretację, stworzoną na własny użytek, ale niekoniecznie nadającą się do tego, by mówić o niej publicznie. Zapamiętałam ten spektakl przede wszystkim jako serię obrazów, które mnie zahipnotyzowały. Wyszłam zaintrygowana.

- Ale szoku nie było?
- Nie, raczej ciekawość, zainteresowanie. Sądziłam, że dużo już widziałam, dużo wiem i jestem teatralnie obyta, aż tu nagle pojawił się obszar, którego nie znałam, a który do dziś staram się zgłębiać. Warto otworzyć się na nową sztukę, zobaczyć coś innego i zmierzyć się z tym złowrogo brzmiącym teatrem niezależnym. Nie jest straszny, a często przejmująco mówi o kondycji ludzkiej.

Wiadomości z Torunia

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska