MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kilkanaście gospodarstw od jesieni nie ma dostępu do telefonu i internetu. Orange rozkłada ręce

(awe)
Kilkanaście gospodarstw od jesieni nie ma dostępu do telefonu i internetu.
Kilkanaście gospodarstw od jesieni nie ma dostępu do telefonu i internetu. sxc.hu
- Nie możemy wejść na prywatne pola - wyjaśnia rzeczniczka Orange. Rolnicy kontrują: - Wpuścimy monterów, jeśli położą linię pod ziemią.

Chodzi o gospodarstwa w kilku miejscowościach na granicy powiatów: golubsko-dobrzyńskiego i wąbrzeskiego. - Od jesieni nie mamy dostępu do telefonu i internetu - wyjaśnia pan Edward z Piątkowa.

- Jeszcze przed Bożym Narodzeniem dzwoniliśmy do dawnej Telekomunikacji Polskiej, ale nikt nie potrafił nam wyjaśnić, co się dzieje i jaka jest przyczyna usterki, nie mówiąc już o tym, kiedy ona się skończy.
Po tym, jak sprawą zajęła się "Pomorska" udało się w końcu ustalić, że powodem jest kradzież przewodu telefonicznego. Ale okazało się, że samo ustalenie przyczyny to najmniejszy problem. Kłopoty dopiero się zaczęły.

Straty? Trudno, panowie, pogódźcie się z tym

Znacznie większe problemy niż sam skradziony kabel pojawiły się w chwili, gdy część rolników odmówiła wejścia na swoje prywatne grunty pracownikom operatora, którzy chcieli naprawić usterkę.

Dlaczego? - Ten kabel jest kradziony średnio cztery, pięć razy na rok - mówi pan Tomasz, jeden z gospodarzy, którzy nie wpuścili monterów. - Za każdym razem sytuacja wygląda tak samo: złodzieje wchodzą na pole, niszczą uprawy, kradną kabel. Przyjeżdża policja, wchodzi na pole, bada sprawę. Potem monterzy wchodzą i zakładają kabel. I wszyscy tak sobie chodzą po tym polu, depczą, bo przecież nie ma wyjścia, trzeba naprawić, prawda? Pięć razy w roku. A my liczymy straty.

Przeczytaj także: Będą zwolnienia w TPSA. Pracę straci 1,7 tys. osób

Dlatego gospodarze chcą, by firma telekomunikacyjna nie montowała kolejnego kabla na słupach, ale pociągnęła przewód pod ziemią. - Dla dobra samej firmy - podkreśla pan Tomasz. - Złodzieje się wtedy odczepią.

Czekając na decyzję - od urzędu do urzędu

Sprawa trafiła do starostwa powiatowego w Wąbrzeźnie (bo na terenie tego powiatu leży Lipnica, wieś, w której znajdują się słupy ze skradzionym przewodem). Drugiego stycznia pracownicy starostwa wydali nakaz administracyjny, mówiący o tym, że pracownicy operatora mogą wejść na prywatne grunty i położyć kabel.

Ale gospodarze mieli dwa tygodnie na odwołanie się od decyzji starostwa i z tej okazji skorzystali, składając 16 stycznia odpowiednie pisma w urzędzie.

Dokumenty trafiły więc do urzędu wojewódzkiego w Bydgoszczy. - Odwołanie wpłynęło do Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego 28 stycznia - mówi Bartłomiej Michałek, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego. - Jest rozpatrywane przez wydział skarbu państwa i nieruchomości. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego do końca lutego sprawa powinna być zakończona i decyzja wydana.

Co na to wszystko firma telekomunikacyjna? Wiele wskazuje na to, że spółka nie pójdzie gospodarzom na rękę. - Sieć spełnia wszystkie wymogi - podkreśla Marta Piechocka, rzecznik prasowa grupy Orange Polska (także dawnej Telekomunikacji Polskiej SA). - Położenie przewodu pod ziemią to bardzo kosztowna inwestycja, wymagająca wielu uzgodnień. Na razie nie ma dla niej ekonomicznego uzasadnienia, jeśli chodzi o te tereny.

Nie chodzi o kabel, ale o podejście do klienta

Dokumentacja wędruje od urzędu do urzędu, a kilkanaście gospodarstw jak nie miało dostępu do internetu, tak nie ma. - I już nawet nie chodzi o to, czy da się położyć kabel pod ziemią, czy nie - podkreśla pan Edward. - Rozumiem złość rolników, którzy mają dość tego, że obcy non stop chodzą im po polach uprawnych. Chodzi o to, że Orange w ogóle się z nami nie kontaktuje. Przez ponad miesiąc nikt nie potrafił nawet odpowiedzieć, co jest przyczyną usterki. Czy zwykłe wysłanie pocztą do zainteresowanych informacji o całej sprawie jest dla tak dużej firmy niewykonalne? Chodzi o sposób traktowania klientów.

Zgadzają się z tym inni gospodarze. - Zabrakło negocjacji, rozmów - mówią. - Owszem, pracownicy Orange dzwonili, parę razy nawet przyszli. Ale o dialogu nie było mowy.

Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska