Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chojnice. Po latach milczenia przypomniano bohaterską postać s. Adelgund

Maria Eichler
Mały Hubert przyszedł na cmentarz żołnierzy radzieckich ze swoimi dziadkami
Mały Hubert przyszedł na cmentarz żołnierzy radzieckich ze swoimi dziadkami Maria Eichler
Wczoraj młodzi wyznawali sobie miłość, ale w historii miasta 14 lutego zapisał się inaczej. W 1945 r. wkroczyli tu Rosjanie, wielu oddało życie, dzień później z ich rąk zginęła s. Adelgund.
Mały Hubert przyszedł na cmentarz żołnierzy radzieckich ze swoimi dziadkami
Mały Hubert przyszedł na cmentarz żołnierzy radzieckich ze swoimi dziadkami Maria Eichler

Mały Hubert przyszedł na cmentarz żołnierzy radzieckich ze swoimi dziadkami
(fot. Maria Eichler)

I taka jest historia. Rosjanie wyzwolili nas od Niemców, ale sami stali się najeźdźcami. Cmentarz tych, którzy tu polegli w walkach o miasto, jest starannie utrzymany. Co roku miejska delegacja oddaje cześć zabitym. - Zwykłym ludziom, żołnierzom - podkreśla burmistrz Arseniusz Finster. - Tym, którzy walczyli z hitleryzmem.

W tym roku przed cmentarzem nie było żadnego protestu. Tylko gapie przystawali przed ogrodzeniem z czerwoną gwiazdą i patrzyli, co się dzieje. - Przyszliśmy tu z wnukiem Hubertem, zapalimy znicz - mówi Maria Błoniarz-Górna, radna miejska. - Ojciec mojego męża był wcielony do niemieckiego wojska, zginął na tej wojnie. A na tych, co tu leżą, też ktoś czekał, też ktoś po nich płakał...

Na wszystkich płytach nagrobnych zapłonęły znicze, a pod uszkodzonym przez wandali obeliskiem pojawiły się biało-czerwone wiązanki.

Tuż po tych uroczystościach w kaplicy przy Wszechnicy Chojnickiej wspominano inną ofiarę tej samej wojny - franciszkankę s. Adelgund Tumińską, która 15 lutego zginęła z rąk Rosjan, broniąc przed gwałtem pracownice szpitala.

- Nie ma większej miłości, jak oddać życie za przyjaciół - przypominały franciszkanki. - S. Adelgund zginęła, bo stanęła w obronie innych.
S. Fabiola podkreśliła, że bez wahania ruszyła na pomoc, by bronić dziewcząt przed tymi, którzy mienili się "wyzwolicielami". - Jej zmasakrowane ciało znaleziono w kotłowni - mówiła. - Miała bestialskie rany, pochowana została po cichutku. Dla nas może być wzorem.

S. Mirona, przełożona prowincjalna sióstr franciszkanek zwróciła uwagę, że s. Adelgund modliła się właśnie w tej kaplicy i zapewniła, że siostry franciszkanki na wszystkich kontynentach przeżywają razem z zebranymi tę wielką chwilę.

Prezentacja mutlimedialna uprzytomniła zebranym, jaką osobą była s. Adelgund.
- To ona przyprowadziła mnie do tej kaplicy - wspominała Gizela Chojnacka, jedna z krewnych siostry. - To była chluba naszej rodziny - ciepła, serdeczna, obowiązkowa, perfekcyjna. Długo nie wiedzieliśmy, że nie żyje. Służba bezpieczeństwa ostrzegła nas, że jeśli będziemy mówić coś na ten temat, to zostaniemy srogo ukarani. Zamknęli nam usta na 50 lat...A teraz mamy swojego człowieka w niebie. Znając ją, wiem, że na pewno wybaczyła swoim oprawcom.

W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele miasta i starostwa, tablicę poświęcił konserwator diecezjalny Wincenty Pytlik, a potem wszyscy udali się do grobu s. Adelgund w ogrodzie franciszkanek.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Wiadomości z Chojnic

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska