Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była walka o życie - bydgoski kajakarz rozbił się na portowych "jeżach"

Marek Weckwerth
Kajak Andrzeja Wody na umocnieniach falochronu w Jarosławcu.
Kajak Andrzeja Wody na umocnieniach falochronu w Jarosławcu. Robert Bazela
Tego nikt się nie spodziewał - sztorm na Bałtyku zepchnął czterech kajakarzy płynących wzdłuż wybrzeża prosto na betonowe umocnienia portu rybackiego w Jarosławcu.

- To, co się dalej działo, trudno opisać. Dramaturgia sięgnęła zenitu - relacjonuje Robert Bazela z podbydgoskiego Olimpina, który w ostatni weekend dołączył do trzech kajakarzy na odcinku Ustka - Jarosławiec, a we wtorek gościł w redakcji "Pomorskiej". - Początkowo morze było spokojne, ale później rozkołysało się. Płynęliśmy do zmroku, by "wyrwać" jak najwięcej kilometrów. Już w zupełnych ciemnościach próbowaliśmy wpłynąć do portu w Jarosławcu, ale fale zwiększyły się do 3-4 metrów. To byłą już kipiel.

Silny wiatr i załamujące się fale przybojowe rzuciły ich na portowe umocnienia - betonowe jeże. W świetle lamp - czołówek wodniacy zauważyli, że jeden z kolegów przewraca się pod falochronem, a fale dosłownie mielą go. To był Andrzej Woda, bydgoski kajakarz.

- Z przerażeniem obserwowaliśmy jak słaby punkcik jego latarki to pokazuje się na powierzchni morza to znów znika. Nie było szans na podpłynięcie, bo podzielilibyśmy jego los - opowiada Bazela. - Uspokoiliśmy się, gdy światełko zamajaczyło spokojnie na falochronie - wiedzieliśmy już, że udało mu się wyjść na brzeg.
Wtedy kajakarze wylądowali na plaży za portem, zresztą po kolejnych przygodach, bo fale były ogromne. zaraz też pobiegli na falochron, by pomóc Andrzejowi wydostać się na ląd i spróbować uratować kajak. Na miejsce przybiegło kilku mieszkańców Jarosławca i obsługa portu, przyjechała policja.
Andrzej nie był już w stanie utrzymać się na nogach - tak bardzo był osłabiony walką o życie i o swój kajak. Mróz i wilgoć też wysysały z niego energię. Ostatecznie wspólnymi siłami udało się wyciągnąć i Andrzeja i jego kajak.

Dopiero rano, gdy w hangarze zaprzyjaźnionego klubu śmiałkowie oglądali kajaki, okazało się, że dwa są mocno uszkodzone. Szybko jednak udało się je naprawić żywicą epoksydową.

Andrzej, Tomasz i Konrad ruszyli w dalszą drogę do Ustki. Robert został na brzegu. Wejście do portu w Ustce też miało dramatyczny przebieg, bo fale znów pokazały swą siłę. Wywrócił się Konrad, zaś Andrzej znów wpłynął na portowy falochron, ale tym razem nic się nie stało.

W poniedziałek odpoczywali, a we wtorek ruszyli wzdłuż brzegu ciągnąc kajaki po śniegu. Na Bałtyku wciąż sztorm. Tym razem woleli nie ryzykować.

To druga nieprzyjemna przygoda wodniaków. Kilka dni wcześniej w Mrzeżynie okradł ich miejscowy złodziejaszek nazywany "Dzidą". Szczęśliwie zatrzymano go i większość skradzionego wyposażenia wróciła do właścicieli.

Uczestnicy: Andrzej Woda (Bydgoszcz), Tomasz Szymczak "Tomi" (Kołobrzeg), Konrad Wawrzyszko "Rudy" (Kołobrzeg). Wyruszyli 13 stycznia ze Świnoujścia. Chcią dotrzeć do Krynicy Morskiej,. a to ok. 500 km. Robert Bazela (Olimpin) towarzyszył im na morzu w sobotę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska