Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starość się nie opłaca

Jolanta Zielazna
Cieszymy się z sukcesów medycyny przedłużających życie, nie mówimy o jego jakości
Cieszymy się z sukcesów medycyny przedłużających życie, nie mówimy o jego jakości Jolanta Zielazna
Trzydzieści lat temu rozmawialiśmy o kolkach, kupkach, pieluchach, pierwszych ząbkach naszych dzieci. Teraz pytamy: Jak twoja mama? Tata?

- Narzekają, ale dzięki Bogu, są samodzielni - oddychamy z ulgą. Dodajemy: Oby tak zostało. I odruchowo pukamy w niemalowane. Tych, którzy tak odpowiadają jest, na szczęście, większość.

Ponad osiemdziesięcioletnia teściowa Waldka ma demencję. Noc zamieniła na dzień, wtedy jest wyjątkowo aktywna. Wstaje z łóżka, otwiera drzwi i idzie na spacer. Kilka miesięcy temu zawrócili ją w piżamie spod bloku. Po kilku takich wyjściach zaczęli chować klucze, więc teraz budzi kogo popadnie, bo nie może ich znaleźć. Pół biedy, jeśli nie jest agresywna. - Ale czasami się szarpie, kurwy latają w powietrzu - opowiada Waldek. - Skąd jej to się bierze? Wcześniej to była miła starsza pani.

- Opieka nad nią spadła na moją żonę. Urlop? Nigdzie nie wyjeżdżamy. Raz - pieniądze, taka opieka kosztuje, dwa - nie mamy babci z kim zostawić - nie ukrywa Waldek. - Jedynie żona ma wtedy więcej luzu, bo częściej ja się zajmuję teściową.

Teresy (57 lat) ojciec niedawno zmarł po udarze.

- Wstyd mi się przyznać, ale chwilami myślę o tym z ulgą - przyznaje po długiej i trudnej rozmowie. - Jego choroba spadła na mnie nagle. Gdy tatę wypisali ze szpitala, wzięłam urlop, ale myślałam ze strachem: co dalej? Przecież nie zwolnię się z pracy, a do jakiegoś zakładu taty nie oddam. Umarłby od razu. Zresztą, wolne miejsce było na drugim końcu województwa, w Bydgoszczy kolejka na rok. Rok! Rozumie pani?! Gdy człowiek potrzebuje rehabilitacji natychmiast. To jakaś paranoja!

Przychodziła pielęgniarka, zrobiła swoje i szła do następnego pacjenta. Nie wiedziałam, jak tatę przewrócić, bo jęczał. Krztusił się. Trudno było mi go przewinąć, umyć. Trudno w tym sensie, że było to krępujące. Mój tata, a jednak miałam wrażenie, że odzieram go z intymności, godności. Po nocach nasłuchiwałam, czy oddycha.

Byłam przerażona, wściekła. Nie chciałam, by cierpiał, chciałam mu pomoc, nie umiałam. Przez ten czas kręciłam się tylko wokół taty, wszystko inne przestało być ważne. Jak długo dałoby się tak żyć?
A jednak wstyd mi za tamte myśli. W końcu chyba jakoś bym sobie poradziła?

Nasze pokolenie - powojenny baby-boom stanęło przed nowymi wyzwaniami - opieką nad starzejącymi się rodzicami.

Starość może być piękna, aktywna, może być czasem spełniania marzeń, nowych znajomości. Ale nie wszystkim jest to pisane. Nasi rodzice, starsi państwo, mają dziś 70-80 albo więcej lat. Czasami wymagają opieki, jak małe dziecko.

Medycyna coraz lepiej sobie radzi z ratowaniem zawałów, udarów, ale gdy skończy się ostre leczenie, pacjenta trzeba wypisać z oddziału. - Leczenie jest coraz krótsze, są standardy i finansowy bat NFZ - mówią prowadzący placówki pielęgnacyjne. - A pacjent dalej potrzebuje opieki, rehabilitacji, zajęć z logopedą, pomocy terapeuty. Później musi się nim zająć kto inny.

Rodzina? Dzieci w Anglii czy Irlandii? Placówki pielęgnacyjne? Zakłady lecznicze? Opieka długoterminowa to w kraju, a w naszym województwie szczególnie, ziemia do zagospodarowania. Ale póki będzie finansowana i zorganizowana tak, jak teraz, chętni długo się nie znajdą.

I jeszcze jedno - opieka długoterminowa to nie tylko ludzie starsi. Udar, wypadek może dopaść w każdej chwili każdego. W toruńskim Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym im. ks. Jerzego Popiełuszki 48 proc. pacjentów ma mniej niż 65 lat.

Czytaj też: Starsi, nie chowajcie się po kątach!

Kto w ogóle ma dane, ile mamy łóżek opieki długoterminowej w województwie? Gdzie są takie ośrodki? Ktoś tę opiekę ogarnia? Zna jej potrzeby? Gdy zaczynałam zbierać materiał do tego tekstu w urzędzie wojewódzkim, odbijałam się między wydziałem zdrowia a wydziałem pomocy społecznej. Jeden odsyłał do drugiego.

Opieka długoterminowa to jednak świadczenia medyczne. Jest nawet konsultant wojewódzki ale próżno go szukać pod hasłem "medycyna". To dział pielęgniarstwa.

Grażyna Śmiarowska, konsultant wojewódzki, dyrektorka Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego im. ks. Jerzego Popiełuszki w Toruniu, zamieszaniu się nie dziwi: - To jeden z przejawów bałaganu legislacyjnego - ocenia.

Bałagan powstał w 2000 roku, gdy w służbie zdrowia wydzielono sektor opieki długoterminowej, i ciągnie się do dziś. - Praktyka zaczęła weryfikować przepisy, ale siła bezwładu jest tak wielka, że nie ma mocnych na zmianę

Dlatego są zakłady opiekuńczo-lecznicze (ZOL) i zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze (ZPO). - Poza nazwą dziś niczym się nie różnią - wyjaśnia Śmiarowska. Początkowo ZOL był lepiej finansowany, bo miał się zajmować tylko pacjentami wegetatywnymi. Ale okazało się, że opieka długoterminowa pochłania za dużo pieniędzy i NFZ zaczął zaostrzać kryteria przyjmowania pacjentów. Dziś są takie same kryteria kwalifikowania do obu rodzajów placówek, zasady odpłatności. Takie same wymagania im stawiane. Została różnica w nazwie, która wśród rodzin i pacjentów wprowadza tylko zamieszanie.

Jak zwał, tak zwał, ale gdzie te zakłady w ogóle są? Brakuje tak podstawowej rzeczy, jak zebranej w jednym miejscu kompleksowej informacji. Pielęgniarki środowiskowe w szpitalach znają adresy w województwie. A bliscy? Trzeba dużo cierpliwości, bo znaleźć spis wszystkich placówek nie jest łatwo. Jak już się uda, trzeba telefonować do każdej placówki z osobna, bo nie ma centralnej informacji o wolnych miejscach i okresie czekania. Do każdej z osobna składa się też dokumenty, żeby chory "stanął" w kolejce.

Dlaczego nie ma jednej informacji o placówkach i wolnych miejscach? - Nie wiem - przyznaje Grażyna Śmiarowska. - Może dlatego, że są w różnych strukturach: prywatne, publiczne, ZOZ. Nie ma koordynacji i delegacji prawnej, żeby utworzyć taki punkt. A uważam, że powinien być. Tak jak pomoc społeczna ma spis wszystkich DPS, wie o kolejkach i wolnych miejscach.

A jednocześnie prowadzący zakłady składają dziesiątki rozmaitych sprawozdań. Psu na budę, jak widać.

Grażyna Śmiarowska doskonale wie, jak wygląda opieka długoterminowa. Wie, ile jest w niej do zrobienia i jak bardzo jesteśmy zapóźnieni. Jako konsultant wojewódzki co roku przygotowuje dla wojewody raport. Niewiele się zmienia. Dostęp do tej opieki w naszym województwie jest bardziej niż ograniczony. - Mamy 1431 łóżek, łącznie z prywatnymi, w tym 270 psychiatrycznych i 12 dziecięcych - wylicza. Na 2 miliony mieszkańców województwa.

W dużych miastach na miejsce czeka się rok, w mniejszych - z reguły kilka tygodni, czasami w ogóle.
W opiece długoterminowej nie ma standardów, ile łóżek powinno przypadać na 10 tys. mieszkańców. - Początkowo przyjmowano, że powinno być ich 10. W regionie mamy 3,5 łóżka w ZOL i 2 łóżka z ZPO - policzyła Śmiarowska. Ale NFZ w tym roku podpisał umowy na około 990 łóżek. Biorąc to pod uwagę, proporcje są jeszcze gorsze. W województwie mamy białe plamy - powiaty, w których nie ma umowy na ani jedno łóżko.

- Bydgoski, inowrocławski, żniński, sępoleński, golubsko-dobrzyński i miasto Włocławek - informuje Jan Raszeja, rzecznik prasowy oddziału NFZ w Bydgoszczy. Nie znaczy to, że wszędzie tam nie ma łóżek. Są, ale bez umowy z NFZ.

- Brak umów wynika najczęściej z braku zainteresowania ich zawarciem bądź wręcz rozwiązaniem umowy przez świadczeniodawcę, jak zdarzyło się w Więcborku - wyjaśnia Raszeja. Nie zawsze tak jest, ale o tym za chwilę.

Opieka długoterminowa od lat jest niedofinansowana. Od kilku lat Fundusz płaci 73 zł na osobę za dobę. Obejmuje to leki (wszystkie, jakie chory przyjmuje, a starsi z reguły cierpią na kilka chorób), środki pomocnicze (np. pampersy) konsultacje lekarzy, pielęgnację, rehabilitację, zajęcia terapeutyczne, logopedę, psychiatrę, psychologa. Są narzucone przez Fundusz normy, ile jakiego personelu musi przypadać na 1 łóżko.

Pacjent płaci też 70 proc. swoich dochodów. Nieważne, czy ma 400 zł renty, czy 3 tys. zł emerytury. To na wyżywienie, pranie pościeli, sprzątanie itd. Nic dziwnego, że podobno niektóre niepubliczne placówki podpisują z pacjentem umowy cywilne, iż dopłaci różnicę do rzeczywistych kosztów pobytu.
Mówi się też, że o dodatkowych, nieformalnych kryteriach przyjęcia - dochód pacjenta. Coś może w tym jest, bo gdy rozmawiałam z Dorotą Forjas, szefową Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Bydgoszczy podkreśliła: - Pacjentów z zasiłkami też przyjmujemy.

Grażyna Śmiarowska około dwa lata temu poprosiła ekonomistów z Torunia i Warszawy o wyliczenie rzeczywistych kosztów świadczeń zdrowotnych przy wymaganiach stawianych przez NFZ. Wyszło 125 i 148 zł. To poziom niedofinansowania tylko w tej jednej części.

Pytanie, czy zakład jest w stanie za połowę kosztów, które rzeczywiście ponosi, zapewnić pacjentowi wszystko, czego ten potrzebuje? - Zakład opiekuńczo-leczniczy to nie jest oddział, na którym szpital może zarobić - uważa dr Marek Lewandowski, dyrektor szpitala MSW w Byd-goszczy. - Absolutne minimum za pobyt powinno wynosić 150 zł miesięcznie. Wtedy byśmy się zbilansowali. Odkąd prowadzimy ZOL, jeszcze się nie zbilansował.

Zakład opieki długoterminowej Gryf-Med w Bydgoszczy wyliczył koszt pobytu i świadczeń zdrowotnych na 130 zł za dobę. Pacjent musi mieć też własne leki, które przyjmuje.

Jedni rezygnują, inni zakłady tworzą. W ubiegłym roku zakład opiekuńczo-leczniczy powstał w szpitalu MSW w Bydgoszczy. - Po innej organizacji pracy i łóżek zwolniło się całe piętro - mówi dr Marek Lewandowski, dyrektor lecznicy. - Wszystkie dostępne dane pokazują, że za 20 lat w Bydgoszczy jedna czwarta mieszkańców będzie miała ponad 60 lat. Trzeba patrzeć perspektywicznie.

Miał szczęście, od razu dostał kontrakt z NFZ na 16 z 20 łóżek. Po 3 miesiącach była już kolejka. W tym roku oddział powiększył do 44 łóżek, na 35 (i 2 dla wentylowanych mechanicznie) ma kontrakt z NFZ.
Wcześniej, bo w 2010 roku, perspektywicznie spojrzał zarząd spółki Gryf-Med w Bydgoszczy. Przygotował duży zakład opieki długoterminowej, w kwietniu 2011 pojawili się pierwsi pacjenci.

Zanim zarząd się na to zdecydował, pytał w NFZ o możliwości kontraktu. Od jednego z byłych już szefów NFZ usłyszał, że Fundusz nie jest takimi łóżkami zainteresowany. W następnym roku Gryf-Med przegrał z MSW. Kontraktu nie mają do dziś.

- Nie ma dnia, żeby nie przyjeżdżała jedna czy dwie rodziny, które nie mogą zrozumieć, że mamy puste łóżka i nie możemy pomóc, bo NFZ nie podpisał umowy - Tomasz Kubiak, prezes zarządu Gryf-Med, spółka z o.o. nie potrafi mówić bez emocji.

Mają 56 łóżek, ponad 40 zajętych. Pacjenci płacą z własnej kieszeni, a są i tacy, których pobyt finansuje gmina.

Czytaj: Małgorzata Potocka tańczyła z bydgoskimi seniorami [zdjęcia]

Próby rozwiązania problemu to pozory. O poprawę sytuacji w opiece długoterminowej dobijają się ci, którzy się nią zajmują. - Stukamy, pukamy, każdy poklepuje nas po plecach, mówi, że jest bardzo zainteresowany i koniecznie trzeba coś z tym zrobić - Grażyna Śmiarowska nie ukrywa, że ręce już jej opadają. Uczestniczyła w pracach kilku zespołów pracujących nad ustawą pielęgnacyjną. Zmieniały się rządy, ministrowie zdrowia i efekty lądowały w koszu.

- Z narodowego programu zdrowia nie wynika, że rząd wesprze gminy w opiece długoterminowej - mówi Regina Politowicz, dyrektor Wydziału Zdrowia, Świadczeń i Polityki Społecznej Urzędu Miasta w Bydgoszczy. - Gminy zostały zostawione trochę same sobie.

A problem nabrzmiewa coraz bardziej. Potrzebne są nie tylko łóżka. Także wsparcie dla rodzin opiekujących się w domu obłożnie lub przewlekle chorymi. Kto nigdy nie był w takiej sytuacji, nie wie, jak jest to wyczerpujące psychicznie. Nie ma miejsc, do których można chorego przekazać na tydzień czy miesiąc, by opiekun mógł odetchnąć, pojechać na urlop, zrobić w domu remont czy samemu pojechać do sanatorium.

Pilnie potrzebne nam są prawne uregulowania, z których jasno będzie wynikało, co w opiece długoterminowej możemy chorym i ich opiekunom zapewnić. Ale to może pokazać, że król jest nagi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska