Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez 16 lat był w ekipie medycznej podczas meczów żużlowych w Grudziądzu

Maryla Rzeszut
Mirosław Płotkowski: - Motocykle to moja pasja. Ratownicy w Polsce czasem jeżdżą do akcji takimi właśnie motocyklami, jak ten policyjny. Dla siebie kupiłem yamahę, którą jeżdżę rekreacyjnie, turystycznie. Także z kolegami na zloty
Mirosław Płotkowski: - Motocykle to moja pasja. Ratownicy w Polsce czasem jeżdżą do akcji takimi właśnie motocyklami, jak ten policyjny. Dla siebie kupiłem yamahę, którą jeżdżę rekreacyjnie, turystycznie. Także z kolegami na zloty nadesłane
Mirosław Płotkowski w pogotowiu ratunkowym jeździ od 1992 r. Najpierw był sanitariuszem, a od 2004 r jest ratownikiem. Przez 16 lat był w ekipie medycznej zabezpieczającej mecze speedwaya w Grudziądzu. Niósł fachowo pomoc w wypadku m.in. Jacka Krzyżaniaka.

Mirosław Płotkowski wybrał pracę, dzięki której może ratować zdrowie i życie ludzi. Potrafi zachować zimną krew nawet w najbardziej stresowych sytuacjach.

- Przez 20 lat pracy w pogotowiu nauczyłem się bardo dużo. Żeby zostać ratownikiem, ukończyłem 2-letnie Medyczne Studium Zawodowe na kierunku ratownictwo medyczne. Pięć razy brałem udział w międzynarodowych mistrzostwach Polski zespołów ratowniczych, żeby podnosić swoją wiedzę i umiejętności, sprawdzać się - mówi o swojej pracy Mirosław Płotkowski, ratownik. - W 2008 r zdobyłem z grudziądzką drużyną 3. miejsce w eliminacjach międzywojewódzkich do mistrzostw kraju. Startuje zwykle ok. 70 ekip z całej Polski, a wszyscy świetnie wyszkoleni.

Na pomoc żużlowcom

Z sympatii dla sportów motocyklowych, aż przez 16 lat był w ekipie medycznej podczas meczów żużlowych. Najpierw GKM, później GTŻ. Pracował tam w ramach hobby, gdyż płacono mu raczej symbolicznie.

Podczas zawodów speedwaya przekonał się wielokrotnie, jak ważne jest udzielenie natychmiastowej pomocy zawodnikowi po upadku na torze. - Nigdy nie zapomnę ratowania Jacka Krzyżaniaka, kiedy wskutek upadku uderzył głową w tor. Gdy podbiegliśmy, nie oddychał... Szok, ale nie mogliśmy spanikować. Błyskawicznie wdrożyliśmy akcję ratunkową. Zrobiliśmy wszystko, jak mogliśmy najlepiej i piorunem do szpitala. Zdążyliśmy.

Mirosław Płotkowski ratował też Adama Jaziewicza, juniora z Ostrowa, który po upadku doznał urazu kręgosłupa. Stracił władzę w nogach i rękach. - Szybkie przewiezienie na neurochirurgię do dra Adama Zaborowskiego sprawiło, że chłopak dziś chodzi, pracuje - mówi ratownik. Jaziewicz wrócił do życia. Został mechanikiem Chrisa Holdera.

- W każdym wypadku, także na szosie czy w innym miejscu zasada jest jedna: jak najszybciej, prawidłowo udzielić pomocy i od razu zawieźć do szpitala. - Nie mam problemu z opanowaniem stresu, ale często, już w domu, wracam myślami do akcji ratunkowej. Zastanawiam się, czy można było zrobić więcej, wykonać coś lepiej - mówi grudziądzki ratownik.

Obecnie pracuje nadal w Regionalnym Szpitalu Specjalistycznym w Grudziądzu, w Zespole Ratownictwa Medycznego, ale w podstacji w Jabłonowie Pomorskim. Syn pana Mirosława uczy się w Technikum Elektronicznym. Żona też pracuje w służbie zdrowia. Jest pielęgniarką w karetce pogotowia "S".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska