MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drzwi stacji krwiodawstwa w Bydgoszczy się nie zamykały. Wszyscy chcieli ratować Wojtusia

Marta Pieszczyńska [email protected] tel. 52 326 31 42
Krew dla chłopca oddał między innymi Janusz Grochalski z Przybranowa.
Krew dla chłopca oddał między innymi Janusz Grochalski z Przybranowa. Jarosław Pruss, archiwum rodzinne
Wystarczył apel zrozpaczonych rodziców, by wczoraj drzwi stacji krwiodastwa w Bydgoszczy wrecz się nie zamykały. Setki osób chciały pomóc pięcioletniemu Wojtusiowi ciężko choremu na białaczkę.

Informacja o chorobie Wojtusia spadła na rodziców nagle. Jeszcze we wrześniu chłopczyk chodził do przedszkola. Nic nie wskazywało na to, że za kilka tygodni trafi do szpitala. - W październiku zauważyliśmy, że Wojtuś wycofał się z zabaw z rówieśnikami - opowiada Daniela Lorczak, dyrektorka przedszkola "Polanka" w Bydgoszczy. - Był coraz słabszy. Uskarżał się na ból nóżek.

Przeczytaj także:Mały Wojtuś potrzebuje krwi 0Rh+

Pięciolatek został przewieziony do szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy. Diagnoza zmroziła krew w żyłach - ostra białaczka. Chłopczyk trafił od razu do kliniki pediatrii, hematologii i onkologii, gdzie poddano go intensywnej chemioterapii. Niestety, w konsekwencji doszło do znacznego pogorszenia wyników morfologii krwi. Dziecko wpadło w głęboką aplazję (zanik szpiku kostnego). Ma zerową odporność.
- Aby utrzymać Wojtusia przy życiu, trzeba przetoczyć masę granulocytarną - mówi Piotr Kacicki, ojciec chłopca. - Zabieg powinien być przeprowadzony niezwłocznie - dodaje.

I był. A wszystko dzięki dawcom, którzy licznie odpowiedzieli na apel rodziców Wojtusia. Prośba o oddanie potrzebnej do zabiegu krwi 0Rh+ pojawiła się w czwartek w internecie: m.in. na facebooku, stronie przedszkola "Polanka" oraz portalach lokalnych gazet, w tym "Pomorskiej".

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Odzew był natychmiastowy. Wczoraj od samego rana do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy przychodziły tłumy. Wśród chętnych do pomocy nie zabrakło nawet osób spoza Bydgoszczy. Janusz Grochalski dotarł aż z Przybranowa (powiat aleksandrowki). - Wyjechałem wcześnie rano, żeby tylko zdążyć oddać krew - opowiada mężczyzna.

Niektórzy, jak Karolina Sośnicka z Bydgoszczy, zrezygnowali z nawet z wcześniej planowanego wyjazdu. - Mieliśmy z mężem odwiedzić znajomych w Krakowie - mówi bydgoszczanka. - Ale gdy usłyszeliśmy o akcji, od razu zmieniliśmy plany i zdecydowaliśmy się pomóc temu chłopcu.

Jak informuje prof. Mariusz Wysocki, kierownik kliniki pediatrii, hematologii i onkologii, odzew na akcję umożliwił lekarzom podjęcie natychmiastowych działań. Jeszcze wczoraj przetoczono Wojtusiowi pierwszą dawkę masy granulacytowej. - Myślę, że ostatnią podamy w poniedziałek lub we wtorek - wyjaśnia profesor. - Wszystko zależy od tego, jak chłopiec będzie się czuł.

Jedno jest pewne - pięciolatek ma duże szanse na wyleczenie. Przede wszystkim dzięki szybkiej pomocy medycznej. Ta jednak byłaby utrudniona, gdyby nie bezinteresowność dawców. - Dlatego uważam, że takie akcje są potrzebne - mówi prof. Mariusz Wysocki. - Oczywiście, głównie ze względów medycznych. Ale nie tylko. Pamiętajmy również, że uwrażliwiają nas na innych.

Wiadomości z Bydgoszczy

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska