Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do Kcyni wróciła musztarda

Adam Willma
- Po eksperymentach taty z musztardą trzeba poczekać ze dwa dni, żeby normalny smak powrócił - mówi Adam Grewling, dziedzic linii produkcyjnej
- Po eksperymentach taty z musztardą trzeba poczekać ze dwa dni, żeby normalny smak powrócił - mówi Adam Grewling, dziedzic linii produkcyjnej Adam Willma
Po dwunastu latach miasto na Pałukach odzyskało jeden ze swoich znaków rozpoznawczych. Musztardę.

Historię kcyńskiej musztardy Marek Grewling, radny i właściciel hurtowni napojów, kupił kilkanaście lat temu od miejscowego GS-u, w pakiecie z budynkami. Wytwórnia założona w la-tach 50. dogorywała.

Ketchup atakuje

Produkty regionalne były wówczas w defensywie. Ludzie jeździli na zakupy do nowych marketów, więc przy okazji brali też słoiczek musztardy Kamisa.
- Nasza musztarda trafiała głównie na rynek warszawski, który lubił nowinki. To był czas ogromnej popularności ketchupów - mówi Zdzisław Krych, prezes Gminnej Spółdzielni w Kcyni. - Ludzie próbowali nowych rzeczy, produkcja zmalała do tego stopnia, że przestało się opłacać.

Grewling walczył półtora roku, po czym zamknął produkcję. Ale maszyny, których pochodzenia nie pamiętali już nawet najstarsi pracownicy (przy-puszczalnie przedwojenne), pozostawił.
- Żal było się tego pozbywać - mówi Marek Grewling. - Kcyń-ska musztarda miała swoją renomę w regionie i w stolicy. Nie dawała mi spokoju.
W tym czasie kamienne żarna do mielenia gorczycy przykrył kurz, a w dębowych kadziach rozeszły się klepki. Papier, na którym spisane były receptury, był tak kiepskiej jakości, że na wszelki wypadek Grewling przepisał je i schował na lepsze czasy. A te nadeszły wraz z dorastaniem dzieci. Linia do produkcji musztardy przypadła w udziale Adamowi, 29-letniemu synowi Marka, jako wprawka do biznesu.

W poszukiwaniu bednarza

Maszyny po kilkunastoletnim przestoju ruszyły bez problemu.
- Urządzenia były jednak bardzo wysłużone, więc rozebraliśmy je całkowicie i wymieniliśmy wszystkie zużyte elementy - opowiada Adam Grewling. - Nie ma mowy, aby znaleźć gdzieś części zamienne, więc detale trzeba było osobno dorabiać. Największy problem mieliśmy z wykonaniem nowych dębowych beczek, bo znalezienie fachowego bednarza nie jest w Polsce łatwą sprawą.

- Nie można było zastąpić dąb plastikiem?
- Nie wchodziło w grę! - protestuje Adam Grewling. - Wyszliśmy z założenia, że odtworzymy dokładnie smak dawnej kcyńskiej musztardy. A na ten smak składa się wiele elementów, w tym dąb, w którym przechowuje się zacier i kamienne żarna.
W Dźwiękowym Archiwum Kcyni znajdują się wspomnienia Józefy Lejwody, która przy produkcji musztardy pracowała w latach 60.:

"Do produkcji musztardy potrzebna była woda, ocet, gorczyca biała zmielona i czarna, sól, cukier, ziele angielskie, liście laurowe, pieprz, gałka muszkatołowa, pieprz ziołowy - wszystkie przyprawy, które się używa w domu. To wszystko się wsypywało do kadzi na 200 litrów wody i mieszało, aż zrobiło się prawie gęste. Później się otwierało kran, wpuszczało na kamienie młyńskie zwane "cewy". Tam były trzy sztuki takich kamieni. Jak z jednej "cewy" poszło, później na drugą "cewę" i na trzecią. Z trzeciej "cewy" zlatywało do beczki. To już była gotowa musztarda do produkcji. Tę musztardę w beczkach musieliśmy po schodkach sobie ściągać w beczkach na dół. Beczka ważyła pusta 17-18 kg, a pełna to i 100 kg ważyła. Później braliśmy i dozowaliśmy musztardę do szklanek pompką, taką jak teraz do przepompowania paliwa, takie coś było. W szklanki się robiło, nawet i w tubki. Jedna osoba kładła papierki na musztardę, druga wieczka, trzecia obklejała, czwarta pakowała do skrzyni. I pełne skrzynki odstawiało się na bok. Jak musztarda się robiła w tej beczce, to jak zmiana pogody przychodziła, to strasznie w oczy piekło. Nie można było wytrzymać w środku w maszynowni, trzeba było wychodzić na powietrze. W "Musztardzie" pracowało sześć osób i kierownik."
- Dziś prawie wszystko wygląda tak samo - śmieje się Adam Grewling. - Nowa jest tylko linia do napełniania i etykietowania, więc zamiast sześciu osób w firmie pracują cztery.

Gorczycowe łzy

Musztarda to przede wszystkim gorczyca. Ale dziś nie jest to tak oczywiste, jak mogłoby się zdawać. Ci, którzy w latach 50. uruchamiali w Kcyni produkcję musztardy, byliby zapewne zdruzgotani smakując produkt ze współczesnych sieciówek.
Grewligowie o konkurencji wypowiadać się nie chcą. - W każdym razie na pewno nie skorzystamy z mączki gorczycowej - ucina Grewling-junior.
Diabeł jak zwykle tkwi w pieniądzach. Bo największe pieniądze z gorczycy wycisnąć można produkując olej. Mała buteleczka tego specyfiku stosowanego w medycynie i orientalnej kuchni kosztuje około 15 złotych. Po wyciśnięciu oleju, z ziaren pozostaje mączka, która jest składnikiem pasz dla zwierząt i... taniej musztardy.

- Ale bez naturalnego oleju musztarda traci to, co najcenniejsze - przekonuje Adam Gre-wling - To właśnie w nim jest aromat i smak, nie mówiąc o leczniczym działaniu. Sam to odczułem na początku - gdy mieli się gorczycę, opary olejku są tak intensywne, że łzy same lecą. Owszem, musztarda z mączki jest gęsta, ale to właśnie wyróżniało musztardę kcyńską - można ją było bez trudu wytrząsnąć ze słoika.
Proces produkcji musztardy z mączki trwa ledwie jeden dzień, bo proszek szybko miesza się z octem i pozostałymi składnikami. Zacier z tradycyjną musztardą potrzebuje więcej czasu, więc koszt produkcji rośnie.

Pod kcyńską flagą

W ciągu roku przygotowań Grewling musiał opłynąć wszystkie rafy, jakie czekają na małych producentów: - Przede wszystkim opakowania. Słoiczków nawiązujących do oryginalnej kcyńskiej musztardy nie sposób już oczywiście znaleźć. Ale problemem jest to, że nie ma dobrej oferty dla startujących producentów. Zwykle rozmowa z producentami rozpoczyna się od 100 tysięcy, a nawet 500 tys. sztuk. To dużo, w sytuacji gdy nie wiadomo jak przyjmie nasz produkt rynek.
Po kilku miesiącach produkcji Adam Grewling jest już pewny, że było warto. W Kcyni i okolicznych miastach musztarda zeszła na pniu:
- Docierały do mnie informacje o ludziach z Poznania, którzy kupowali po kilkanaście słoików - nie kryje dumy właściciel.

Ostatnio musztarda dotarła do Piły.

- Ależ oczywiście, że mam naszą musztardę! - zapewnia doktor Bronisław Czamański. Ceniony anestezjolog, choć od wielu lat mieszka "na obczyźnie", nawet dom przyozdobił flagami Kcyni. - Zrobiłem zapas, w dwóch smakach. Kcynia ma kilka rzeczy najlepszych na świecie: najważniejszą jest nasze kcyńskie liceum, ale zaraz później musztarda. Wszyscy w moim mieście pamiętają ten zakład na podwórzu u pana Kozłowskiego.
Burmistrz Kcyni Piotr Hemmerling ma w kuchni cały rządek słoiczków: - Dla małego miasta, w którym oprócz Gminnej Spółdzielni nie ma większych producentów, każdy taki produkt jest na wagę złota. A zwłaszcza musztarda, bo to wizytówka, dzięki której jesteśmy rozpoznawani.

Moździerz eksperymentalny

Rodzina Grewlingów pracuje już nad musztardami z serii premium.
- W domu cała lodówka zastawiona jest musztardą - śmieje się Ewa Grewling, siostra Adama (niedawno i o niej było głośno - za sprawą pierwszej polskiej kobiecej wyprawy na Spitsbergen). - Technologię opracowuje tata. Sam rozgniata gorczycę w moździerzu, a później testuje nowe smaki na wszystkich znajomych.
- Zwykle po takich próbach trzeba dwa dni odpocząć, żeby smak powrócił - opowiada Marek Grewling. - Opracowaliśmy cztery nowe smaki z myślą o koneserach zdrowej żywności. Nie będziemy podrabiać francuskiej ani niemieckiej musztardy, bo mamy swoje preferencje.
Według Adama Grewlinga kcyński zakład nie musi mieć kompleksów: - Smakujemy inne musztardy, znajomi przywożą je nam z całego świata. Ale tylko trzy razy się zdarzyło, że musieliśmy zdjąć czapkę z głowy. W dwóch przypadkach były to musztardy francuskie, w jednym - szwedzka. Wyjątkowe, unikatowe smaki. Żadnego z tych produktów nie ma jednak na polskim rynku.

Prezes Krych z GS-u jest zadowolony z sukcesu sąsiadów: - Sprzedajemy ich musztardę razem z naszą kiełbasą. Dzięki temu mamy komplet - "chleb kcyński", "kiełbasę kcyńską" oraz "musztardę kcyńską". Przedsiębiorcy z takich małych ośrodków jak nasz muszą się trzymać razem i wzajemnie wspierać, żeby utrzymać się na rynku. Ludzie rozumieją, że kupując miejscowe produkty, dajemy pracę miejscowym.
Dyrektor Szkoły Podstawo-wej w Kcyni, Michał Poczobut: - Musztarda to musztarda, ale kcyńska musztarda z kcyńskimi parówkami to jest pełnia smaku!

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska