Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna "Chustka" pokazywała innym jak walczyć z rakiem. Niestety swoją walkę przegrała

Rozmawiał Roman Laudański
Tak Magda Prokopowicz i Joasia Sałyga, założycielki Fundacji "Rak'n'Roll”, zachęcały w tym roku do przekazania 1% podatku na walkę z rakiem piersi. Obie tę walkę przegrały
Tak Magda Prokopowicz i Joasia Sałyga, założycielki Fundacji "Rak'n'Roll”, zachęcały w tym roku do przekazania 1% podatku na walkę z rakiem piersi. Obie tę walkę przegrały materiały fundacji "Rak'n'roll&
Rozmowa z Agnieszką Kalugą, blogerką, autorką "Zorkowni - hospicyjnej myśloodsiewni".

- Jaka była zmarła przed kilkoma dniami "Chustka" - Joanna Sałyga?

"Zorka" - Agnieszka Kaluga, autorka blogu "Zorkownia"
"Zorka" - Agnieszka Kaluga, autorka blogu "Zorkownia" Fot. archiwum prywatne

"Zorka" - Agnieszka Kaluga, autorka blogu "Zorkownia"
(fot. Fot. archiwum prywatne)

- Asia była bardzo niezależną osobą, ukształtowaną, samodzielną. Choroba - rak - trafił na niebagatelnego przeciwnika. Dzięki takiej postawie wygrała kilkanaście miesięcy; lekarze nie dawali jej więcej niż pół roku. Przeżyła więcej, może dlatego, że szukała pomocy, wyników najnowszych badań, była aktywna i uparta. Wszystkie decyzje podejmowała po konsultacjach z kilkoma specjalistami. Miała małe dziecko - walczyła o czas dla Janka.

- Stąd czerpała siły do walki z chorobą?

- Każda kobieta, która ma małe dziecko, posiada w sobie niesamowitą siłę. Każdy dzień, tydzień, miesiąc więcej z synkiem jest wielkim bogactwem. Ten dodatkowy czas z matką to więcej siły i wspomnień. Swojego bloga pisała głównie dla Janka, utrwalała dla niego wspólne dni.

- Zmarła również Magda Prokopowicz, obie promowały na plakatach akcję "Zbieramy na cycki, nowe fryzury i dragi" Fundacji "Rak'n'roll".

- Magda zmarła kilka miesięcy temu. Kiedy była w ciąży - dowiedziała się, że ma raka. Obie były twarzami kampanii 1% na rzecz fundacji. Joanna miała sarkastyczne poczucie humoru, była bardzo inteligentną dziewczyną. Lubiła porządek w głowie i w domu. Potrafiła smakować życie. Spacerowała, gotowała, zbierała grzyby, celebrowała każdy dzień, bo wiedziała, że nie ma ich zbyt wiele. Nie poddała się. Była także w niej godność, by nie walczyć za wszelką cenę. Wiedziała, że przyjdzie taki moment, w którym nie będzie się szarpać. Bardzo godnie i po ludzku podchodziła do choroby. Jak papież, który w pewnym momencie powiedział, żeby lekarze nie ratowali go zawszelką cenę.

- Jan Paweł II wspaniale przeżył długie życie, a "Chustka" miała 36 lat. Magda Prokopowicz - 35 lat.

- Dla mnie Asia była Joanną d'Arc - wielką wojowniczką. Wszyscy piszą o niej jako o "Joannie od życia". Aśka wiedziała, że tę bitwę przegra. Kiedyś napisała, że biegnie, aby stać w miejscu, zatrzymać choć trochę czasu.

- Na jej blogu przeczytałem: "Ubierz się kolorowo lub weź pomarańczową chustkę. Nie składaj kondolencji rodzinie. Uśmiechaj się, bo tego chciała".

- Pożegnanie powinno pasować do osoby. Asia bardzo często pisała, że jak ktoś jej zapali internetową świeczuszkę, to go wytarmosi...

-...używała mocniejszego słowa.

- Tak. Kiedy bywała na cudzych pogrzebach, to pokątnie się podśmiechiwała z różnych rzeczy. Bo śmiech oswaja. Magda Prokopowicz też poprosiła, żeby na jej pogrzeb wszyscy przyszli ubrani kolorowo. Szanuję takie życzenia. To ich życie, ich śmierć, pożegnanie.

- W czasie choroby obie mówiły: łeb do słońca, rozmawiajmy o wszystkim, także o seksie w chorobie nowotworowej.

- Bardzo cenię przełamywanie wszystkich stereotypów. Seks w chorobie nowotworowej to ważny temat, szczególnie dla młodych kobiet. Dlaczego one mają pozostać "kadłubkami" od chorowania? Przecież żyją w związkach, mają potrzebę bliskości. Są po operacjach: jedna nie ma piersi, druga włosów, a trzeciej coś wycięli. To nie jest tylko walka o życie, ale o godność, o intymność, która jest elementem codzienności. Jest czas wstrzemięźliwości po operacji, później powrót do bliskości. To również duży sprawdzian dla partnera. Przecież oni muszą się odnaleźć w sypialni. Kobieta musi się poczuć akceptowana i piękna. To, że Asia poruszała takie tematy publicznie, jest dużą sprawą. Podobnie jest z seksem osób niepełnosprawnych.

- O czym pisała pani w swoim blogu.

- Spotykam się w hospicjum z takimi ludźmi. Są to intymne rozmowy, ale wiem,że to dla nich ważny temat. Potrafię wyobrazić sobie siebie po amputacji piersi lub po utracie czucia - moja głowa pozostaje przecież w pełni sprawna.

- Zajmuje się pani wolontariatem w hospicjum. Są etapy "oswajania" raka?

- Można to porównać do przeżywania żałoby po bliskich. Tu "bliskim" jest zdrowie. Jest więc i po zdrowiu "żałoba". Jest szok, zaprzeczanie. Są trudne momenty załamania, a później na nowo trzeba zbudować rzeczywistość z chorobą w tle. Trzeba próbować żyć normalnie, chociaż to już inna normalność. Niektórzy zatrzymują się na fazie szoku, buntu, zaprzeczenia i zostają z tym do samego końca. Udają, że się nic nie dzieje, że za rok pojadą na wakacje. To też jakaś forma ratowania siebie. W hospicjum najczęściej widzę osoby, do których już dotarło, że nie wyjdą z tej choroby, ale zdarzało mi się, że na tydzień przed śmiercią pacjent planował wakacje w Chorwacji. Słuchałam tego, bo nie mam prawa mówić; "pan umiera". Jeśli ta opowieść na chwilę przyniesie ulgę - mogę tylko tego wysłuchać.

- Na pani blogu znalazłem wpis: "Nie mam siły witać kolejnego początku końca".

- Kiedy jestem w hospicjum regularnie, to takie spotkania wpisują się w moją codzienność - zatrybiam i funkcjonuję. Teraz mam kilkumiesięczną przerwę, po której bardzo trudno wrócić na oddział. Bywam w hospicjum, spotykam się z wolontariuszami, ale nie idę do pacjentów. Hospicjum jest pełne nowych ludzi, nowych historii i z każdym trzeba się zaprzyjaźnić od nowa. To zadanie, które trzeba wziąć na siebie. Ale strach ma wielkie oczy. Wiem, że jak już zacznę przychodzić, to wszystko będzie grało.

- Początek listopada to trudny czas dla wszystkich, którzy straciliśmy bliskie osoby?

- Jesień generalnie jest trudnym okresem; spadające liście, żegnanie się z ciepłem, obfitością lata. A początek listopada jest dla mnie raczej spokojnym czasem niż dramatem. Na grobach bliskich budujemy rodzaj wspólnoty. Jest dużo światła, ciepła, kolorów. Dla mnie to dzień spokojnego smutku, zadumy, czas rodziny. Bardzo często jedziemy wszyscy na spacer do Rogalina, a na cmentarz wybieramy się późnym wieczorem lub dzień wcześniej. Nie mogę mówić za wszystkich. Jeśli ktoś niedawno stracił osobę bliską, to pewnie przyjdzie na grób pełen rozpaczy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska