MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obecność na ekranie jest elementem współczesnej kultury pogoni za sławą. Fajnie jest być sławnym!

Rozmawiał ADAM WILLMA [email protected]
- Kiedyś ludzie trafiali do telewizji, bo byli znani. Dzisiaj są znani, bo byli w tv - podsumowuje prof. Bogdan Wojciszke.
- Kiedyś ludzie trafiali do telewizji, bo byli znani. Dzisiaj są znani, bo byli w tv - podsumowuje prof. Bogdan Wojciszke. nadesłane
Rozmowa z prof. BOGDANEM WOJCISZKE, psychologiem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie.

- Za jaką kwotę opowiedziałby pan o swoim życiu intymnym przed kamerą?M
- Obawiam się, że nie ma takie ceny.

- Nawet gdybyśmy zaczęli mnożyć zera?
- Cóż, pecunia non olet. Może więc w końcu dobilibyśmy targu (śmiech). Ale przecież to nie pieniądze grają tutaj główną rolę. Ludzie nie obnażają się dla pieniędzy.

- Więc dlaczego?
- Dlatego, że obecność na ekranie jest elementem naszej współczesnej kultury pogoni za sławą. Bo fajnie jest być sławnym. Tylko właściwie, dlaczego fajnie? Ano dlatego, że kiedyś pokazywano ludzi w telewizji, bo byli znani, tymczasem dziś ludzie są znani, bo pokazują ich w telewizji. Pozostało w nas jednak skojarzenie pomiędzy sławą a osiągnięciami. Tyle że dziś działa w odwrotną stronę - jeśli ktoś jest sławny, podejrzewamy, że ma też osiągnięcia. A więc, obecność w telewizji jest dla wielu sposobem na podbudowywanie poczucia własnej wartości. To niesłychanie silna motywacja - myśleć o sobie dobrze. A żeby myśleć o sobie dobrze, najlepiej, aby inni myśleli o mnie dobrze.

- Hmm, a przyzwoitość?
- W Polsce nie ma takich badań, ale sądzę, że możemy odwołać się do badań amerykańskich, z których wynika, że z dekady na dekadę rośnie poziom narcyzmu - zachwytu nad sobą i oczekiwania, że inni będą się mną zachwycać. To jest wyraźne przesunięcie kulturowe w stosunku do czasów, w których normą i wymogiem była skromność.

- Jak wymagać skromności, jeśli nawet na szkoleniach finansowanych z publicznych pieniędzy oducza się ludzi tej cechy?
- No właśnie. Przygotowywałem kiedyś badania nad autoprezentacjami w procesie rekrutacji. Interesowało mnie, jak przyjmowane są różne postawy. Zdumiało, że to, co młodzi ludzie uznawali za prezentację skromną, mnie wydawało się czymś niesłychanie próżnym i zarozumiałym.

- Kiedy zaszła ta zmiana?
- Ona jest związana z szalejącym konsumpcjonizmem. I nie chodzi tylko o konsumpcjonizm w sensie pogoni za dobrami materialnymi ale o konsumpcjonizm jako sposób patrzenia na świat. Nagle okazało się, że wszystko jest na sprzedaż. Na sprzedaż wystawiają się też ludzie w telewizorze. Aby się sprzedać, muszą być interesujący, a najlepiej bulwersujący. Stąd te wynurzenia, które wydają się ryzykowne.
- Ale co myśleć o ludziach, którzy nie muszą się sprzedawać, żeby żyć. Osiągnęli pozycję społeczną i status materialny, a chcą pokazać 30 milionom sąsiadów bałagan i brud we własnym domu?
- Oprócz pieniędzy i pozycji jest jeszcze chęć odzyskania poczucia sensu. A jeśli kilka milionów skupia na mnie uwagę, to znaczy, że jestem interesujący i ważny. Nie muszę koniecznie występować w roli dobrego.

- Koledzy z telewizji, w którymi rozmawiałem przed naszą rozmową, mówią o dwóch typach ludzi. Jedni nie będą wywlekać swojego życia intymnego za żadne pieniądze, innym nie trzeba nawet płacić. Wystarczy hotel i dieta. Skąd się bierze ta różnica: z wychowania, kinderszuby, systemu wartości?
- Zmienił się jeszcze jeden czynnik. Dziś niemal wszyscy młodzi ludzie pochodzą z rodzin, w których było jedno, co najwyżej dwójka dzieci. Dzieci są w dzisiejszych czasach przedmiotem podziwu i miłości bezwarunkowej. Kocha się je za to, że są. Kiedyś ta miłość rodzicielska była jednak obwarowana pewnymi oczekiwaniami. Dzisiejsze doświadczenia socjalizacyjne sprzyjają przekonaniu, że jestem wyjątkowy.

Oto najcenniejsze polskie gwiazdy 2012!

- Mówił mi jeden z najlepszych polskich kucharzy o swojej irytacji, gdy ludzie porównują go do Magdy Gessler, której fachowość w środowisku profesjonalistów wzbudza uśmiechy politowania.
- Bo zaczęła się nam już mieszać rzeczywistość realna z wirtualną. Całkiem spora część populacji jest przekonana, że jeśli czegoś nie pokazują w telewizji lub w internecie, to znaczy, że tego czegoś nie ma. Istnienie wirtualne stało się ważniejsze od realnego, tym bar-dziej że wirtualny wizerunek można sobie dowolnie kształtować. Zwłaszcza telewizja, żeruje na naszej archaicznej reakcji, w którą wpisane jest założenie, że jeśli widzimy coś na własne oczy, to jest to prawda. Tymczasem dziś wcale nie jest to oczywiste. Jesteśmy bezbronni, bo w błąd wprowadza nas świadectwo własnych zmysłów ukształtowanych przez tysiąclecia istnienia gatunku ludzkiego. Co gorsza, mamy do czynienia z poważniejszym zjawiskiem - nie jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni przed kłamstwem.

- Akurat kłamstwo zawsze wplecione było w dzieje ludzkości.
- Owszem, ale społeczność ludzka wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. W małych społecznościach, w których żyliśmy przez tysiąclecia, kłamstwo również było częstym zjawiskiem, tyle że miało krótkie nogi i wydawało się prędzej czy później. Nasza psychika pochodzi z tamtych czasów, więc dopasowana jest do rzeczywistości, której już nie ma. Epoka telewizorów i internetów trwa za krótko, żebyśmy się do niej zdołali przystosować. Przyjmujemy w dobrej wierze tysiące kłamstw dziennie i nie mamy odpowiednich narzędzi, aby te kłamstwa weryfikować.

- Kłamstwo na ekranie to jedna strona rzeczywistości, ale jest też druga - świetnie wpisaliśmy się w rolę podglądaczy. A przecież starsze panie, które stanowią dużą część czytelników gazetek z plotkami o celebrytach, wychowały się w czasach, gdy życie prywatne aktorów, sportowców czy polityków nie istniało w obiegu medialnym.
- Ludzie zawsze plotkowali, zawsze wymieniali informacje o innych. Kiedyś każdy o każdym na wsi wiedział wszystko. Dziś, gdy większość z nas mieszka w miastach, postaci z telewizji stały się namiastkami wspólnych znajomych. Ludzie mogą zacząć w pociągu rozmawiać o serialu i czują się tak, jakby mieli wspólnych znajomych. Na swój sposób życie celebrytów tworzy więź między ludźmi. Obcy ludzie zbliżają się do siebie dzięki pani Cichopek. Tacy wspólni znajomi mają jeszcze tę dobrą cechę, że są tani.

- Tani celebryci?
- Oczywiście. Prawdziwa znajomość sporo nas kosztuje. Znajomego z realnego świata musimy przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza. Czasem przyjdzie się wyżalić, czasem chce pożyczyć parę groszy, często zajmuje nam czas. A pani Cichopek do nas nie przyjdzie, niczego od nas nie chce. Koszty posiadania telewizyjnej "znajomości" z tą panią są niskie. A jednocześnie za sprawą "znajomości"z tą panią możemy utrwalać więzi z innymi. Jak pan widzi, są też pożytki z upubliczniania swojego życia przez celebrytów.

- Rozpoznaje pan te wszystkie gwiazdki?
- Nie. Przede wszystkim dlatego, że mediów zrobiło się bardzo dużo. Większość z nich nie generuje żadnych informacji, a jedynie je przetwarza na papkę i szum medialny. W większość przypadków chyba już nawet nie o informację chodzi, a jedynie o to, co ludzie kiedyś załatwiali przy okazji wspólnego darcia pierza.

- Pana studenci to ludzie urodzeni około 1990 roku. Wierzą panu, że istniał świat bez celebrytów i plotkarskich pisemek?
- Myślę, że to przerasta już ich wyobraźnię (śmiech). Ale jest też znacznie poważniejsza zmiana, która przypadła na to pokolenie. Coraz mniejsze znaczenie mają słowa. Słowa przestają być nośnikiem sensu, są jedynie nośnikiem emocji. Najwyraźniej widać to w polityce. Jeśli pada słowo "zdrada" czy "haniebny", to oznacza ono jedynie to, że coś się politykowi nie podoba. Słowo stało się tylko przyrządem do bicia przeciwnika, straciło swoja powagę. Ludzie czują się coraz mniej zobowiązani do trzymania się swoich słów. Może dlatego, że większość słów, z którymi się dziś stykamy, to słowa mówione. Coraz mniej jest słowa pisanego (zwłaszcza tego na papierze), do którego można odwołać się po czasie. Mowa z telewizora ulatuje bezpowrotnie i nabiera nieznośnej lekkości.

- Jak daleko możemy posunąć się w banale? Co jeszcze nas czeka po oglądaniu brudnych zakamarków domu i słuchaniu o detalach łóżkowego życia?
- Żyjemy w świecie, który robi się coraz mniej poważny, ale to ma również swoje plusy, bo przecież do tego czasu ludzie wyrzynali się statystycznie co półtora pokolenia. Dziś wszystko staje się formą rozrywki. Dobrze pokazuje to upadek CNN. Ludzie nie chcą obiektywnej informacji. Chcą szukać wrażeń, bawić się. I zabawić na śmierć. To jest wytwór społeczeństwa dobrobytu i dopóki do tych społeczeństw będziemy należeć, idiotyzm będzie postępował. Bo tylko społeczeństwo dobrobytu może sobie pozwolić na takie głupstwa. Z drugiej strony, przez kilkaset lat byliśmy społeczeństwem bardzo cierpiętniczym, więc może ten brak powagi dobrze nam zrobi.

Przeczytaj także: Robert Karlewski: Stylizacja to nie tylko fanaberia celebrytów i VIP-ów lecz fachowa branżowa usługa

- Ale jest też odwrotna tendencja - poszukiwania kogoś, kto nada słowom sens.
- Owszem. Istnieje potrzeba posiadania autorytetu, wielu ludzi tych autorytetów poszukuje. Ale nie wróżę im powodzenia. Sposób przekazu informacji we współczesnym świecie uśmierca wszelkie autorytety. Kiedyś nadawanie informacji było przedsięwzięciem elitarnym, choć elity bywały różne. Dziś mamy całkowitą swobodę w informacji. Szkoda, że tych autorytetów nie ma, bo w wielu dziedzinach chcielibyśmy się na nie zdać. Te, nieliczne, które się ostały, zbudowane zostały jeszcze w poprzedniej epoce.

- Młodzi nie mają swoich autorytetów?
- Jeśli za autorytet uznać Davida Beckhama czy Lady Gagę - to mają. W Wielkiej Brytanii co drugi nastolatek chciałby być Beckhamem, a co trzecia nastolatka - Britney Spears. Ktoś musi zamieszkiwać zbiorową wyobraźnię. Ale z drugiej strony nikt się o Backhama czy Lady Gagę nie zabija na froncie.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska