Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Prowadzimy batalię o dzieci nienarodzone, a te, które się urodziły, już są zapomniane i opuszczone"

Rozmawiał Roman Laudański
Prof. Szafraniec:- My nie myślimy wstecz, może poza grupą polityków, którzy nieustannie wracają do przeszłości. Normalni ludzie żyją teraźniejszością
Prof. Szafraniec:- My nie myślimy wstecz, może poza grupą polityków, którzy nieustannie wracają do przeszłości. Normalni ludzie żyją teraźniejszością Lech Kamiński
Rozmowa z profesor Krystyną Szafraniec, socjolożką, kierownikiem Zakładu Socjologii Edukacji i Młodzieży UMK w Toruniu.

- Czy młodzi wierzą? W niedzielę kolejny Dzień Papieski kierowany m.in. do młodych.
- Mamy w Polsce bardzo jednoznaczne wyniki badań (niezależnie od tego kto je zleca czy wykonuje): spada poziom religijności wśród młodzieży. Nie oznacza to jednak, że nie ma ona potrzeb duchowych.

- Co na to wpływa?
- Kilka czynników - lokalnych, polskich i tych bardziej uniwersalnych. Nadmierna i uprzywilejowana obecność Kościoła w państwie, zapędy hierarchów w zawłaszczaniu kolejnych sfer naszego życia (publicznego i prywatnego), religia w szkole i na świadectwie. Im bardziej Kościół dyktuje nam, jak mamy żyć, tym bardziej ludzie - zwłaszcza młodzi, stawiają opór i dystansują się do tego typu nakazów. To znany mechanizm. Współczesna kultura również nie potęguje potrzeby religijności. Lansuje konsumpcjonizm, dzięki marketingowi i kulturze masowej zazwyczaj redukowany do kategorii posiadania, używania. Jego ekspansja w mediach, w życiu społecznym drastycznie ogranicza pole dla alternatywy.

- Młodzi potrzebują autorytetów - np. błogosławionego Jana Pawła II?
- Jeśli zapytamy młodych: kto jest dla nich autorytetem, najczęściej odpowiadają: rodzice. Natomiast, jeśli zapytamy: czy potrzebują autorytetów - zazwyczaj odpowiadają - nie! Dziś zmieniło się pojmowanie autorytetu. I zmienił się kontekst, do którego jest on odnoszony. Młodzi z jednej strony potrzebują kogoś, komu mogą zaufać i kto by ich przez pewne sprawy w życiu poprowadził, ale nie potrzebują kogoś, kto byłby ich autorytetem dozgonnym i totalnym. Taki nie sprawdziłby się w dzisiejszej rzeczywistości. Nie tylko dlatego, że jest ona bardzo złożona i nieprawdopodobnie szybko się zmienia, lecz również dlatego, że wzrosło zapotrzebowanie na jednostkową podmiotowość, indywidualizm, wzrosła subiektywna wartość bycia sobą. Jan Paweł II był autorytetem z najwyższej półki - mimo że reprezentował konserwatyzm obyczajowy, z którym młodzież w większości się nie utożsamiała, był człowiekiem otwartym, potrafił słuchać, zwracał się do młodzieży tak jak ona lubi - ciepło i z ufnością. On ich dostrzegał - tylko i aż.

Przeczytaj także: Dziś mija 7. rocznica odejścia Jana Pawła II [wideo]

- Z jakim bagażem, garbem my, 50-letni rodzice wysłaliśmy młodych w dorosłe życie? Mieliśmy dla nich czas, kiedy robiliśmy kariery goniąc za pieniądzem?
- W dużej mierze to sobie odpuściliśmy, ale czy nasi rodzice mieli dla nas więcej czasu? Czy nie przesadzamy z tą wyjątkowością zaniedbań wychowawczych mierzonych tą miarą? Nie tyle ważny jest czas przeznaczany "specjalnie" na wychowanie, lecz sposób, w jaki jest on wykorzystywany, nasze podejście do dzieci i do wychowania. Wielu rodziców odpuściło je sobie, bo uważają, że od tego jest szkoła, która z kolei w ogóle nie wychowuje. Jeśli nauczyciele mają dziś jakieś poczucie powinności, to odnosi się ono co najwyżej do nauczania przedmiotowego, nadto nastawionego na efektywność testową. Reszta jest dziełem przypadku. To zastanawiające z jaką łatwością wszyscy dziś odpuszczają sobie wychowanie - począwszy od akademi-ckich pedagogów, poprzez profesjonalnych wychowawców, a skończywszy na rodzicach.
- Nasze pokolenie doświadczyło nadziei "Solidarności" w 1980 roku, stanu wojennego, wreszcie przemian z 1989 roku. Nie przekazaliśmy młodym naszych rozczarowań?
- My nie myślimy wstecz, może poza grupą polityków, którzy nieustannie wracają do przeszłości. Normalni ludzie żyją teraźniejszością lub idą do przodu. Zwłaszcza myślenie o dzieciach zwraca nas ku przyszłości. Czasami nawet zbyt przesadnie - wybieramy dla nich szkoły, układamy im kariery, wmawiamy, że coś koniecznie muszą. To je straszliwie obciąża. Jak normalnie żyć z takim piętnem?

- Robimy to z troski.
- Jasne, bo czasy są niepewne. Kategoria ryzyka nas dopadła i na wszelki wypadek - może błędnie i z przesadą - chcemy zabezpieczyć dzieciom przyszłość. One tak bardzo koncentrują się na takiej filozofii przygotowywania się do dorosłości, że już niewiele miejsca pozostaje, np. na angażowanie się w sprawy pozaosobiste. Podejmują złe decyzje. Uważają, że muszą skończyć studia, choć nie mają ku temu predyspozycji, wybierają kierunki, po których nie znajdują pracy.

Przeczytaj także: Umowy śmieciowe ze składkami ZUS? PSL jest przeciw

- Umowy "śmieciowe" są dla nich szokiem?
- Już się do nich przyzwyczaili. Umowy tymczasowe (proponowałabym jednak tak je określać) to znak współczesności. Nie ma od nich odwrotu. Na całym świecie umowy tymczasowe są coraz powszechniej praktykowane. Nasz problem polega na tym, że umowa stała daje silne zabezpieczenie, a tymczasowa - żadnych. W Danii czy w krajach Beneluxu nie ma tak wielkiej różnicy pomiędzy nimi. Powinniśmy spróbować skorzystać z ich doświadczeń.

Polityka prorodzinna u nas nie istnieje, a to co jest - jest chore

- W życie młodzi wchodzą bez gwarancji pracy, z niewielkimi zarobkami, bez mieszkań, na które ich nie stać. Jak tu założyć rodzinę?
- I nie zakładają. Współczynniki tzw. dzietności pikują. Mamy w tej chwili w Polsce niecałe 1,4 dziecka na kobietę. Dla naturalnej zastępowalności pokoleń powinno być 2,1. Europa jest najszybciej starzejącym się regionem w skali świata, a Polska najszybciej starzejącym się europejskim krajem. Polityka prorodzinna u nas nie istnieje, a to co jest - jest chore. Żyjemy w czystej schizofrenii - z jednej strony słychać nawoływania, by młodzi się rozmnażali, a z drugiej nikt spośród nawołujących nie zadaje sobie pytań, które nie opuszczają młodych: gdzie praca, gdzie dochody pozwalające na niezależne lokum, gdzie realnie dostępne przedszkola i żłobki, gdzie medyczne wsparcie dla ciąż zagrożonych czy problemów z niepłodnością?
- Wszystkiego brakuje!
- Przede wszystkim sensu brakuje. Prowadzimy batalię o dzieci nienarodzone, a te, które się urodziły, już są zapomniane i opuszczone. Dostają "becikowe"! Mądra polityka prorodzinna była jedną z najważniejszych rekomendacji w raporcie, który w ubiegłym roku przygotowałam dla rządu ("Młodzi 2011").

- A jak jest z buntem młodych? ACTA zaskoczyły wszystkich. Na ulice Hiszpanii, Grecji wychodzą wszyscy od licealistów po emerytów. A w Polsce?
- Nie ma w zasadzie żadnej teorii przewidującej pojawienie się rewolucji. Kiedy ona już się stanie, wtedy owszem - da się dociec, dlaczego. "Arabska wiosna" zaskoczyła wszystkich, chociaż jak przystąpiono do analizowania tych wydarzeń, okazało się, że to było w zasadzie przesądzone. Niedawno znalazłam opracowanie, w którym z matematyczną dokładnością zbadano stopień prawdopodobieństwa wybuchu rewolucji z udziałem ludzi młodych. Nawet wyliczono, kiedy się wydarzą.

- Jak wyglądamy w tym rankingu?
- Nie ma nas na tej liście, ale nie dlatego, że to miałoby nas ominąć. Po prostu autor tego opracowania (badacz z Singapuru) powiedział mi, że nie miał dostępu do polskich statystyk. To jednak tak naprawdę niczego nie przesądza. Jego analizy odwoływały się do roli czynnika demograficznego (niebezpieczeństwa kumulacji demograficznych wyży), ale są i inne ważne czynniki. Nie wnikając w szczegóły - one u nas mają miejsce i podtrzymują pewien potencjał buntu.

- Czy Polska jest do tego zdolna?
- Nie wiem. Niewykluczone, może niekoniecznie z inspiracji młodzieży, ale jeśli, np. związki zawodowe rozpalą pierwsze ogniska, uderzą w strunę pobudzającą społeczne emocje, to niewykluczone, że wkurzona młodzież dołączy.

- Czy młodzi pójdą głosować? Na kogo? A może zostaną w domu?
- Jeśli dojdzie do konfrontacji PiS-u (tego ze złą, nielubianą przez młodzież, konserwatywną twarzą) i PO (której uda się odzyskać twarz), co będzie oznaczało konfrontację dwóch wizji Polski, to pójdą. Pójdą, jeśli poczują, że zagrożona jest normalność życia w kraju. Wtedy się zmobilizują. Czy to się stanie - nie wiadomo. Do wyborów są jeszcze trzy lata. Młodzi stają się politycznie i obywatelsko coraz bardziej wymagający i dojrzali. Wiele się może zmienić. Dziś PiS próbuje zmieniać swój wizerunek. Platforma go traci. Nad nami przetacza się kryzys. Przed nami konieczność przeprowadzenia wielu reform. To bardzo dynamiczna konfiguracja i nie wiadomo, co się z niej wykluje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska