Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopalacze. Znów wrze wokół podejrzanych używek

(mp)
Przebadaliśmy 203 próbki - informuje Stanisław Gazda, rzecznik prasowy WSSE w Bydgoszczy.
Przebadaliśmy 203 próbki - informuje Stanisław Gazda, rzecznik prasowy WSSE w Bydgoszczy. sxc.hu
Ponad połowa ze skonfiskowanych dopalaczy - nie została przebadana. Zaś wyniki wykonanych badań trafiły do powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych tylko jako kopie.

To było równo dwa lata temu - w październiku 2010 roku. Blisko 1,4 tysiąca sklepów w całym kraju oferujących tak zwane dopalacze kończy z dnia na dzień swoją działalność. Nakaz wycofania z obrotu tych środków wydaje Główny Inspektor Sanitarny. Powód - liczne zatrucia, odnotowane zwłaszcza wśród młodzieży.

Przeczytaj także:Nowe środki na liście zakazanych. Czy tym razem dopalacze znikną?

W punktach sprzedających np. wyroby o nazwie "Tajfun" oraz inne produkty o zbliżonym działaniu, pojawiają się pracownicy powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych. Konfiskują specyfiki i pobierają próbki do dalszych badań laboratoryjnych. Wykonanie tych badań należy już do stacji sanitarno-epidemiologicznych wyższego - wojewódzkiego - szczebla.

Tak samo jest w Kujawsko-Pomorskiem. Na realizację tego zadania WSSE w Bydgoszczy dostaje 400 tysięcy złotych. Okazuje się, że do zbadania ma 431 próbek dopalaczy pochodzących z różnych części regionu. Musi to zrobić w ciągu 18 miesięcy od daty pobrania próbek.

Ten termin minął w marcu 2012 roku. - Przebadaliśmy 203 próbki - informuje Stanisław Gazda, rzecznik prasowy WSSE w Bydgoszczy.

Dlaczego nie zbadano wszystkich? - pytamy

Rzecznik nie potrafi odpowiedzieć. Choć zarazem podkreśla, że WSSE nie popełniła żadnego błędu.

Kopia to nie dokument

Ale na tym nie koniec. Wyniki pochodzące z 203 próbek dopalaczy, które stacja zdołała zbadać, powinny trafić do powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych w całym regionie. I faktycznie - trafiają, ale... ich kopie. - Co do zasady: pracujemy z oryginałem lub uwierzytelnioną kopią - informuje Renata Zborowska-Dobosz, rzeczniczka prasowa Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. -Natomiast kserokopia nie stanowi dokumentu, który może być wykorzystywany w działaniach inspekcji sanitarnej - dodaje.

To bowiem powiatowe stacje zostały zobowiązane przez Głównego Inspektora Sanitarnego do podejmowania dalszych kroków na podstawie uzyskanych wyników badań.

I tak: jeśli próbka dopalacza zawierała substancje szkodliwe dla zdrowia, PSSE miała obowiązek utylizacji specyfiku i nałożenia kary pieniężnej na właściciela. Jeżeli natomiast badania nie wykazały zawartości groźnych składników, asortyment powinien wrócić do sprzedawcy.

O podjętych działaniach PSSE musiała poinformować stację wojewódzką, a ta Główny Inspektorat Sanitarny. Problem w tym, że w naszym województwie o żadnych działaniach nie ma mowy, ponieważ nikt nie dostał oryginałów wyników.

Kopie, oprócz Bydgoszczy, uzyskały powiatowe stacje m.in. w Toruniu, Grudziądzu i Nakle.
Z pytaniem o powód braku oryginałów ponownie zwróciliśmy się do Stanisława Gazdy. Rzecznik odpowiedział, że nie wie, ale szybko ustali przyczynę. Gdy kontaktowaliśmy się z nim w tej sprawie, w umówionym czasie, telefon rzecznika był już wyłączony.

Konsekwencje tego zamieszania - jak informują pracownicy inspekcji sanitarnej - są bardzo poważne. Właściciele, którym zabrano towar, mogą się bowiem zgłosić do powiatowej stacji z prośbą o okazanie wyników badań. - Nie jesteśmy w stanie udowodnić, że próbki ich asortymentu zawierały substancje szkodliwe lub nie - słyszymy od jednego z pracowników [dane do wiadomości red.]. - Nie zostało to rozstrzygnięte.

W przypadku 203 próbek dopalaczy powiatowe stacje nie posiadają bowiem oryginalnych wyników, a w przypadku 228 (tylu nie zbadano) - wyników tych po prostu nie ma w ogóle. Stacje nie mogą zatem nakładać potencjalnych kar pieniężnych, dzięki którym do budżetu państwa wróciłyby pieniądze przeznaczone na badania próbek.

Państwo straci?

Ale i to nie jest jeszcze najgorsze. - W związku z brakiem wiarygodnych dowodów, właściciele sklepów mogą przecież wnosić o odszkodowanie za wstrzymanie ich działalności i zajęcie mienia, co do którego nie ma rozstrzygnięcia - kontynuuje pracownik inspekcji sanitarnej. - W przypadku ich wygranej, skarb państwa poniesie wysokie straty.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska