Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe. Pasikowski wbija drzazgę pod paznokieć. Jego "Pokłosie" podzieli Polaków

Maciej Czerniak, [email protected]
Maciej Czerniak, autor komentarza.
Maciej Czerniak, autor komentarza. Archiwum
We wsi, w której 60 lat temu miał miejsce pogrom setki Żydów, wciąż tli się zarzewie wojny domowej. Konflikt rozpala autochtonów do tego stopnia, że skaczą sobie do gardeł - to skrót fabuły nowego filmu Władysława Pasikowskiego. Tylko naiwny może sądzić, że nasze narodowe demony są dawno już uśpione po książce "Sąsiedzi".

Film wchodzi do kin 9 listopada. Historia tej produkcji sama w sobie byłaby pewnie niezłą bazą do autotematycznego scenariusza "filmu o tworzeniu filmu". Sześć lat trwało zbieranie funduszy. Sam Pasikowski twierdzi, że pieniędzy szukano wszędzie poza Niemcami i Austrią. Dopiero w ubiegłym roku Polski Instytut Sztuki FIlmowej zasilił budżet filmu taką kwotą, która pozwoliła rozpocząć zdjęcia - Pasikowski dostał 3,5 mln zł.

Sztandarowy reżyser polskiego kina akcji lat 90 wraca zatem z próbą historycznej syntezy dramatu narodowego. Bo tak przecież chyba można nazwać rozłam, który powstał w społeczeństwie po wydaniu w 2001 roku książki Jana Grossa "Sąsiedzi". Trzeba być jednak wyjątkowo naiwnym, aby sądzieć, że film wbijający drzazgę w niezaleczoną jeszcze ranę Polaków nie obudzi demonów sprzed 11 lat.

No chyba, że produkcja okaże się finansową klapą, gdy film zbojkotują setki tysięcy, jeśli nie miliony tak zwanych "prawdziwych Polaków". Rzecz jasna mowa o zwolennikach Kaczyńskiego, księdza dyrtektora i "poszkodowanej" ostatnio telewizji tematycznej. Tym bardziej, że nowy obraz autora "Psów" pokazuje historię potomków ludzi, którzy w 1941 roku mieli uczestniczyć w pogromie. I ten właśnie fakt jest zapalnikiem konfliktu, który na nowo odżywa po ponad pół wieku w małej społeczności na wschodzie Polski.

Trudno nie zauwazyć, że żyjemy w czasach, gdy polaryzacja polskiego społeczeństwa jest delikatnie mówiąc - bardzo widoczna. Można tylko mieć nadzieję, że nowy film Pasikowskiego nie będzie stanowił takiego zapalnika, jakiego rolę pełni pamięć o pogromie w jego własnej produkcji kinowej. Swoją drogą ciekawe, czy data premiery - 9 listopada - to wynik przypadku. Jeśli tak, to według mnie dość niefortunnego. Wystarczy przypomnieć to, co działo się w Warszawie 11 listopada ubiegłego roku. Warto też zadać sobie pytanie, czy tak zwany "lud smoleński" rozgrzany do czerwoności ostatnim pochodem w stolicy, nie będzie miał tyle jeszcze pary i energii, by w święto narodowe (dwa dni po premierze) rozpętać kolejną - już mniej kontrolowaną manifestację.

Tak, czy inaczej ciekawi mnie, jak Pasikowski poradził sobie z tematem. I jestem prawie przekonany, że warto obejrzeć ten film.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska