W samo południe. Kadry są najważniejsze. A pacjenci?

Kiedy pod koniec czerwca była wiceminister zdrowia Agnieszka Pachciarz stanęła na czele NFZ, zapewniała, że nie widzi potrzeby tworzenia konkurencyjnych funduszy. W licznych wywiadach mówiła natomiast, że istnieje konieczność (- We wszystkich cywilizowanych systemach tak jest) utworzenia instytucji, która zajmie się wyceną świadczeń medycznych. Czyli urzędem, który ustali cennik badań, zabiegów, porad itd.

Uzasadniając powołanie nowego tworu mówiła tak: - Jeśli wycenia je (świadczenia- H.S.) ten, który potem płaci, to robi to wygodnie dla siebie!

Przeczytaj także: Lekarze żądają wyższych zarobków

Brawo pani prezes! Tylko dlaczego musiała pani zająć fotel szefa NFZ, by dokonać tego odkrycia? Z Miodowej (siedziba Ministerstwa Zdrowia) nie było widać, że działająca od prawie 10 lat ubezpieczalnia to chory twór, który składki ubezpieczonych dzieli na oddziały, płaci za świadczenia według własnego cennika, kontroluje placówki medyczne i Bóg wie jeszcze co robi?

Kilka dni temu poszła w Polskę wieść, że resort zdrowia w pocie czoła pracuje nad reformą NFZ. Jak podało RMF FM zamiast centrali NFZ, w Warszawie powstaną dwie instytucje: Urząd Nadzoru i Agencja Wyceny. Oddziały, które nie mają teraz nic do gadania (realizują zarządzenia prezesa) zyskałyby większą swobodę dysponowania pieniędzmi.

Jak podał portal dziennik.pl Agencja Wyceny ma powstać z połączenia części NFZ i Agencji Oceny Technologii Medycznych. Głównym jej zadaniem ma być usprawnienie procedur i rozwiązywanie konfliktów. Z kolei Urząd Nadzoru ma zajmować się kontrolą wydawania pieniędzy i wskazywać nieprawidłowości. Nie wiadomo jeszcze, ile osób będą zatrudniać nowe instytucje.

No właśnie. Nowe urzędy jak gąbka będą wchłaniać kolejnych specjalistów, bo przecież wycena kilku tysięcy procedur medycznych jest zadaniem dla paru setek urzędników. Tyle samo pewnie potrzeba będzie dodatkowych kontrolerów, bo ponad 60 mld zł (tyle wynosi budżet NFZ) rozmienione na drobne musi być prześwietlone.

Jako żywo, w zmianie struktury NFZ nie widzę cienia nadziei na poprawę systemu lecznictwa. Kadry - jak mawiał Lenin - są najważniejsze. I nie przestają takie być!