Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska mogła wygrać II wojnę światową. Wystarczyło pokonać bolszewię i III Rzeszę

Jacek Deptuła [email protected]
Jeden z argumentów Zychowicza - propagandowy rysunek gdańskiej gazety z 1936 r.: III Rzesza wyznaje Polsce miłość.
Jeden z argumentów Zychowicza - propagandowy rysunek gdańskiej gazety z 1936 r.: III Rzesza wyznaje Polsce miłość. ilustr. "Pakt Ribbentrop-Beck”
30 października 1941 r. w Moskwie Adolf Hitler i marszałek Edward Śmigły-Rydz stojąc na tle murów Kremla przyjęli defiladę zwycięstwa.

Przed nimi sunęły niezliczone kolumny nowoczesnych polskich i niemieckich czołgów oraz pojazdów zmechanizowanych Wehrmachtu i Wojska Polskiego. Jednak najpiękniej na placu Czerwonym prezentowały się szwadrony ułanów z lancami. Kiedy dał się słyszeć tysięczny tętent koni kawalerii II Rzeczypospolitej - "Führer triumfował i ze łzami w oczach ściskał polskiego marszałka".

Tydzień wcześniej rozpoczęła się bitwa o Moskwę - największa w dziejach świata. Niemcy, Polacy, Rumuni, Węgrzy i Włosi stanęli u wrót stolicy bolszewii (tu konieczne są cytaty):

"Gdy już się wydawało, że bitwa nie zostanie rozstrzygnięta, generał Maczek ruszył do brawurowego ataku. Żelazny klin czołgów 7TP i 14TP wbił się między sowieckie armie (...) Gen. Anders na czele olbrzymich mas kawalerii obszedł w fantastycznym nocnym rajdzie sowieckie pozycje i runął z impetem na bolszewików".

Bolszewia runęła. Stalin palnął sobie w łeb w kujbyszewskim bunkrze, a pierwszym człowiekiem - tu znów cytat - "który dopadł ciała dyktatora był Polak: Józef Zychowicz z 2. Pułku Saperów Kaniowskich"...

Od może do może

Bohaterski ułan Józef Zychowicz to najpewniej dziadek Piotra Zychowicza. Młodego historyka (właściwie - absolwenta historii), który popełnił wydaną w sierpniu książkę "Pakt Ribbentrop-Beck". I bynajmniej nie jest to fabularyzowana political fiction, ale dzieło mające ambicje... publicystyki historycznej. Jego treść jest prosta jak budowa lancy ułańskiej: w czerwcu 1939 roku minister spraw zagranicznych II Rzeczypospolitej Józef Beck podpisuje układ o przyjaźni i współpracy z hitlerowskimi Niemcami. Stalin nie reaguje. 9 kwietnia 1940 roku wybucha II wojna światowa, Rzesza napada na Europę zachodnią. Do końca czerwca Wehrmacht zajmuje cały Zachód prócz Wielkiej Brytanii. W Polsce cisza i sielanka, nie licząc drobnych antyrządowych ruchawek.

22 czerwca 1941 roku, mówiąc słowami Zychowicza, to "punkt zwrotny w historii świata". Wojsko Polskie u boku Führera, uzbrojone po zęby w nowoczesną broń rodzimej produkcji, rozpoczyna operację "Hetman". To polska nazwa hitlerowskiej operacji "Barbarossa" - ataku na ZSRR. Kampania trwa pięć miesięcy i kończy się wspomnianą defiladą przy murach Kremla.

Przeczytaj także: Jej ojciec zmienił bieg historii. Amerykanie docenili dokonania Mariana Rejewskiego

Dlaczego głupi Józef Beck, zamiast układu z Francją i Anglią, zdecydował się w 1939 roku na przymierze z III Rzeszą? Sprawa jest równie prosta, jak wspomniana lanca: w 1920 roku "nacjonaliści polscy" zdradzili ojczyznę nie odzyskując ziem Rzeczypospolitej Jagiellońskiej. Traktat podpisany po bitwie warszawskiej Piotr Zychowicz nazywa rozbiorem ryskim. I pisze: "O ile Niemcy nie miały moralnego prawa do zaatakowania Związku Sowieckiego (w 1941 r. - dop. J.D.), o tyle Polska takie moralne prawo miała". Pod bolszewickim jarzmem znajdowały się bowiem nasze województwa: połockie, witebskie, mińskie, smoleńskie, mścisławskie, nowogródzkie, brzesko-litewski, czernihowskie, wołyńskie, kijowskie, podolskie i bracławskie...

Wreszcie ziściło się marzenie Zychowiczów: "Wielka Polska" od morza do morza! No dobrze, ale co ze zwycięską III Rzeszą i jej wodzem?! Cóż, Hitler przyzwala swemu zwycięskiemu koalicjantowi na zajęcie ziem należących do Polski Jagiellońskiej. Bolszewia jest skończona. Litwini, Białorusini i Ukraińcy witają wyzwolicieli w rogatywkach kwiatami, a "kobiety rzucają się im na szyję".

Tymczasem na Zachodzie Wehrmacht ugina się pod uderzeniami aliantów, a Polska - jak to sprytnie wymyślił Piotr Zychowicz - wbija nóż w plecy dawnemu sojusznikowi. Najpierw odcinamy Prusy Wschodnie i "bardzo szybko jesteśmy pod Berlinem". Francja, Wielka Brytania i USA witają nas w gronie zwycięzców. Stajemy się jagiellońską federacją i - jak przekonuje autor - największym mocarstwem na kontynencie. Tzw. substancja narodowa, zniszczona podczas prawdziwej II wojny światowej, ocalałaby. Podobnie jak nasze miasta z Wilnem, Lwowem i Warszawą. Na terenach zajętych przez Polskę w 1941 r. chronimy federacyjnym parasolem miliony Żydów, Ukraińców i Białorusinów przed niechybną śmiercią z rąk bolszewii i Hitlera. Ich wdzięczność będzie gwarancją lojalności. Świat bez Sowietów i faszyzmu jest bezpieczniejszy i piękniejszy.

Wróżbita Zychowicz rzeczywiście może mieć rację. Zakładając wszakże, że Adolf Hitler i Józef Stalin byli idiotami, polski potencjał militarny i przemysłowy wzrósł wielokrotnie w latach 1939-1944, a my nie pasalibyśmy na Ukrainie krów na potrzeby Wielkiej Germanii.

"Uważam Rze" to stan umysłów

Ile trzeba się napracować, by zmieścić tyle ahistorycznych idiotyzmów na każdym centymetrze kwadratowym książki? "Pakt Ribbentrop-Beck" nie byłby wart wzmianki, gdyby nie to, że książkę napisał publicysta (rocznik 80.), który redaguje dość popularny dodatek historyczny "Uważam Rze". A to nie tylko tygodnik. To groźny stan umysłów. Skupieni wokół niego są publicyści i ideolodzy "Wielkiej Polski", której należy się - z racji XVII-wiecznej spuścizny - godne miejsce obok USA.

Publicyście wolno niemal wszystko, ale "Pakt Ribbentrop-Beck" wpisuje się w sposób myślenia charakterystyczny dla fanów IV Rzeczypospolitej. Fantastą jest nie tylko Zychowicz. Jeden z ideologów skrajnej prawicy - Rafał Ziemkiewicz oraz jej IPN-owski historyk Sławomir Cenckiewicz zgadzają się z tezami autora "Paktu". Polska powinna być wielka, tymczasem od dwudziestu lat wszelkiej maści zdrajcy nie chcą uznać jej mocarstwowej roli.

Pół biedy, jeśli Zychowicz układałby swoje fantasmagoryczne puzzle w gronie kolegów z "Uważam Rze". Gorzej, jeżeli zaczyna oddziaływać na wyobraźnię czytelników "Gazety Polskiej", słuchaczy Radia Maryja i całego ludu polskiego zwanego - nie bez kozery - "smoleńskim".

No, chyba że rządom III RP chodzi o to, aby najpierw wzbogacić się na niemieckiej Europie, by ją potem porzucić i odbudować Polskę Jagiellońską. To całkowicie rozgrzeszyłoby Donalda Tuska.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska