Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Janowski, młody pilot, który przeleciał... pod mostem fordońskim!

Anna Stasiewicz [email protected]
Jerzy Lelwic prezentuje kordzik oficerski majora Bogdana Janowskiego. U góry: pilot, zdjęcie pochodzi z około 1954 roku
Jerzy Lelwic prezentuje kordzik oficerski majora Bogdana Janowskiego. U góry: pilot, zdjęcie pochodzi z około 1954 roku Andrzej Muszyński
Dziś jego wyczyn sprzed pół wieku byłby ozdobą kaskaderskich pokazów. Wtedy zakończył się jednak aresztem.

Historia życia Bogdana Janowskiego, wojskowego pilota z Bydgoszczy, spoczęła w czterech pękatych teczkach. W jednej starannie posegregowane zdjęcia, w drugiej dokumenty, w trzeciej dyplomy i podziękowania. W osobnym pokoju leżą odznaczenia pilota.

Pokaźna kolekcja pamiątek majora Janowskiego trafiła do bydgoskiego Muzeum Wojsk Lądowych. - Najcenniejsze jest to, że dotyczą jednego człowieka, znanego z imienia i nazwiska - mówi Jerzy Lelwic z muzeum.

Zobacz także: Wielkie skrzydlate maszyny na targach lotnictwa w Bydgoszczy [zdjęcia]

A znalazły się tam przez przypadek. Wdowa po Bogdanie Janowskim szukała odpowiedniego miejsca dla zdjęć, dokumentów i medali po swoim mężu. - Bałam się, że w przyszłości mogą trafić zwyczajnie na śmietnik, a nie miałam siły tego wszystkiego zniszczyć - mówi Irena Janowska.

Przytuleni w tańcu

Swojego przyszłego męża poznała na balu w domu lotnika. To wtedy podobno powiedziała do niebieskookiego pilota, który poprosił ją do tańca: "Panie poruczniku, niech mnie pan do siebie przytuli". - Nie pamiętam, ale Bogdan całe życie to wspominał - uśmiecha się. Byliśmy przez 30 lat wspaniałym małżeństwem - dodaje.

Jerzy Lelwic idąc na spotkanie z panią Ireną Janowską, nie bardzo wiedział, jakiego rodzaju eksponatów ma się spodziewać. - A tu okazało się, że tylko samych zdjęć jest kilkaset! W pewnym momencie zabrakło mi kopert - opowiada.

W 1957 roku młody pilot decyduje się na brawurowy wyczyn. Przelatuje pod jednym z przęseł mostu fordońskiego (wszystko wskazuje na to, że na Jaku). Na pożółkłym dokumencie informacja, że Bogdan Janowski dopuścił się "chuligaństwa powietrznego". Kara: 10 dni aresztu. - Mąż powiedział mi o tym po latach - wspomina żona Irena. - Niesamowite, pomyślałam, chociaż lubił też szaleńczą jazdę samochodem czy motorem. Bardzo mi tym zaimponował, jednak skutki były dla męża bardzo przykre. Przez długi czas mógł zapomnieć o awansie - dodaje.

Przeczytaj również: Wypadki i katastrofy lotnicze

Jerzy Lelwic wyciąga z kopert kolejne fotografie. Na jednej Bogdan Janowski jako podchorąży Oficerskiej Szkoły Podchorążych w Radzyniu Podlaskim, na kolejnej w czapce pilotce i goglach. Tu akurat nie ma wątpliwości, z którego roku pochodzi zdjęcie. Na odwrocie jest data: 27.01.1954. Są też fotografie z bydgoskiego placu Wolności i na tle spichrzy.

Na większości zdjęć nie ma dat. - Rozłożyłem je na biurku i porównywałem twarze, żeby ustalić, w jakim wieku był akurat Janowski. Praca trochę jak dla detektywa - śmieje się Lelwic.
Sporo zdjęć przekazanych przez wdowę po lotniku pochodzi z obozów kondycyjnych. Bogdan Janowski na nartach, rowerze, w kajaku, rozbijający namiot. - Piloci zawsze byli uważani za elitę armii - wyjaśnia Jerzy Lelwic. - Mniej więcej pod koniec lat 50. polscy lotnicy przesiedli się z tzw. samolotów tłokowych na odrzutowe. Władzy zależało więc na dobrej kondycji pilotów. W Zakopanym był dla nich nawet specjalny ośrodek o nazwie "Gronik", który zresztą istnieje do dziś - dodaje Lelwic.

Irenie Janowskiej udało się kilka razy wyjechać z mężem na taki obóz. - Byłam zapaloną narciarką, więc ciągnęło mnie w góry - opowiada. - Raz chłopaki zrobiły mi kawał i zaplombowały śpiwór, w którym spałam - mówi z uśmiechem.

Zobacz także: Airbus A380 - największy samolot na świecie

Historyczna nieśmiertelność

Pamiątki przekazane przez wdowę po Bogdanie Janowskim stały się częścią zbioru archiwalnego Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy. - Mogą z nich korzystać naukowcy zajmujący się historią lotnictwa, myślimy też o uzupełnieniu jednej z naszych wystaw. Być może przekażemy część pamiątek na zasadzie depozyty powstającemu Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie - mówi Jerzy Lelwic.

- Przyznaję, ciężko było mi się z tymi rzeczami rozstać, pamiątki mają dla mnie ogromną wartość emocjonalną. - "Podarowała pani mężowi historyczną nieśmiertelność" - usłyszałam od pana Jerzego. To mnie przekonało, że dobrze zrobiłam - dodaje Janowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska