Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Podczas sztormu czułam się, jak ogórek w pustym słoiku"

Roman Laudański
Skiper Awa Janikowska
Skiper Awa Janikowska Katarzyna Janikowska
- Kiedy byłam ostatni raz na urlopie? Hmmm. Nie pamiętam. Pewnie kilkanaście lat temu. Dużo pracuję. Często jeżdżę po kraju. Jak miałam czas, to brakowało pieniędzy. A kiedy były, to nie mogłam odłożyć zleceń na później.
Katarzyna za sterem
Katarzyna za sterem Awa Janikowska

Katarzyna za sterem
(fot. Awa Janikowska)

Jeziora się brzydzę, do wody nie wejdę. Z tak zwanej przyrody podobają mi się kopalnie odkrywkowe, takie hobby. Trawka i kocyk na plaży - odpada. Kiedy widzę drugi brzeg rzeki lub jeziora - wolę napełnić wannę wodą i spędzić czas w domu. Na Bałtyk wyrwała mnie córka - Awa, która pływa zawodowo. Zadzwoniła, że wykupiła dla mnie rejs jachtem na Bornholm i mam się pakować. Nawet nie zdążyłam podpytać, jak ciepły sweter mam zabrać na morze. Szkoda, bo już na morzu pogoda zweryfikowała moją odzież. Powinnam zabrać grubszy siedem razy od tego, który wzięłam, ale - było po rybach. Oglądałam kilka amerykańskich filmów, ale do głowy mi nie przy-szło, jaka pogoda może być na Bałtyku! Byłam ciekawa pracy córki. Raz ja odwiozłam, obejrzałam marinę, ale grzecznie podziękowałam za wejście na pokład. Dopiero ten rejs zmienił wszystko. Jeszcze w ostatniej chwili chciałam podziękować, że ja może wrócę, bo buja już w marinie. Spróbuj podczas sztormu skorzystać z toalety! Nie wpadłabym na to, że kiedy jacht się przechyla, to toaleta również, a ty w niej. I zrób tu, człowieku cokolwiek. I spłucz po sobie, kiedy jacht płynie bokiem i nie może naciągnąć wody. Wtedy trzeba to zrobić prysznicem. Podczas sztormu czułam się w niej jak ogórek w pustym słoiku, ale o sztormie za chwilę.

Jeszcze przed wyjazdem, kiedy zastanawiałam się, co spakować, syn (też pływa) śmiał się ze mnie, że na morzu i tak włożę na siebie wszystko i będę w tym chodziła do końca rejsu. No i na piżamę ubrałam dres, a na to sztormiak. Przebieranie tylko w portach.

Czytaj też: Mijający sezon wakacyjny był dobry dla turystyki w naszym regionie

Skiper Awa Janikowska

Skiper Awa Janikowska Katarzyna Janikowska

Skiper Awa Janikowska
(fot. Katarzyna Janikowska)

Było mi tak zimno, że myślałam, że się rozpłaczę.
Kiedy nocą siedziałam na pokładzie, przypominały mi się komunikaty meteo na temat temperatury odczuwalnej. Oj, odczuwałam to zimno, odczuwałam. Już godzinę po wyjściu z portu w Świnoujściu. Mówią, że rejsy na Bornholm to loteria, nie wiadomo, gdzie wywali cię sztorm. U nas wiało jak cholera. Może sześć, może siedem w skali Beauforta. Bujało jeszcze gorzej, a ja z początkami choroby morskiej szukałam ratunku w toalecie. Dramat. Po prostu dramat! Mówią, że człowiek najgorzej czuje się na kacu. Ale to nic w porównaniu z chorobą morską! Nie masz siły na nic. Zawiązanie butów graniczy z cudem. Wata w żołądku, a później wszędzie. Znikąd ratunku. Na kaca weźmiesz tabletkę, położysz się, a tu co? Tylko się modlić, żeby wytrwać do najbliższego portu. Byli tacy współpasażerowie, którzy zamykali się w kabinach i odbierało się tylko od nich pełne worki. Inni wymiotowali na pokładzie. Wszystkie kieszenie kombinezonu mieliśmy wypchane torebkami z nadrukiem "smacznego!"
Na to wszystko złożyła się moja pierwsza wachta kuchenna. Na jajecznicę nikt nie miał ochoty.

Sztorm jest najpiękniejszą rzeczą, jaką widziałam. W życiu tak się nie bałam! Kiedy przypinałam szelki do czegokolwiek na jachcie, to paraliżował mnie strach, że jak się ruszę, to odpadnę. Fale przelewają się przez pokład. Kiedy wychodzisz z burzowiska i widzisz skrawek słońca - świat na moment staje w miejscu. Czekasz na kolejną falę, która cię zaleję, ale kopara opada z zachwytu. Ja tak mam.
Przed sztormem uciekliśmy do Niemiec. Przed portem w Sassnitz na Rugii tak wiało, że mieliśmy problem, żeby do niego wpłynąć. Wtedy zobaczyłam, jak Awa robi to jak najlepszy zawodowiec. Na pełnym gazie. Bujało tak, że wszystkim jachtom zrywało cumy. Baliśmy się, że po kolejnej akcji będziemy musieli przywiązać jacht własnymi sznurówkami. A kiedy poprawiła się pogoda, marina zapełniła się ludźmi, którzy plażowali i smażyli rybki. Tłok jak na Krupówkach.

Zmiana pogody umożliwiła nam dalszy rejs. Morze udowodniło mi własną bezsilność. Nawet miałam problem ze zrobieniem herbaty po czterech godzinach wachty. Spróbuj wpaść z czajnikiem w amplitudę bujania jachtu. Zapomnij.
Sterowanie też nie najlepiej mi wychodziło, bo zamiast płynąć prosto, robiłam piękne kółka. A przed wyjazdem śmiałam się z kolegi, który przestrzegał, że prowadzenie jachtu to nie jazda samochodem. "Daj spokój" - lekceważyłam jego słowa. Do czasu. Miałam jednocześnie patrzeć na wszystkie przyrządy, obserwować żagle, słuchać tego, co podobno mówiła do mnie chorągiewka i patrzeć, czy mi horyzont nie ucieka. - Jaki widnokrąg?! Tam jest tylko morze! Przecież się nie rozerwę!

Czytaj też: Przyspawany do mapy, czyli dwie życiowe pasje Pana Zdzisława z firmy Makrum

Najgorsze było sterowanie w nocy. Miałam wrażenie, że za nami pędzi wielki autobus. A to były promy Stena Line. Posadzili mnie jako obserwatora świateł. Miałam wypatrywać sieci i bojek. A tu ciemno. Bez doświadczenia bałam się jak cholera. Co fala schodziła, to widziałam przed nami światła. To melduję, że widzę czerwone i zielone światło. - Oba? - pytają. Potwierdzam. - To odpadnij, bo idziesz na czołówkę ze "stenką" - krzyczą. Później nauczyłam się, że mam widzieć tylko jedno światło, a jak dwa, to trzeba uciekać. Prom w nocy wygląda jak wielka choinka. Potwór pędzący jak czarne beemwu. A kiedy trąbnie, to można wyskoczyć z butów. Do szumu fal się przyzwyczajasz. Do syreny "stenki" - nie.

Bornholm zaskoczył nas nie tylko ładną pogodą. Czyściutko. Estetycznie. Kolorowo. Wypieszczone domki w portowym Ronne.
No i miałam tam traumatyczne przeżycie. Cumowaliśmy tam dziobem do kei. Zeskoczyć z dziobu na pomost - jakoś mi się udawało, ale nie mogłam się upakować na jacht. Była zawiązana pętla-drabinka (jedno-oko!). A ja niestety jestem: niska, dość ciężka, o wygimnastykowaniu nie wspomnę. Aby władować się na jacht, musiałam grzecznie czekać na kogoś, kto mnie... podsadzi. Także każde zejście z jachtu było głęboko przemyślane i popchane wielkim imperatywem.

Czytaj też: Ma na imię Tomek, bo tak miał bohater Alfreda Szklarskiego. I jak on ruszył w daleki świat

To były cztery dni pływania. Tak intensywne, że można je przeliczyć na kilka lat urlopu. Absolutny kocioł w głowie. Kompletnie odstresowana. Nie zajrzałam nawet do książki. Komputer został w domu. No i mam wielki szacun dla wody.
Kiedyś wyobrażałam sobie, że urlopy będę spędzać w hotelu z wielkim oknem na plażę i morze. Nawet jeden taki znalazłam w Polsce. Ale na Bałtyku jest najpiękniej. Z przodu, z tyłu, po lewej i po prawej tylko morze. Przekonałam się, że to mnie kręci. Przed rejsem znajomi pytali, ale po co płyniesz? Tam jest tylko morze. No właśnie. To było to.

Po kilkudniowym rejsie dostałam choroby morskiej na brzegu. Bałam się wsiąść do auta, bo wszystko mi falowało. Zawsze śmiałam się z kreskówek, na których marynarze chodzili szerokim krokiem. Ja też.
Nie minęło dużo czasu, a wykupiłam drugi rejs. Pogoda by-ła przepiękna. Zrealizowałam swoje marzenie: ja na pokładzie z książką, a z każdej strony morze. W portach spotykasz ludzi z całego świata, z którymi pijesz piwo, gadasz. Niemcy, Angole, Francuzi. Przeważnie emeryci, ale ich na to stać. Najróżniejsze jednostki - od kija w pudełku po zapałkach, po wypasione jachty.
Wolność podróżowania.
Zatęskniłam za burzowiskiem. Sezon na Bałtyku trwa od końca kwietnia do października. Mogłabym pływać co miesiąc.
Zauroczył mnie ten Bałtyk. Znowu płynę, tym razem do Kopenhagi. Trzeba nadrobić urlopowe zaległości.

Morskich opowieści
Katarzyny Janikowskiej
(wiek 40+), bydgoszczanki prowadzącej firmę "Manufaktura", wydawcę magazynu MostyPolskie.pl wysłuchał
Roman Laudański

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska