Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersja! Masz L-4 i dorabiasz? Po godz. 15 ZUS nie łapie!

Agnieszka Domka-Rybka [email protected] tel. 52 326 31 86
O tej godz. kończą pracę urzędnicy, więc nie ma komu pojechać na kontrolę - usłyszała bydgoszczanka, gdy zgłosiła, że sąsiad choć bierze zwolnienia, łapie wieczorami dodatkowe fuchy.

Czy w ten sposób państwo zachęca, by ludzie brali lewe L-4 i chodzili sobie dorabiać, byle tylko po piętnastej? - zastanawia się Czytelniczka "Pomorskiej". Opowiada, że dwukrotnie dzwoniła w tej sprawie do bydgoskiego oddziału ZUS.

- Dwukrotnie, bo gdy usłyszałam, że kontrole odbywają się do godziny 15, nie wierzyłam własnym uszom - wspomina. - Jednak druga urzędniczka potwierdziła słowa pierwszej. Osoba, o której opowiadałam, regularnie dorabia na zwolnieniach. Podałam jej nazwisko, w jakiej firmie jest zatrudniona i miejsce, gdzie chodzi na fuchy. Niewiarygodne, ale dla ZUS to było za mało danych, by zidentyfikować tego człowieka.

- Kontrolę wykorzystywania zwolnień lekarskich prowadzimy w godzinach pracy - potwierdza Alina Szałkowska, rzeczniczka bydgoskiego oddziału ZUS. - W uzasadnionych przypadkach, gdy sytuacja tego wymaga, odbywa się także po godzinie 15. Wtedy bierzemy pod uwagę rodzaj zajęcia kontrolowanego, miejsce oraz bezpieczeństwo pracowników ZUS prowadzących kontrolę.

Jednak w godzinach pracy ZUS od lat walczy z plagą lewych zwolnień, bo ich liczba cały czas rośnie. I tak np. w zeszłym roku co piąty skontrolowany mieszkaniec regionu był zdrowy.

Niektórzy biorą L-4, gdy np. złapią dodatkową fuchę, dzięki czemu dorabiają sobie do pensji. Albo potrzebują dodatkowego wolnego, by coś załatwić.W tym czasie jadą też na wycieczkę zagraniczną lub przedłużają sobie urlop.

Taka "epidemia" szerzy się często właśnie w okresie wakacyjnym lub też świątecznym.- Firmy tracą miliony przez kombinatorów - podkreśla Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców. - Nie możemy podważyć wiarygodności zwolnień, a przez pierwsze 33 dni ponosimy ich koszty. ZUS płaci zasiłki dopiero po tym czasie i zwykle dopiero wtedy wzywa pracowników na kontrole.

- To wina nie tyle ZUS-u, co całego polskiego systemu kontroli zwolnień - uważa Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. - To jest również jeden z przykładów, jak odpowiedzialność przerzuca się na podatników, choćby na firmy, które muszą za to płacić. Pracownicy najczęściej chorują krócej niż 33 dni.

Sadowski wskazuje, że są kraje, m.in. USA, w których w ogóle nie ma L-4. Zatrudnieni dzwonią do firm, gdy są chorzy. Jednak obowiązuje ich limit roczny, np. dwa, trzy tygodnie.

- Jest porządek i nikt nie musi kontrolować, komu i co dolega. A u nas? Wielokrotnie lekarze poświadczają nieprawdę. Ile procesów w sądach ciągnie się tylko dlatego, że przestępcy cały czas dostarczają nowe L-4? Jednak, gdy łamali prawo, jakoś byli zdrowi - podsumowuje ekspert z Centrum im. Adama Smitha.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska