Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klęska Zawiszy. Polski sport do zmiany

TOMASZ FROEHLKE Z LONDYNU
Wielkim przegranym igrzysk olimpijskich jest bydgoski Zawisza. Do Londynu wysłał aż 15 reprezentantów (prawie połowa zawodników z regionu), w tym kilku pewniaków do medali (jak pokazani na tym wielkim banerze Dołęga czy Siemionowski), a wraca z pustymi rękami. Kilka punktowanych miejsc to spory niedosyt włodarzy z Gdańskiej
Wielkim przegranym igrzysk olimpijskich jest bydgoski Zawisza. Do Londynu wysłał aż 15 reprezentantów (prawie połowa zawodników z regionu), w tym kilku pewniaków do medali (jak pokazani na tym wielkim banerze Dołęga czy Siemionowski), a wraca z pustymi rękami. Kilka punktowanych miejsc to spory niedosyt włodarzy z Gdańskiej Jarosław Pruss
Dziesiątka to magiczna liczba dla polskich sportowców. I niestety, nie oznacza ona, że ich tegoroczny występ w Londynie był strzałem w dziesiątkę.

Choćby nie wiadomo, co się stało, igrzyska olimpijskie zawsze będą podsumowywane przez pryzmat zdobyczy medalowych. Można oczywiście mówić o tzw. miejscach punktowanych (1-8), czy miłych niespodziankach, ale najważniejsze są medale. One odzwierciedlają najlepiej stan sportu w danym kraju i pracę poszczególnych związków sportowych.

I, niestety, to wszystko nie wypada dobrze dla polskiego sportu po zakończonych wczoraj igrzyskach olimpijskich w Londynie. Dziesięć medali (2-2-6)) to dokładnie tyle, ile zdobyliśmy 8 lat temu w Atenach (3-2-5) i 4 lata temu w Pekinie (3-6-1).

Postępu nie widać. Polski sport utknął w miejscu od wielu lat, a jeśli ktoś nie robi postępów - to się cofa. Nieliczne sukcesy było przesłonięte przez wiele porażek i niespodziewanych klęsk: szermierki, pływania, siatkówki, tenisa czy marne wyniki lekkoatletów.

AWF-y się nie sprawdzają

Na razie przedstawiciele Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Ministerstwa Sportu i Turystyki wypowiadają się dość ostrożnie,choć gołym okiem widać, że taki dorobek nie satysfakcjonuje nikogo.

- Jeszcze za wcześnie na dokładne podsumowanie. Musimy wszystko skrupulatnie przeanalizować. Ale jedno jest pewne - polski sport wymaga wielu zmian - mówi Andrzej Kraśnicki, prezes PKOl. - Pozytywnie oceniam wszystkich naszych medalistów. Największą gwiazdą ekipy jest Tomek Majewski. Ale nasze nadzieje były większe. Z porażek musimy wyciągać wnioski. Decyzje muszą zapadać na najwyższym szczeblu i obejmować dosłownie wszystkie etapy realizacji sportu. Od najmłodszych po zawodowców. Reformie muszą ulec szkoły mistrzostwa sportowego i Centralne Ośrodki Sportu. Musi ulec zmianie także kształcenie trenerów. Oparcie tego o Akademie Wychowania Fizycznego nie daje dobrych skutków. Trzeba powołać do tego specjalne uczelnie.

Przeczytaj także: Polacy, czy znowu nic się nie stało?

Na kilkanaście medali liczył Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl.: - Jestem rozczarowany. Taki wynik to konsekwencja braku wspólnego programu państwa, realizowanego wraz ze związkami sportowymi i samorządami. Świetnym przykładem jest Wielka Brytania, który swój program realizuje już szesnaście lat. Bardzo konsekwentnie. Także Chiny wzięły się za sport niezwykle intensywnie przed igrzyskami w Pekinie. I są tego efekty. Musimy sobie uświadomić, jakie dyscypliny chcemy rozwijać, jakie obiekty budujemy, bo nieraz zdarza się tak, że powstaje hala, która akurat w danym miejscu nie jest potrzebna. Brakuje nam spójności działania. Do naszych medalistów jako pozytywy dodałbym badminton i siatkarzy plażowych.

Minister zapowiada zmiany

Mówiąc o decyzjach na najwyższym szczeblu szef PKOl. miał na myśli oczywiście władze państwowe, czyli w praktyce Ministerstwo Sportu i Turystyki.

Jego szefowa Joanna Mucha na razie milczy. Ale na wtorek zwołała konferencję prasową, na której ma prezedstawić propozycje zmian w sporcie.

Szczegółów nie chce ujawniać Jerzy Eliasz, dyrektor departamentu sportu wyczynowego w ministerstwie: - Liczyliśmy na więcej. Według naszych realnych ocen, w tym 11 medali, zdobytych na mistrzostwach świata w roku przedolimpijskim, szans medalowych na igrzyskach mieliśmy dwadzieścia cztery. Praktyka pokazuje, że sprawdza się zawsze z tego trzydzieści-czterdzieści procent. Można więc powiedzieć, że wiele się nie pomyliliśmy. Ale nie da się ukryć, że wielu sportowców zawiodło i nad tym trzeba się pochylić. Są też pozytywy, jak podnoszenie ciężarów, żeglarstwo, czy powoli odradzające się sporty walki: boks, judo czy zapasy. Od dawna pracujemy nad propozycjami zmian i zapewne minister Mucha przedstawi je na wtorkowej konferencji prasowej.

A miliony płyną...

Przygotowania polskich olimpijczyków do igrzysk w Londynie pochłonęły z budżetu państwa około 150 mln zł. Od 2010 roku funkcjonuje "Klub Polska" zrzeszający obecnie prawie 150 zawodniczek i zawodników, objętych finansowaniem z pieniędzy publicznych i w większości - mogących indywidualnie ustalać sobie plan przygotowań. Mówiąc wprost - im nie brakuje ani złotówki, by jak najlepiej przygotować się do najważniejszej imprezy na świecie. Kryteria zakwalifikowania do Klubu Polska rzeczywiście są dość restrykcyjne: medale i miejsca punktowane na najważniejszych imprezach na świecie. Z dziesięciu polskich medali tylko dwóch to zawodnicy spoza Klubu Polska - strzelczyni Sylwia Bogacka i sztangista Bartłomiej Bonk. Ale już biorąc pod uwagę miejsca punktowane tylko jedna czwarta zawodników to członkowie Klubu. A za miejsca punktowane przyznawane są stypendia, finansowane także przez budżet państwa.

Wyjść z zaklętego kręgu

- Nie jestem przekonany, że takiej formie Klub Polska wytrwa kolejne cztery lata. Ale na pewno nie jest to projekt zły. Trzeba wspierać najlepszych. Równocześnie trzeba jednak troszczyć się nie tylko o gwiazdy, lecz również o całe zaplecze - mówi Eliasz.

Wcale nie jest przesądzone, że związki sportowe, które na igrzyskach poniosły sromotną porażkę, dostaną od państwa mniej z dotacji. - Wynik na igrzyskach jest ważnym kryterium, ale nie jedynym. Jest jeszcze jedenaście innych - dodaje.

Szef PKOl. przyznaje: - Na 218 sportowców w kadrze olimpijskiej podjęliśmy kilka złych decyzji. Ale to tylko kilka. Wielu zawodników było młodych i przyjechało, by zapoznać się z wielką imprezą. Mam nadzieję, że większość z nich wyciągnie z tego doświadczenia wiele dobrego. Nasz wynik można rozpatrywać różnie: porażka, stabilizacja w trudnych ekonomicznie czasach na świecie, czy też sukces, bo inni, którzy byli przed nami wypadli gorzej. Ale też wielu, którzy byli za nami nas wyprzedzili. Na pewno jednak trzeba zrobić wszystko, żeby wyjść z zaklętego kręgu tylko dziesięciu medali. Trzeba wspólnego działania wszystkich i radykalnych decyzji.

Po igrzyskach w Atenach w 2004 roku o potrzebach radykalnych zmian mówił Stefan Paszczyk, ówczesny prezes PKOl. Po igrzyskach w Pekinie w 2008 roku o tym samym mówił Piotr Nurowski, który zastąpił Paszczyka na stanowisku. Teraz o tym samym mówi w Londynie prezes Kraśnicki. Od mówienia nic się jednak nie zmienia. Inni to już dawno zrozumieli.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska