Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nazywa się Kłopotek. Andrzej Kłopotek. Jest bratem TEGO Kłopotka

Lucyna Talaśka-Klich [email protected]
Andrzej Kłopotek mieszka w Chełmży z żoną. Żyją na 29-ciu metrach kwadratowych. Przytulnie urządzony pokój z aneksem kuchennym jest ich własnością, łazienkę zamierzają wykupić od gminy
Andrzej Kłopotek mieszka w Chełmży z żoną. Żyją na 29-ciu metrach kwadratowych. Przytulnie urządzony pokój z aneksem kuchennym jest ich własnością, łazienkę zamierzają wykupić od gminy Lucyna Talaśka-Klich
- Nazwisko na pewno mi pomogło, gdy starałem się o robotę w spółce Elewarr - przyznaje Andrzej Kłopotek. - Ale przecież go nie zmienię!

Chełmża. Ulica Paderewskiego. Andrzej Kłopotek czeka przed wejściem do starego, piętrowego budynku. Prowadzi do swojego mieszkania. W korytarzu, nad szafką z butami, wisi portret Wincentego Witosa. Otwiera drzwi, chce pokazać, czego się dorobił.

- Bo przez taśmy Serafina znowu zaczęła się nagonka - mówi. - Ludzie mi wytykają, że mam wysoką pensję w spółce Elewarr, że po znajomości robotę dostałem... Krzywdę robią mnie i moim najbliższym.

Po 8 tys. zł za miesiąc dodatkowo dla posłów. Na asystenta

Dostaje co miesiąc 7600 złotych brutto. - Na rękę to nieco ponad 5100 złotych - dodaje. - Pewnie, że to mało nie jest, ale zanim do tej firmy trafiłem, to tabela wynagrodzeń już była ustalona. Kłopotek, Kowalski czy Nowak - na stanowisku specjalisty do spraw kontraktacji tyle dostałby każdy. Nie wierzę, by znalazł się ktoś na tyle głupi, żeby powiedzieć: nie wezmę tyle, bo to za dużo.

Kolega dał mu znać

Do wąbrzeskiego oddziału firmy Elewarr, w której 100-procentowym udziałowcem jest Agencja Rynku Rolnego, Andrzej Kłopotek trafił w 2008 roku. - Kolega powiedział mi, że był na spotkaniu z prezesem Andrzejem Śmietanko i usłyszał, iż na terenie oddziału wąbrzeskiego poszukują zaufanego, mobilnego człowieka do współpracy z producentami zbóż - mówi Andrzej Kłopotek. - Kolega pomyślał o mnie, chociaż Gienek, mój brat był temu przeciwny. Bo obawiał się, że ludzie zaraz będą gadać: po znajomości robotę dostał, układ kolesiowski zadziałał. Pomimo tego ktoś z sekretariatu Śmietanki do mnie zadzwonił i zaprosił na rozmowę.

Wahał się, czy iść na to spotkanie. - Bo nie byłem wtedy bezrobotny - wyjaśnia. - Pracowałem w bydgoskim zakładzie Cargo jako starszy dyspozytor, ale wiedziałem, że w firmie dużo się zmienia i lepiej poszukać nowego zajęcia. No i dlatego zdecydowałem jednak spróbować swoich sił w spółce Elewarr.

- Podczas rozmowy kwalifikacyjnej prezes Śmietanko był bardzo rzeczowy - wspomina Andrzej Kłopotek. - Postawił warunek - dostanę tę pracę, jeśli zdam egzamin na prawo jazdy. O tym, ile wyniesie moja pensja, powiedział tylko: zgodnie z siatką płac.

Eugeniusz Kłopotek: - Coraz częściej mi wstyd, że jestem politykiem

Oczywiście padło także pytanie o wykształcenie. - Miałem wtedy średnie, a nie - jak pisały niektóre gazety - podstawowe - wyjaśnia Kłopotek. - Pod koniec lat 70. skończyłem bydgoskie technikum kolejowe, ale do matury od razu nie podchodziłem. Pewna pani profesor powiedziała, że tak czy inaczej nie zdam. Wiedziała, jakie mam poglądy. Buntowałem się przeciwko systemowi, no i nie ma co ukrywać - miałem lekceważący stosunek do nauki. Do matury podchodziłem dwukrotnie, ale ją mam.

Wspomina, że szkołę skończył "z jednym zeszytem": - To był czas, gdy zagubiłem się w życiu. Nie potrafiłem się otworzyć, miałem problemy z alkoholem. A przy tym byłem ambitny, chciałem dorównać moim braciom.

Brat dyscyplinował

Pan Andrzej ma trzech braci. - W czasach, gdy telewizja pokazywała western "Bonanza", mówiono o nas: rodzina Cartwrightów - żartuje. - Ale najbardziej znany i medialny z naszej czwórki jest Gienek. Zawsze byłem z niego dumny, ale czasami się kłóciliśmy. Szczególnie wtedy, gdy byłem młodym buntownikiem. Po śmierci rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym pod Krąplewicami, on był dla mnie nie tylko jak brat, ale i jak ojciec. No i czasami musiał mnie ostro przywołać do porządku. Dyscyplinował. I to też budziło mój sprzeciw.

Gdy Andrzej zaczął pracować na kolei - udowadniał bratu, że bez matury i studiów też da się nieźle żyć: - Gienek po studiach, jako zootechnik zarabiał mniej niż ja jako dyżurny ruchu.

Poseł Eugeniusz Kłopotek wybiera pewną firmę, pracę i płacę. "Nie dla pieniędzy" wraca do... gęsi i owiec

Andrzej Kłopotek najpierw pracował na kolei w Czersku, potem w Tczewie, Toruniu i Bydgoszczy.

Wyjeździł poselstwo

W 2005 roku kandydował do Sejmu, z listy PSL. - Kiedyś Gienek zabrał mnie do Parlamentu. Nie było strażnika, więc wszedłem tam gdzie nie powinienem - wspomina. - Usiadłem na miejscu Prezydenta RP, za co brat mnie ofukał. Ale wtedy zamarzyłem sobie, by wrócić do tej sali. Choć na krótko. Postanowiłem spróbować.

Został posłem pod koniec 2006 roku, na miejsce Zbigniewa Sosnowskiego, bo ten stracił mandat po wyborach samorządowych. - Udało się, choć długo nie mogłem w to uwierzyć - wspomina. - Wtedy Gienek do Sejmu się nie dostał! Pamiętam milczący telefon w jego biurze. To była przerażająca cisza. Jakoś nikt nie proponował mu stanowiska po znajomości... A słyszałem, że PSLto partia stołkowiczów!

Eugeniusz Kłopotek rezygnuje z polityki?

I podkreśla, że posłem został nie dzięki bratu czy koneksjom. - Ten sukces zawdzięczam przede wszystkim sobie! - mówi. - Wyjeździłem go na rowerze, bo wtedy nawet samochodu nie miałem. Chyba do wszystkich gospodarstw zajrzałem. Zdobyłem drugi wynik w okręgu!

W czasie ślubowania prawie się popłakał. Kiedy o tym opowiada też ma łzy w oczach. - Spojrzałem na krzyż i poczułem, że zaraz się rozpłaczę ze wzruszenia - opowiada. - Pomyślałem sobie "Panie Boże ratuj!", spojrzałem na Marka Jurka, a on się do mnie uśmiechnął. I to mi pomogło.

Wszedł do Sejmu w grudniu 2006 roku. - I choć koalicja trzeszczała, to pomyślałem sobie, że i tak było warto nawet gdybym miał być posłem przez trzy-cztery dni - wspomina.

Internauci dali popalić

Był przez 11 miesięcy. Jeden z internautów bardzo krytycznie ocenił jego posłowanie. Nazwał go "naiwniakiem z naturą dużego dziecka". Inny stwierdził, że Kłopotków już lepiej do Sejmu nie wpuszczać. - Jestem przekonany, że Chełmży nie przyniosłem wstydu - broni się. - Wiem, że niektórzy na mnie pluli, a ja już na początku obiecałem sobie, że będę innym posłem. Lobbowałem na rzecz mojego miasta, pomogłem na przykład w załatwieniu pieniędzy na kanalizację, łodzi pontonowej dla klubu wioślarskiego, zorganizowałem piętnaście wycieczek do Sejmu. Do dziś wspominają je emeryci i renciści z Chełmży.

Porażki? - Wielu osobom nie mogłem pomóc, bo na przykład sprawy się już przedawniły - dodaje.

Wdzięczny prezesowi

Twierdzi, że na posłowaniu się nie dorobił. - Nawet do tego dołożyłem, ale nie żałuję - mówi. - Wiem, że jestem naiwny, bo wierzę każdemu.

Wierzył też prezesowi Śmietanko. - To był bardzo dobry menadżer - twierdzi. - Jeśli omijał ustawę kominową, to zrobił źle, ale jestem przekonany, że chciał dla spółki Elewarr jak najlepiej. Wyprowadził ją na prostą. Atak na niego, akurat teraz, bardzo mnie dziwi. Przecież siatka płac powstała znacznie wcześniej, gdy rządziła jeszcze inna koalicja! Dlaczego właśnie jemu zarzuca się nepotyzm?

Twierdzi, że nazwisko czasami mu pomaga, czasami szkodzi. - Pewnie, że to różnica jak o pracę stara się Kłopotek, a nie zwykły Kowalski, ale tak było, jest i będzie - przyznaje. - Jednak to nie jest tak, że bez brata Gienka, który jest znacznie bardziej medialny niż ja, to bym nie zaistniał. Gdy się starałem o pracę w firmie Elewarr, znali mnie, bo byłem posłem. Czy to coś złego?

Dodaje, że dzięki prezesowi Śmietanko poszedł na studia. - Zmotywował mnie już podczas naszego pierwszego spotkania - wspomina. - Powiedział, że jego żona ma 54 lata i studiuje, to ja też mogę. I jestem mu za to wdzięczny.

Chwali się studiami w Toruńskiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości. - Jestem na drugim roku - wyjaśnia. - Studiuję bezpieczeństwo narodowe.

Jest dumny także z tego, że od dwudziestu lat nie pije alkoholu. - Gdybym mając 18 lat wiedział o życiu tyle co dziś, to pewnie inaczej potoczyłby się mój los - dodaje. - Niczego nie żałuję. Popełniałem błędy, ale już je naprawiłem.

Powtórka sprzed lat

Czuje się "skazany" dwukrotnie za to samo. - Cztery lata temu też media huczały o tym, że na pewno brat załatwił mi posadę w wąbrzeskim oddziale - dodaje Andrzej Kłopotek. - Pewna telewizja jeździła nawet za mną przez dwa dni, a gdy się okazało, że dotąd dorobiłem się tylko 29-metrowego mieszkanka, to nawet tego nie puścili. Teraz znowu jestem na widelcu. I Elewarr. Afera szkodzi spółce. Niektórzy kontrahenci pytają, czy firma jest wypłacalna. I po co to?

Lubi swoja pracę, spotkania z rolnikami, ale odgraża się, że jak skończy studia, to zajmie się także czymś bardzo ważnym. - Zacznę walkę z prawdziwym, a nie wydumanym nepotyzmem - twierdzi. - W końcu po to wybrałem bezpieczeństwo narodowe.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska