W samo południe. Gdzie są nasi posłowie?

Tym razem nie będzie o monstrualnych biustach, jeszcze większych wzwodach i nagich męskich torsach, nad którymi roztkliwiał się w czwartek “Fakt". Ale gdyby nie “porno w Sejmie" w tablecie Macieja Wydrzyńskiego, posła Ruchu Palikota z Torunia, w ogóle zapomniałbym, że mamy jakichkolwiek posłów w regionie.

Przeczytaj także:Toruński poseł przyłapany na oglądaniu stron erotycznych na sejmowym tablecie

Od październikowych wyborów parlamentarnych jakoś nie rzucają się w oczy, nie bywają wszędzie, gdzie się da, już nie przecinają wstęg, nie zapraszają ministrów, nie urządzają konferencji, nie chwalą się sukcesami, mało kto już prosi ich o komentarze. Posłowie gdzieś przepadli. A wraz z nimi obietnice. Znów daliśmy się nabrać? Znów posłowie przypomną sobie o nas przed wyborami?

Pewnie ktoś zaraz powie, że ciężko pracują w komisjach, a tej pracy zwykły śmiertelnik nie dostrzega, ba!, prowincjonalny dziennikarz też. Sięgnijmy więc po sejmowe statystyki posłów z regionu. To jedyna nadzieja.

Wiadomości z Torunia

Mamy zatem posłów małomównych. Marek Wojtkowski (PO) wystąpił w Sejmie trzy razy (średnio jedno wystąpienie na dwa miesiące). Tyle samo złożył interpelacji (wśród nich jest tylko jedna indywidualna, pozostałe zgłosił razem z grupą posłów). Do tego trzeba doliczyć jedno zapytanie. Bez zarzutu jest frekwencja Wojtkowskiego w głosowaniach - 99,59 proc. “Lepszy" wynik zanotował Paweł Olszewski (PO): zero wystąpień i dwie grupowe interpelacje (te same co Wojtkowski). Rzecznik klubu PO może się za to jednak pochwalić frekwencją na poziomie 97,82 proc.

Mamy też posłów wagarowiczów. O dziwo, w tej grupie jest wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (SLD), który przegapił jedną trzecią głosowań. A liczba jest niemała. Chodzi o 250 wciśnięć guziczków w poselskim pulpicie. Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Czy słaba frekwencja w Sejmie jest wprost proporcjonalna do liczby wystąpień w telewizji i radiu? - zapytają złośliwi.

A może to wszystko przez Euro 2012 i teraz naszym parlamentarzystom trudno wrócić do rzeczywistości, tej bez 22 mężczyzn biegających wte i wewte za piłką? Na szczęście mamy wyjątki. Mamy posłów prymusów. Krzysztof Brejza (PO) nie opuścił ani jednego głosowania. Złożył aż 121 interpelacji, podczas gdy inni posłowie z regionu mają na koncie po kilka lub kilkanaście. Dla Anny Sobeckiej (PiS) dzień bez interpelacji to dzień stracony. Ma na koncie 266 wystąpień. Co więcej, zainteresowania posłanki są nadzwyczaj szerokie. Sobecka pytała do tej pory np. o Gazociąg Północny, ceny oleju opałowego, niespełnione obietnice w exposé premiera z 2007 r., dopalacze, masowe zwolnienia w kraju, grę proaborcyjną "Wpadka", legalizację narkotyków, ograniczenie liczby magistrów w Polsce oraz podpisanie układu ACTA. W ubiegłej kadencji Sobecka zasłynęła zaś interpelacjami w sprawie m.in. prześladowania kobiet praktykujących falun gong w Chinach, wystawy "Przytul swojego demona" w Krakowie, budowy cerkwi w Katyniu czy refundacji zabiegów z użyciem robota da Vinci.

Wybaczcie Państwo, ale tym razem nie będzie błyskotliwej puenty. (I to nie tylko przez ten parszywy 35-stopniowy upał.) Mogę jedynie zaapelować do posłów, by jeszcze nie wybierali się na urlopy: do tych małomównych, by mówili częściej, ale z sensem, do wagarowiczów, by częściej zasiadali w sejmowych ławach i nie bali się dotykać poselskich pulpitów, do prymusów o to, by dalej składali interpelacje, ale znacznie częściej w sprawach dotyczących regionu, a nie takie, które ślina im na język przyniesie, a do średniaków, a tych jest zdecydowana większość, by nie siedzieli cicho jak mysz pod miotłą. Do posła Wydrzyńskiego natomiast o umiar w przeglądaniu stron internetowych w sejmowych ławach - niezależnie, czy to Facebook, czy pomorska.pl. Do roboty! Kujawsko-Pomorskie czeka!