Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postawił auto w złym miejscu, bo chciał ratować córkę. Strażnicy odholowali mu samochód

(pio)
Jarosław Pruss
- Ratowałem dziecko, dlatego tak postawiłem samochód - opowiada pan Piotr. - Dostałem rachunek za odholowanie auta: 529 złotych. To ponad pół mojej renty!

Pan Piotr z żoną i córką mieszkają w małej wsi pod Łasinem.

Utrzymują się za niecałe 1100 złotych miesięcznie. On jest na rencie i dostaje 560 złotych. Ona ma przyznany zasiłek pielęgnacyjny. Całe 520 złotych.

Skromne to życie

Dobrze, że mają gdzie mieszkać. Dostali lichy domek w spadku. Remontują go powoli. Sami wszystko robią. Na ekipę ich nie stać.

Przeczytaj także:Bydgoszcz: Auto stoi tu już dwa lata i utrudnia mieszkańcom życie

Córka pana Piotra - Klaudia kończy w tym roku 8 lat. Jest schorowana. Ma dziecięce porażenie mózgowe. Nie chodzi, nie raczkuje.

Dziewczynka cierpi też na padaczkę. Dwa tygodnie temu miała kolejną operację w bydgoskim szpitalu. W zeszły czwartek rodzice z córką przyjechali na kontrolę do lekarza w Bydgoszczy. Gdy wracali, mała miała atak padaczki. W samochodzie.

- W takim momencie musi dostać czopek - wyjaśnia pan Piotr. - Nie chcieliśmy robić sceny przed innymi ludźmi. Przejeżdżaliśmy akurat obok domu naszych znajomych. Mała przelewała się nam przez ręce. Wybiegliśmy z samochodu. Pobiegliśmy do znajomych. U nich dostała czopek. Po niecałej godzinie oprzytomniała.

Było około godz. 17, kamienica przy ul. Wileńskiej w centrum Bydgoszczy.

Rodzina zeszła na dół. A tam samochodu nie ma. Ktoś powiedział, że ich auto zostało przed chwilą odholowane.

- Nie mieliśmy przy sobie zapasu lekarstw dla Klaudii, ciuchów na zmianę, pieniędzy. Nic nie mieliśmy - denerwuje się nasz rozmówca. Musieli zatrzymać się u znajomych na Wileńskiej. Ci nie mieli też pieniędzy, żeby rodzinie pożyczyć na powrót.

Wiadomości z Bydgoszczy

- Za odholowanie auta dostałem 529 złotych do zapłaty - dodaje mężczyzna. - Boże drogi! Przecież tyle pieniędzy wystarcza mojej rodzinie na pół miesiąca na życie.

Nazajutrz pokonał około 20 kilometrów na piechotę.

- Byłem interweniować w bydgoskiej straży miejskiej, wydziale komunikacji urzędu miasta, nawet do prezydenta chciałem iść - opowiada pan Piotr.

Urzędniczki pokiwały głowami, powzdychały. I wyjaśniały, że to nie tutaj się załatwia takie sprawy, to gdzie indziej.

- Strażnicy miejscy pokazali mi zdjęcia. Wóz był ustawiony tak, że zwężał wjazd w bramę o 15-20 centymetrów. Jak na moje, można było i tak przejechać.

Niewzruszeni

Tłumaczenia ojca, że postawił szybko auto, byle ratować dziecko, nie wzruszyły mundurowych.
"Postąpiliśmy zgodnie z prawem", usłyszał od municypalnych. I dostał pouczenie. Dobrze, że nie mandat.

- A postąpili po ludzku? - dopytuje rencista.

W piątek udało mu się pożyczyć wymaganą kwotę od dalekich krewnych. - Zapłaciłem za holowanie i mogliśmy wracać. Ale za co będziemy żyć do końca miesiąca? Nie mam pojęcia... - zastanawia się tata Klaudii.

I bez tego holowania każdy wyjazd do oddalonej o 140 kilometrów Bydgoszczy to dla nich wydatek około 200 złotych.

Jak sprawę komentują strażnicy? Twierdzą, że nie oni są stroną, bo nie do nich przekazywane są opłaty. - Jest to należność gminy Bydgoszcz - informuje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Sprawy związane z holowaniem prowadzi Wydział Uprawnień Komunikacyjnych ratusza i to tam trafiają opłaty.

W tym wydziale można też składać wnioski o anulowanie opłaty. Małżonkowie zamierzają go złożyć.
Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska