Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poza szpitalem umiera 15-17 proc. zawałowców. Przyczyny są szokujące!

Rozmawiała Hanka Sowińska
Prof. dr hab. Jacek Kubica.
Prof. dr hab. Jacek Kubica.
Rozmowa z prof. dr hab. Jackiem Kubicą, kierownikiem Kliniki Kardiologii i Chorób Wewnętrznych, Szpital Uniwersytecki nr 1 im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy.

- Ilu pacjentów z zawałem serca trafiło w ubiegłym roku do kliniki?
- 1840 osób.

- I pewnie większość udało się uratować?
- Tak. W naszej klinice śmiertelność w przebiegu zawału wynosi około 5 procent. Czyli 95 proc. chorych opuszcza szpital na własnych nogach.

- Jednak badania prowadzone przez klinikę przyniosły nieoczekiwane wyniki. Okazuje się, że poza szpitalem umiera 15-17 proc. zawałowców. Przyczyny są szokujące.
- Nie wiemy naprawdę, jak wielu pacjentów umiera z powodu własnej niefrasobliwości. I ilu z nich mogłoby żyć, gdyby stosowało się do naszych rad. Musielibyśmy objąć badaniem tych, którzy rzeczywiście nie lekceważą rad lekarza. Niewątpliwie szokujące jest to, że co najmniej połowa pacjentów, po opuszczeniu szpitala, nie przyjmuje leków zgodnie z zaleceniami lekarza. Niektórzy zachowują się nieodpowiedzialnie - biorą leki rzadziej niż powinni, albo sami decydują, które zażywają, a które odstawiają. Trudno w zasadzie nazwać takie zachowanie. Może to pewien rodzaj "filozofii", podejścia do życia i przekonanie, że chemia szkodzi.

- Skoro lepiej się czuję to więcej nie będę się truł lekami!
- Właśnie tak. Charakterystyczne dla choroby wieńcowej jest to, że liczona jest... od zawału do zawału. A pomiędzy incydentami pacjenci często nie mają żadnych problemów. Staramy się ich przekonać, że przyjmowanie leków nie jest leczeniem tego co było, tylko zapobieganiem tego, co może się stać. Zakładam, że działają różne mechanizmy psychologiczne - trzeba brać pod uwagę mechanizm wyparcia choroby. Jeśli nie myślimy, że choroba może nam się przytrafić, to po co mamy brać lekarstwa! Myślę, że ten mechanizm odgrywa dużą rolę.

Przeczytaj także: Nowy dyrektor Kujawsko-Pomorskiego NFZ: Nie będę chował głowy w piasek

- Co pan zamierza zrobić z wynikami tego badania? Może warto skopiować pomysł prof. Dziatkowiaka, który na drzwiach swojego gabinetu wywiesił kartkę, że nie przyjmuje pacjentów po operacji bypassów. Chodziło o tych, którzy wracają do nałogu palenia. Może taki "szantaż" dałby pozytywny wynik.
- Taka myśl nie jest mi obca. Bo czasami coś się w człowieku burzy - stajemy na głowie, robimy wszystko, żeby pacjenta wyciągnąć z opresji, a on lekceważy naszą pracę i nasz wysiłek. Jak kogoś stać na papierosy, to może i na leczenie ma pieniądze. Nie mówię, żeby nie przyjmować pacjentów, ale...

- Niech się dołożą.
- Proszę bardzo. Być może pacjenta nie będzie stać na leczenie szpitalne, ale jeśli pali to powinien płacić dodatkowe ubezpieczenie.

- Jakieś kroki pan jednak podejmie?
- Nasz projekt był jedną, wielką porażką, w sensie wyników. Edukacja prowadzona w dwojaki sposób - poprzez dostarczanie pacjentom broszur w trakcie hospitalizacji, potem przez indywidualną edukację spełzła na niczym. To pokazuje, że zastosowane przez nas metody zawiodły. Ale także dowodzi, że jeśli chcemy robić coś dla pacjentów, to musimy zawsze sprawdzać efekt. Dziś wiemy, że problemem nie jest edukowanie, bo pacjenci przyswajali sobie wiedzę, tylko budowanie motywacji, czyli takie przedstawienie sytuacji, aby pacjent sam chciał brać leki, a nie dlatego, że lekarz mu każe.

Rozmowa nie jest autoryzowana

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska