Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legendy miejskie mają się bardzo dobrze. Powstają nowe, stare zmieniają szaty. I trwają!

Adam Willma [email protected]
sxc.hu
W jednej z bydgoskich galerii handlowych zaginione dziecko odnaleziono z wyciętą nerką. Poważnie!

Wołga kontra helikopter

- Wycięta nerka to absolutny przebój. Funkcjonuje w dziesiątkach wersji i ciągle powraca.

Popularna jest na przykład historia o studentce, która po dyskotece postanowiła spędzić noc z przygodnie poznanym chłopakiem. Obudziła się nad ranem w wannie. Obok leżała karteczka "Usunęliśmy ci nerkę, zgłoś się do szpitala" - mówi prof. Dionizjusz Czubala, folklorysta, który od lat 70. zapisuje tajemnicze historie, mrożące krew Polaków. - Nic jednak nie przebije czarnej wołgi.

Pasażerowie wołgi (dla młodszych czytelników - marka radzieckiego samochodu, w bloku socjalistycznym uchodząca za prestiżową) o nieznanej proweniencji (bezpieka, wampiry, sataniści) mieli być odpowiedzialni za porywanie dzieci. Za żelazną kurtyną w rolę wołgi wcieliły się czarne helikoptery, które w liczbie 64 tysięcy do dziś ponoć snują się po jankeskim niebie. Czarną dziurą, która wsysa już kolejne pokolenie Amerykanów są też chińskie sklepy.

Tajemnicze zniknięcia to bardzo ograna legenda. Nasze prababki w już XIX wieku znikały w przymierzalniach drogich domów handlowych, co miało ponoć związek z demonicznymi francuskimi gorsetami.

W latach 50. w galerii porywaczy pojawił się nowy typ - przybysz z kosmosu. Niewykluczone, że to właśnie zaawansowana wiedza techniczna Marsjan wzbogaciła motyw porwania o wątek medyczny. W każdym razie niektóre z czarnych wołg również były wyposażane w objazdową salę operacyjną, w której ujmowano niewiniątkom nerki, a już nagminnie spuszczano krew dla bogatych Niemców chorych na białaczkę.

Wołga musiała mieć ogromny przebieg, bo pojawiała się niemal na każdym PRL-owskim podwórku, w tym odwiedziła też podwórko piszącego te słowa. Prof. Dorota Simonides, badaczka folkloru, zebrała aż 100 wersji opowieści o wołdze.

Dr Hubert Czachowski, dyrektor toruńskiego Muzeum Etnograficznego legendom miejskim poświęcił pracę magisterską: - Rozmawiałem wówczas z kobietą, która przekonywała, że cudem uniknęła porwania przez wołgę. Uciekła, ale zdążyła dostrzec słoiki z krwią.

Odcięta głowa narzeczonego

Choć opowieści o wołdze brzmią jak ponura baśń, być może niosą w sobie elementy prawdziwe. Czarne wołgi były używane przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa do zatrzymań. Ale to właśnie specyfika legend miejskich - łączących w sobie ziarno prawdy w dużą dawką fantazji.

I strachu. Bo legenda miejska to rodzaj plotki, która kwitnie, gdy podleje się ją atmosferą grozy. Poczesne miejsce wśród legend miejskich zajmuje ta o wyjeździe dwojga studentów na majówkę. W pewnym momencie chłopak zatrzymuje samochód i idzie do lasu w wiadomym celu. Dziewczyna zostaje w aucie. Po kilku minutach słyszy głuchy odgłos. Odwraca się i widzi obcego mężczyznę, który uderza w tylną szybę odciętą głową jej narzeczonego. Według najbardziej popularnej wersji legendy - morderca był uciekinierem z zakładu psychiatrycznego.

Przypomina amerykański horror? I o to chodzi. Tyle, że po horrorze wychodzimy z kina i wracamy do rzeczywistości, tymczasem legendy miejskie pozostają na długo elementem naszej codzienności. Niekiedy groźnym.

Legenda o Żydach dodających do wypiekanej macy krew chrześcijańskich niemowląt bywała hasłem do pogromów. Na przełomie lat 80. i 90. niesamowite opowieści na temat słabo jeszcze rozpoznanego wirusa HIV skutkowały lokalnymi potyczkami z ośrodkami MONAR.

Igły w głowie

Miejskie legendy nie są oczywiście jedynie polską specjalnością.

- Funkcjonują pod każdą szerokością geograficzną. Nie ma grupy społecznej, która byłaby od nich wolna. Tyle, że ludzie reagują na nie różnie. Jedni kolekcjonują te związane z seksem, inni - z Kościołem, jeszcze inni chętnie słuchają legend o dużych pieniądzach. Osobną kategorię stanowią legendy młodzieżowe. Tu od wielu lat najpopularniejsza jest historia nieszczęśliwej miłości, w wyniku której zakochani popełniają samobójstwo skacząc z mostu lub wieżowca - twierdzi prof. Czubala. - Jako badacz sam przekonywałem się, że wiele razy sam padałem ofiarą legend. Jako dwudziestolatek byłem poruszony opowieścią o matce, która chcąc pozbyć się niemowlęcia, wbijała mu igły w głowę. Już jako badacz, zetknąłem się z tą opowieścią wielokrotnie, za każdym razem opowiedzianą inaczej. Pamiętam też historię, jaką opowiedziała mi babcia - o synu, który w młodości wyruszył do pracy za granicę. Po wielu latach powrócił do ojczyzny i incognito zatrzymał się w karczmie swoich rodziców. Ci, ludzie źli i chciwi, widząc portfel pełen pieniędzy, zamordowali w nocy przybysza. Dopiero córka gospodarzy nad ranem rozpoznała w nieboszczyku brata.

Ta historia również ma bardzo wiele odsłon. W Bułgarii należy do najpopularniejszych legend. Stała się nawet tematem jarmarcznych przedstawień oraz pieśni dziadowskich.

Ogromną popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju zmodyfikowane opowieści Kopciuszków. W internecie można natknąć się na prawdziwą ponoć historię ludzi, którym życie po wypadku samochodowym uratował tajemniczy motocyklista. Po zdjęciu kasku, wybawicielem okazał się sam król Hiszpanii. W historię tę można byłoby uwierzyć, gdyby nie dziesiątki jej starszych mutacji. Co najmniej kilku książąt (jeszcze jako jeźdźcy) zapisało się w podobnie legendarny sposób.

Szczur w hamburgerze

Czym różnią się legendy miejskie od ludowych bajek i dawnych mitów? - Bajki i mity utrwalają się w ludzkiej pamięci w sposób w miarę trwały i pozostają niezmienione - wyjaśnia Dionizy Czubala. - Legendom miejskim dany jest żywot "migotliwy". Wybuchają, roznoszą się falą lub strumykami w społeczeństwie, a później szybko gasną, aby po kilku latach ponownie się pojawić, już w uwspółcześnionej wersji, a czasem wręcz jako dowcipy.

Żywotność kilku legend zdumiewa badaczy. Należy do nich historia o zahibernowaniu ciała Walta Disneya. Choć wielokrotnie przedstawiano dowody potwierdzające kremację znanego filmowca (prochy Disneya rozsypano na cmentarzu Glendale) legenda ma się doskonale.

Najlepiej zachowaną polską legendą jest opowieść o ocaleniu Anny Jantar z katastrofy samolotu. Historyjka o porwaniu piosenkarki przez Arabów pojawia się co prawda rzadko, jednak nadal artystka bywa widywana w różnych miejscach globu. Dołączyła w ten sposób do Elvisa Presleya czy, nie przymierzając, Adolfa Hitlera (ten ostatni spoczął rzekomo kilka lat temu w Ameryce Południowej).

Nowoczesny styl życia wypiera z naszej wyobraźni legendy rodem z powieści dla kucharek. Zastępują je rzekomo newsowe doniesienia. Z Ameryki przywędrowała do nas legenda o szczurzych pazurach znajdowanych jakoby w daniach serwowanych przez popularne sieciowe bary. Historie te mają mnóstwo jeszcze bardziej drastycznych odmian, których nie będziemy tu przytaczać, z szacunku dla czytelników, którzy łączą lekturę z posiłkiem.

Doniesienia o wynalazkach "amerykańskich uczonych" bawią nas od wielu lat, ale w przypadku legend takich jak ta o EPHO - cudownej ponoć mieszaninie chemii przeciwnowotworowej - trudno o uśmiech. Tym bardziej, że legenda została puszczona w obieg przez wyrafinowanego żartownisia (w innym zapisie EPHO to po prostu HOPE, czyli nadzieja).

Klewki zza grobu

Legendy miejskie szły zawsze pod ramię z polityką. Nic dziwnego, że śmierć Andrzeja Leppera była dla nich doskonałą pożywką. Tym bardziej że sam Lepper twórczo z legend i mitów korzystał. - Spodziewam się, że jeszcze przez jakiś czas legendami otoczona będzie katastrofa Smoleńska. Ale na dłużej pozostanie już tylko w rozpalonych głowach polityków - uważa prof. Czubala.

Zdaniem doktora Czachowskiego w obszar ludzkiej wyobraźni, w którym królowały legendy, coraz mocniej wkraczają media, zwłaszcza przekaz telewizyjny: - Gdyby nie wszechobecne media, bez wątpienia w legendy obrosłaby śmierć Madzi z Sosnowca.

Oddajmy jednak sprawiedliwość dziennikarzom, zwłaszcza tym z prasy brukowej i serwisów plotkarskich, dzięki którym wybuchające sedesy i zabójcze kredensy żyją w masowej wyobraźni.- Być może bez legend miejskich nasze wyobrażenie o świecie byłoby bardziej realistyczne, ale za to, o ile uboższe? - uśmiecha się prof. Czubala.


PS. Jeśli legendy miejskie krążą również w Państwa miejscowości, chętnie je poznamy, a najciekawsze opublikujemy. Czekam na kontakt.
Adam Willma; [email protected]

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska