Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie to fotografia - mówi Tadeusz Rolke, prekursor polskiego fotoreportażu

Rozmawiała Jolanta Zielazna, [email protected]
Tadeusz Rolke wierny jest aparatom analogowym. Jego ulubiony to contax, od niedawna nie rozstaje się z nikonem
Tadeusz Rolke wierny jest aparatom analogowym. Jego ulubiony to contax, od niedawna nie rozstaje się z nikonem Jarosław Pruss
Od dzieciństwa wnikliwie studiował stare zdjęcia, z zainteresowaniem oglądał fotografie w czasopismach. - Chyba w podświadomości wiedziałem, jak ważna jest fotografia jako dokument - mówi Tadeusz Rolke, fotoreporter.

TADEUSZ ROLKE

Archiwum Tadeusza Rolke liczy około 70 tys. zdjeć. - Mnóstwo jest nieudanych, nieostrych, poruszonych. - Tę liczbę trzeba traktować z przymrużeniem oka
Archiwum Tadeusza Rolke liczy około 70 tys. zdjeć. - Mnóstwo jest nieudanych, nieostrych, poruszonych. - Tę liczbę trzeba traktować z przymrużeniem oka - mówi fotoreporter. Jarosław Pruss

Archiwum Tadeusza Rolke liczy około 70 tys. zdjeć. - Mnóstwo jest nieudanych, nieostrych, poruszonych. - Tę liczbę trzeba traktować z przymrużeniem oka - mówi fotoreporter.
(fot. Jarosław Pruss)

TADEUSZ ROLKE

ur. 1929 r w Warszawie, prekursor polskiej fotografii reportażowej.
Aresztowany przez UB nie ukończył studiów z historii sztuki na KUL i UW.
Pracę rozpoczął w l. 50., publikował w tygodnikach "Stolica", "Świat", miesięczniku "Ty i Ja".
Od 1970 r. przebywał w Niemczech, jego prace ukazywały się wówczas w "Sternie", "Die Zeit", "Der Spiegel", "Art".
Rolke jest autorem m.in. wystaw "Świat to teatr", "Przemoc, seks, nostalgia", znany jest jego fotoreportaż z Fischmarktu w Hamburgu, zdjęcia z Rumunii. Obecnie współpracuje z "Magazynem Gazety Wyborczej", wykłada na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego i w Warszawskiej Szkole Fotografii dr. Mariana Schmidta, jest współzałożycielem wydawnictwa
"edition.fotoTAPETA".
W 2009 roku odznaczony złotym medalem Gloria Artis.

- Podczas wernisażu zaskoczył nas pan mówiąc o swoim pierwszym pobycie w Bydgoszczy.
- To było w kwietniu 1945 roku, wracałem do Warszawy po wygnaniu. Po powstaniu warszawskim wywieziono nas klasycznie - przez Pruszków. Trafiłem na roboty do bauera, w Brandenburgii. Warunki pracy były dobre. Myślałem, że dotrwam tam do końca wojny, ale wywieźli mnie na Wschód, do tzw. okopów. Niemcy na terenie obecnej Polski rozbudowywali ogromną sieć i potrzebowali do tego tysięcy ludzi.

Wygnanie skończyło się w Gdańsku, właśnie stamtąd wracałem do Warszawy i w pociągu poznałem kogoś z Bydgoszczy. On mnie zaprosił do siebie. Pierwszy raz od miesięcy mogłem się umyć, pobyć trochę w cywilizowanych warunkach. To bardzo miłe wspomnienie.

Czytaj też: Fotograf Daniel Pach: "To działa jak narkotyk"

- Później już pan w Bydgoszczy nie był?
- Byłem. W latach 60. był tu znany w PRL wojewoda, nazywał się Schmidt (Aleksander Schmidt nie był wojewodą, lecz przewodniczącym Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy w latach 1958-1971, funkcji wojewody wówczas nie było - dop. jz). Cieszył się opinią bardzo dobrego gospodarza terenu.

Pracowałem wtedy w piśmie "Polska", które było wydawane w 6 językach i rozchodziło się w różnych krajach. Schmidt zaprosił grupę dziennikarzy na zwiedzenie województwa. Przyjechało kilkudziesięciu dziennikarzy z całej Polski. Pokazał nam fabrykę szynki konserwowej, która szła do Ameryki, montownię wagonów tramwajowych, ośrodki wypoczynkowe nad jeziorem.

To było świetnie zorganizowane, dziś byśmy powiedzieli "dobry PR", ale wtedy nie znaliśmy tego słowa. Z kolegą uznaliśmy wówczas, że zrobimy materiał o wojewodzie. Potem jeszcze kiedyś przyjeżdżałem. Był taki dobry hotel. "Pod Orłem" się nazywał.

- Fotografowanie to zawód? Przyjemność?
- Moja wystawa dwa lata temu nazywała się "Wszystko jest fotografią". To jest odpowiedź na pani pytanie.

- Życie to fotografowanie?
- Tak, jednak tak.

- Pamięta pan, kiedy pierwszy raz wziął aparat fotograficzny do ręki i zrobił zdjęcie?
- Aparat był bardzo prymitywny, Kodak BabyBox, bardzo niedobry technicznie, ale na inny nie było mnie stać.

- Kiedy to było?
- W czasie okupacji. Miałem wtedy 14 lat.

- Podczas okupacji mógł pan robić zdjęcia?
- Oficjalnie Polakom nie było wolno fotografować na ulicy. Ale to nie było tak bardzo przestrzegane.

- Jest pan warszawiakiem, całą okupację przeżył pan w Warszawie, także powstanie. Fotografował pan również tę wojenną Warszawę.
- Tak, ale fotografowałem mało i tylko to, co było wokół mnie. Pamiętam, że w Aleje Ujazdowskie szliśmy w niedzielę na spacer. Parki były zamknięte, ale można się było przejść na dole, koło Łazienek. Ludzie przychodzili, robili zdjęcia. Oczywiście, to nie było masowe, był oficjalny zakaz, ale jak się nie rzucało w oczy albo jak nie było obiektu wojskowego...

- Zdawał pan sobie wtedy sprawę, że w jakiś sposób dokumentuje okupacyjną rzeczywistość, ludzi, miasto?
- Nie było wtedy we mnie tego pojęcia "dokument". Ale... Powiem inaczej: od dzieciństwa oglądałem z bratem stare fotografie, które dla mnie były szalenie ciekawe, zbieraliśmy pocztówki warszawskie, bardzo dokładnie czytałem fotografie jako źródło informacji. Więc pewno w podświadomości wiedziałem, jak ważna jest fotografia jako dokument.

- Brał pan udział w powstaniu warszawskim, ale wtedy pan nie fotografował?
- Czy to był udział w powstaniu? Poszedłem na zbiórkę w godzinie "W". Nic z tego nie wyszło, cała sieć łączności nie istniała w tym bałaganie pierwszych godzin powstania. Skończyło się na tym, że trzeciego dnia musieliśmy opuścić Wilanów. Po drodze dostaliśmy się pod ogień niemieckich karabinów, mnie postrzelono i na tym się skończył mój udział w powstaniu. Później, pod koniec jeszcze jako goniec biegałem, roznosiłem meldunki w innej jednostce.

- Kiedy postanowił pan zostać fotoreporterem?
- Żona mojego gospodarza w Niemczech, pani Gensch, spytała mnie kiedyś: z czego ty będziesz żył, jak ty nie umiesz pracować? Powiedziałem jej: Ja będę jeździć i fotografować.

- Po wojnie, już podczas studiów na Uniwersytecie Warszawskim został pan zatrzymany przez UB.
- Za myślenie troszkę inne niż partia sobie życzyła. Nie skończyłem przez to studiów, nie zostałem historykiem sztuki, ale wepchnęło mnie to w fotografię. Definitywnie.

- Pierwsza praca fotoreportera była dla "Stolicy". Ale nie tylko fotografowaniem Warszawy się pan zajmował.
- Szybko zauważyłem, że fotografowanie daje wiele możliwości. Z wielką przyjemnością zacząłem robić modę, kiedy mi zaproponowała to Barbara Hoff albo Grażyna Hasse. Potem byłem w Hamburgu i zrobiłem fotoreportaż Fischmarkt.

W latach 80. zajmowałem się fotografią bardziej magazynową, gdzie nie chodzi o fotograficzne story, ale o jedno zdjęcie, które jest syntezą człowieka i jego pracy, robiłem akty. U mnie pozareporterskie rzeczy pojawiły się w sposób naturalny.

- W latach 70. pojechał pan do Niemiec. Polityka pana wygnała, czy były inne powody?
- Sytuacja polityczna. Dla mnie w Polsce już było nie do wytrzymania.
Po antysemickiej kampanii w 1968. roku, po interwencji w Czechosłowacji to nie był kraj, w którym może żyć człowiek, który usiłuje być wolny. Publikowałem tam w "Zeit Magazine", parę razy w "Sternie". Bardzo trudno było się dostać, fotografowie z całego świata składali tam swoje portfolio. Tak samo było w "Paris Match", ale udało mi się kilka razy tam publikować. Pracowałem jako freelancer.

- Sierpień 1980 roku ściągnął pana do kraju?
- Byłem wtedy w Polsce, ale nie w stoczni. Z francuską dziewczyną na Mazurach (śmiech). Mnie bardzo fascynował ten festiwal Solidarności, te 17 miesięcy.

- Biegał pan wtedy z aparatem i fotografował ten festiwal?
- Bardzo mało. Kiedyś byłem w Szczecinie, akurat był cały oplakatowany, we Wrocławiu, robiłem Frasyniuka. Fotografowałem trochę dla niemieckiej prasy, ale nie byłem takim korespondentem, jak na przykład Chris Niedenthal, który pracował dla konkretnego pisma i musiał to wszystko robić. Nie byłem niewolnikiem wydarzeń politycznych.

- Ale gdy został ogłoszony stan wojenny pana w Polsce nie było.
- Byłem wtedy w Hamburgu. Poszedłem do redakcji "Sterna" i zastałem tam Tomka Tomaszewskiego, który w okresie "Solidarności" z nimi współpracował. Tomek powiedział, że wraca do Polski, bo obawia się, Małgosia została internowana. (Małgorzata Niezabitowska, później rzecznik rządu Tadeusza Mazowieckiego - dop. jz.) Ja pewnie bez niego bym nie wrócił. Bo przyjaciele z Paryża mnie zapraszali. Pomyślałem: w czasie "Solidarności" tyle razy byłem w Polsce. Nie mogę teraz powiedzieć, że emigruję. To w Polsce, a nie w Paryżu zawali się komunizm. Pojechałem z Tomkiem.

- Fascynował pana festiwal "Solidarności", ale nie biegał pan i nie fotografował manifestacji. A przecież to był najlepszy czas na uchwycenie momentu, w którym coś się działo.
- Mnie się już waliły domy na głowę, ja już przeżyłem, co to jest życie i śmierć. Czułem, że tu nikt nikogo czołgami nie rozjedzie, jak to stało się później na placu Niebiańskiego Spokoju. Nie kręciło mnie takie bieganie. Od tego są młodzi reporterzy, oni wszystko zrobią. Ja robiłem książkę "O sztuce miłości" Fromma. Całymi dniami dopasowywałem zdjęcia do cytatów z Fromma. To było dla mnie cenne i wspaniale duchowo wzbogacające.

- Polska po 1989 roku spełniła pana oczekiwania? Nadzieje, z którymi pan przyjechał myśląc, że komunizm zawali się tu, a nie w Paryżu?
- Obalenie komunizmu, wybory 4 czerwca 1989 roku - byłem absolutnie zachwycony. A później... Wie pani, co się stało. Wałęsa, Kaczyńscy, Falandysz, wojna polsko-polska, to zaczęło być strasznie niepokojące, ponieważ inni ludzie inaczej by z tego wyszli. Polacy, niestety, wrócili do swojego charakteru.

- Ma pan swoje ulubione zdjęcie?
- Mam kilka. Niektóre portrety. Z Fischmarkt bardzo lubię zdjęcie ludzi siedzących w barze. To jest taka sytuacja międzyludzka, która ma bardzo dużą narrację.

- A zdjęcie, którego pan nie zrobił i żałował?
- Kiedyś wyszedłem na przystanku i widziałem galerię ludzi czekających na autobus. Fantastyczną! Ale... głupio jakoś było tak na wprost nich... Mogłem nacisnąć migawkę, nic by się nie stało... Nie zrobiłem... A widzę zdjęcie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska