Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój zawód? Pan od kultury

Rozmawiała Karina Bonowicz
Łukasz Wudarski: Dziś w Dworze Artusa pachnie różnorodnością
Łukasz Wudarski: Dziś w Dworze Artusa pachnie różnorodnością Lech Kamiński
Rozmowa z Łukaszem Wudarskim, kierownikiem Działu Artystycznego Centrum Kultury Dwór Artusa

Film, na którym płakałeś?

Król Lew"(śmiech), ale wszyscy płakali. Nawet dołączyłem kiedyś do grupy na Facebooku "Śmierć Mufasy, pamiętamy".

Animator kultury powinien być wrażliwy?

Chyba tak...

Da się pracować w kulturze i traktować to jak zawód, a nie jak pasję?

Żeby robić kulturę, trzeba traktować to, co się robi, jak pasję, inaczej nie ma co się za nią zabierać. W zasadzie pasja to warunek konieczny, który powinien znaleźć się w CV osób chcących zajmować się kulturą. Inaczej można przychodzić do tej pracy jak do fabryki. A stąd prosta droga do wypalenia zawodowego i zmiany pracy.

- A ty traktujesz swoją pracę jak pasję?

Tak.

Dlatego zmiany, jakie zaszły w Dworze Artusa, zbiegły się z twoim pojawieniem się?

Trochę się zmieniło. Jestem bardziej otwarty na nowe pomysły i ideę. Tylko tyle. Albo aż tyle. W instytucji kultury to bardzo ważne. To, co my tutaj robimy - a świadomie mówię "my" - to efekt kolektywnego myślenia. Gdybym nie miał oparcia w ludziach, z którymi współpracuje, nie udałoby się niczego zmienić. Przyszedłem i zaczęliśmy - wspólnie - robić kulturę trochę inaczej. A potem zobaczyliśmy efekty i zauważyliśmy, że ma to sens. Bo to nie jest tylko robienie elitarnej kultury. Oczywiście, można się zamknąć w wieży z kości słoniowej i zajmować się wyłącznie sztuką wysoką, ale rodzi się pytanie: czy ja - jako animator - mam monopol na gust? Nie. Kultura musi być przeznaczona dla bardzo szerokiego odbiorcy.

Jaki jest twój przepis na kulturę?

Moja recepta na kulturę nie zmieniła się od czasu, kiedy przyszedłem do Dworu Artusa. Wciąż ściśle się jej trzymam: to opakowywanie kultury wysokiej w kolorowy, może czasem nawet błyszczący papier. A wszystko po to, żeby tę kulturę wysoką sprzedać i wypromować. Oczywiście, nie będziemy schodzić poniżej pewnego poziomu. Ten sufit, który tutaj mamy, wyznacza jednak pewne granice.

Czyli kompromis?

Musi być kompromis. Dlatego zapraszam Anię Dąbrowską, żeby potem zorganizować duży koncert jazzowy i przemycić kilka dobrych, ale mało znanych zespołów albo wokalistów jazzowych.

Wcześniej mówiono o Dworze Artusa, że pachnie w nim naftaliną. Czym dzisiaj pachnie?

Różnorodnością. Dziś mieszają się różne style i różne zapachy. Ostatnio nawet piwa i wina. Dwa ostatnie koncerty zostały zorganizowane przy lampce wina - koncert Voo Voo albo kuflu piwa - wieczór irlandzki. Wcześniej, faktycznie, nasza oferta nie była tak zróżnicowana. Dziś jednak wiem, że różnorodność wymaga zarówno wyrzeczeń, jak i kompromisu. Ile jest w Toruniu instytucji, które są w stanie odważyć się na zaproszenie mało znanego artystę? Na palcach jednej ręki można by było policzyć. Kiedyś taką instytucją był Dwór Artusa.

Czego byś sobie życzył, jeśli chodzi o toruńską kulturę?

Żebyśmy w Toruniu przestali nazywać rzeczy małe wielkimi. A większe - arcywielkimi.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska