Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ona ma niesprawne ręce, on słabo widzi, ale są najszczęśliwsi na świecie

Grzegorz Dudziński
- Jesteśmy, jacy jesteśmy - mówią. - Jacy? Szczęśliwi!
- Jesteśmy, jacy jesteśmy - mówią. - Jacy? Szczęśliwi! archiwum rodzinne
Życie pisze bardzo dziwne scenariusze. Małgosia i Darek musieli wiele wycierpieć, aby trafić na siebie.

Darek widzi bardzo słabo i to tylko na jedno oko. Ma problemy z poruszaniem się. Psychicznie nie nadążał za swoimi rówieśnikami. Tymi, którzy urodzili się w normalnych domach. Nie takich z awanturującym się, z pijanym ojcem czy niezaradną, również popijającą matką.

Przeczytaj także:Od strony naukowej, czyli biochemicznej wielkie uczucie to czysta narkomania

- Od najmłodszych lat marzyłem o takim domu, do którego chce się wracać. Gdzie nikt mnie nie uderzy, nie zwymyśla od debili. Gdzie ktoś mnie przytuli - wspomina Darek.

Codzienność Domu Dziecka była zupełnie inna. Tu zajęli się nim lekarze, Darek przeszedł wiele skomplikowanych operacji. Miał co jeść, miał gdzie spokojnie spać. Samotność jednak pozostała taka sama.

Na warsztatach terapii zajęciowej spotkał cudowną kobietę, panią Anię z włocławskiego oddziału Polskiego Związku Niewidomych. Była dla niego, jak matka. Dała ciepło, którego wcześniej tak bardzo brakowało. Po raz pierwszy w życiu Darek poczuł, że komuś na nim naprawdę zależy. To od niej nauczył się bezinteresownej miłości. Już wiedział, że tak można kochać.

- Ona dbała o mnie jak o syna. Nie mogłem jej nic dać, bo sam niczego nie miałem. Ona dbała o mnie z potrzeby serca - wzdycha Darek.

To dzięki niej dostał od miasta malutki pokoik na Brackiej we Włocławku, kiedy był już dorosły. To ona załatwiała rentę, pomagała w każdej trudnej sytuacji. A takich w życiu Darka nie brakowało. Kilka razy trafił do szpitala psychiatrycznego, kiedy było już bardzo źle. Proszki niewiele jednak zmieniały. Świat nie robił się przez to bardziej przyjaznym miejscem.

Małgosia urodziła się w maleńkiej wsi pod Włocławkiem. O takich miejscach mówi się "wiocha zabita dechami". Tam nie kocha się odmieńców - a Małgosia właśnie była inna. Urodziła się z porażeniem mózgowym. Jej bezwładne ręce nie mogły udźwignąć choćby kubka z herbatą. Mówiła niewyraźnie, przez jej twarz przebiegały dziwne grymasy.

Nie chce pamiętać, ile razy rówieśnicy dosięgnęli ją okrutną drwiną. Ile razy słyszała obraźliwe słowa czy drwiący śmiech, kiedy ukradkiem kuśtykała przez wieś.

Małgosia miała jednak wielkie szczęście, o którym na próżno marzył Darek - miała cudownych, kochających rodziców. Dla nich Małgosia nie była czymś dziwnym i niezrozumiałym. Była kimś najważniejszym na świecie.

To mama pchnęła Małgosię w stronę sztuki, kiedy zauważyła zainteresowanie córki malowaniem. Małgosia malowała stopami. Matka wyszukiwała dla córki nauczycieli, którzy pomagali pokonywać pierwsze trudności. Powstawały pejzaże, martwe natury, sceny z wyobraźni. Z tego okresu twórczości najczęściej powtarzającym się w jej obrazach motywem była kobieta niosąca zapaloną świecę. Wchodziła po schodach ku zamkniętym drzwiom. To była ona - Małgosia Waszkiewicz. Kochana przez rodziców, a jednak ciągle smutna i tęskniąca.
Małgosia to wielki talent plastyczny. Została stypendystką Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Malujących Ustami i Stopami. Setki wystaw krajowych i zagranicznych, jej obrazy zawisły w poważnych instytucjach i w prywatnych domach. Uciekła w sztukę, ale nie oderwała się od tej smutnej dziewczynki wchodzącej po schodach z zapaloną świecą.

Październik 2004, Zakopane. Małgosia i Darek są na turnusie rehabilitacyjnym. Dla niego Małgosia jest po prostu koleżanką z turnusu, która ma bardzo ciepły uśmiech i roześmiane oczy. - Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. O wszystkim - o życiu, o naszych rodzinach, o chorobach. Małgosia potrafiła wszystko ująć w bardzo prosty sposób, bez wielkich słów - wspomina Darek.

Kobieta mówiła niewyraźnie. Wystarczyło jednak kilka dni, aby Darek mógł wszystko zrozumieć. Został tłumaczem, pomocnikiem, w końcu przyjacielem. Po powrocie do Włocławka przyjaźń stopniowo przerodziła się w miłość. Zamieszkali razem na Brackiej.

Na wernisaże wyjeżdżali już razem. Darek opowiadał o malowaniu Małgosi, ona stała obok i uśmiechała się promiennie. Oboje zapatrzeni w siebie, szczęśliwi. W 2007 wzięli ślub. Władze Włocławka przyznały im małe mieszkanko. Dwa pokoiki - jeden wspólny, drugi na pracownię dla Małgosi. Artystka maluje, ale nie zapomina też o codzienności. To ona dba o porządek w ich gniazdku. Gotują wspólnie. Darek pomaga jej w najbardziej podstawowych sprawach - myje, karmi łyżeczką, ubiera.

Często razem się modlą, przekroczyli nawet tę barierę intymności. Podczas wernisaży o swojej miłości mówią prostymi słowami, bez skrępowania.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska