Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego boimy się reanimować nieprzytomne osoby?

Andrzej Bartniak
Dlaczego tak rzadko pomagamy?
Dlaczego tak rzadko pomagamy? Andrzej Bartniak
- W jednym przypadku na sto świadkowie nieszczęśliwego zdarzenia mają odwagę udzielić pomocy poszkodowanemu - ocenia szefowa świeckiego pogotowia. Dlaczego tak rzadko?

Gdyby przeprowadzić sondę wśród przechodniów: czy wiecie jak wykonuje się masaż serca, z pewnością przynajmniej kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu, udzieliłoby twierdzącej odpowiedzi. Problem w tym, że wiedza teoretyczna nabywana np. podczas szkoleń przeprowadzanych w zakładach pracy, różnego rodzaju pokazach czy po prostu z telewizji lub prasy, zupełnie nie przekłada się na praktykę.

Wiadomości ze Świecia

Tak przynajmniej wynika z obserwacji ratowników. - Jeśli gapie już coś robią, to wspólnie mierzą czas, ile minęło minut od wezwania do przyjazdu karetki - ocenia surowo Grażyna Szybowicz, kierująca pracą świeckiego pogotowia. - Najwyżej w co setnym przypadku zostanie prawidłowo udzielona pomoc przedmedyczna. Niestety, tak to wygląda. Niekiedy, podczas rozległych skaleczeń, nawet nie zostanie założony opatrunek, tylko opaska uciskowa, w tym przypadku nie będąca najlepszym rozwiązaniem.

Jak podkreśla lekarka Nowego Szpitala, niezbyt wprawny masaż serca jest lepszy od biernego przyglądania się nieprzytomnemu człowiekowi. To nic, że przypadkiem złamiemy przy tym komuś żebro. - Zbyt często zapominamy, że o życiu mogą przesądzać minuty. Mamy ich najwyżej pięć - zaznacza. - Jeśli je prześpimy, nie da się nic już zrobić. Przywrócone krążenie nie uratuje obumarłego mózgu. Zdaniem Szybowicz nie potrafimy udzielać pierwszej pomocy i boimy się tego, zwłaszcza konsekwencji źle prowadzonej akcji ratunkowej.

112 i nic więcej

- Z drugiej strony musimy mieć świadomość, że nieudzielenie pomocy jest karalne - zauważa st. sekcyjny Marcin Klemański z KP PSP w Świeciu. - Zwykle ogranicza się ona tylko do wybrania odpowiedniego numeru telefonu. Chociaż by-wa, że dochodzi do wypadku, a jadący, widząc co się stało, mijają to miejsce. Tłumnie robi się dopiero, gdy przyjadą pogotowie, policja i my. Wcześniej ludzie trzymają się z daleka, jakby nie chcąc być "zamieszanym" w to, co się wydarzyło.

Przeczytaj także: Pierwsza pomoc przy oparzeniach

Czy rzeczywiście jest aż tak źle? Na pewno są miejsca, gdzie statystyki wyglądają inaczej. Wiesław Andys przekonuje, że tak właśnie jest w zarządzanej przez niego Szkole Podstawowej nr 7 w Świeciu. - Po pierwsze, każdy nauczyciel powinien posiadać zaświadczenie o przebytym kursie udzielania pierwszej pomocy - podkreśla dyrektor. - I sądzę, że zdecydowana większość wie, jak postąpić, gdy tę wiedzę trzeba przełożyć na czyny. Szkoła jest miejscem, gdzie przydaje się umiejętność radzenia sobie z: guzami, obiciami czy ranami. Najpoważniejszymi przypadkami zajmujemy się w sekretariacie. Sekretarka jest jednocześnie pielęgniarką, a więc zawsze możemy liczyć na fachową rękę. Pogotowie wzywamy tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska