Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Uwiodła mnie gitara - mówi Sławomir Małecki, zapracowany ciechociński muzyk

Rozmawiała Jadwiga Aleksandrowicz
muzyk, gitarzysta, kompozytor, pedagog
muzyk, gitarzysta, kompozytor, pedagog Mariusz Skiba
Rozmowa ze Sławomirem Małeckim z zespołu "Zdrowa Woda", autorem ścieżki dźwiękowej muzyki do filmu "Wymyk"

Jeden z najlepszych w kraju

Jeden z najlepszych w kraju

Sławomir Małecki jest jednym z najlepszych polskich gitarzystów. Jego nazwisko można znaleźć w pierwszej z pięciopłytowego wydania "Antologii polskiego bluesa" w gronie 15 najlepszych polskich gitarzystów. W rankingu 100 najlepszych polskich gitarzystów pismo "Gitarzysta" umieściło go na 23 miejscu ex equo z Wojciechem Pogorzelskim z Oddziału Zamkniętego. Ma na koncie także 8 płyt edukacyjnych z dziećmi. Ciechocińskiego muzyka nie pominięto w Leksykonie polskiego bluesa i Encyklopedii polskiej muzyki rozrywkowej.

- Kto w tobie siedzi: bluesman czy rockman?
- Blues i rock się we mnie przenikają, zresztą mają wspólne korzenie. Mnie zawsze ciągnęło do muzyki okołobluesowej. Moim idolem był Tadeusz Nalepa. Pierwszy raz słuchałem go jako dziesięciolatek. Przesiedziałem cały koncert na podwórzu obok remizy w Radziejowie, gdzie grał zespól Breakout. To był rok 1970. I tak mi zostało.

- Wcześnie cię wzięło. To jakieś rodzinne tradycje?
- Dziadek ze strony mamy, Leon Staliński, był skrzypkiem Orkiestry Zdrojowej w Ciecho cinku. Rodzice posłali mnie do ogniska muzycznego. Uczyłem się gry na akordeonie. Z gitarą zetknąłem się dopiero w liceum. Praktycznie jestem samoukiem. Słuchałem nagrań i godzinami takt po takcie opanowywałem chwyty. Pierwszy występ z gitarą w ręku pamiętam do dziś. To było spotkanie kolędowe. Byłem w drugiej klasie licealnej. Grałem oczywiście "Gdybym był wichrem" Breakoutów.

- Akordeon poszedł w kąt?
- O nie, dzięki profesorowi Henrykowi Kamińskiemu, dyrektorowi ogniska muzycznego, który w liceum uczył mnie muzyki, jestem tym, kim jestem. To jemu zawdzięczam studia muzyczne, bo po głowie chodziła mi archeologia, prawo, polonistyka. Ukończyłem Instytut Wychowania Muzycznego w Bydgoszczy, a tam grałem też na klarnecie i akordeonie, między innymi Bacha. Pozostała we mnie miłość do muzyki barokowej. Jestem muzykiem. To moje życie, praca, hobby, miłość.

- Muzykiem, którego ostatecznie uwiodła gitara...
- Można tak powiedzieć. I to już w liceum. Mój wychowawca, nauczyciel łaciny i języka niemieckiego, po szkolnym koncercie powiedział, że mam serce do gitary. Uwierzyłem mu! (śmiech)

- Ludzie kojarzą cię z zespołem Zdrowa Woda, który niebawem będzie obchodzić srebrny jubileusz, a na rynku pojawi się dziesiąta z kolei płyta. Były też inne grupy...
- O, chyba kilkanaście, licząc te z czasów licealnych. Miałem może osiemnaście, może dziewiętnaście lat, gdy dostałem od wujka ze Stanów prawdziwą elektryczną gitarę. To było coś! Założyłem zespół Flash, potem był Stratus, później kolejne. Zdrowa Woda to była już świadoma kreacja muzyczna, jasno sprecyzowany profil stylistyczny. Udało mi się namówić do śpiewania Marka Modrzejewskiego, a nie było to łatwe - on nie wierzył w swoje wokalne siły. Początkowo pisaliśmy obaj teksty i muzykę, potem wyspecjalizowaliśmy się: on teksty, ja muzykę. Od początku gra z nami Sławek Jagas. Potem skład się trochę zmieniał. Odeszli perkusista Andrzej Świeczkowski, który wyjechał z kraju i Piotr Krajniak, który grał na harmonijce. Teraz gramy z Partyzantem (Krzysztof Toczko) i Dawidem Leszczykiem.

- Macie na koncie nie tylko koncerty i płyty. To Zdrowa Woda z Owsiakiem zagrała pierwszy koncert WOŚP.
- W 1991 roku spotkaliśmy się w telewizji na Woronicza z Jurkiem Owsiakiem i od słowa do słowa powstał pomysł takiego charytatywnego grania. Ten pierwszy koncert odbył się w nie istniejącej już Sali Malinowej w Ciechocinku. Potem pojawiły się inne akcje, jak telewizyjna "Wojna z trzema schodami" promująca likwidację barier dla niepełnosprawnych, SOS Jacka Kuronia czy Akcja Humanitarna Janiny Ochojskiej oraz przedsięwzięcia artystyczne takie, jak organizowany w Ciechocinku ogólnopolski Blues bez barier czy lokalne Cztery Pory Roku, prezentujące wokalne możliwości młodych ludzi związanych z ciechocińskim MCK. Od tego sezonu ruszam z projektem "Młode recitale".

Wiadomości z Ciechocinka i okolic

- To takie pokłosie twojej pracy pedagogicznej?
- Można tak powiedzieć. Uczę muzyki w gimnazjum i prowadzę zajęcia muzyczne i wokalne w Miejskim Centrum Kultury. Cieszę się, gdy moi podopieczni biorą nagrody w konkursach i na festiwalach.

- I jest jeszcze przygoda z filmem.
- Moje kompozycje zostały wykorzystane w serialach telewizyjnych: "Czułość i kłamstwa" oraz "Krugerandy".

- A muzyka do filmu fabularnego "Wymyk"?
- Ano tak. Świetne doświadczenie, całkiem nowe. Pojechaliśmy z przyjaciółmi na wakacje do Hiszpanii, a tu na drugi dzień telefon z pytaniem, czy nie napisałbym muzyki do filmu. I dylemat: wracać czy zrezygnować z takiej okazji? Na szczęście, nie musiałem rezygnować. Mogli poczekać dwa tygodnie aż wrócę, by pokazać mi nakręcone sceny, które miałem muzycznie zilustrować. Napisałem kilka wersji. Wybrano tę, która była mi najbliższa. Brzmi od pierwszych kadrów filmu. Wykorzystano ją także w reklamówce.

- Jak to wszystko wytrzymuje twoja żona?
- Wytrzymuje, od dwudziestu siedmiu lat. Wciąż ta sama. Ja mam moją muzykę, a ona swoją naukę. Beata jest doktorem nauk medycznych, wykładowcą i spełniającą się zawodowo pielęgniarką.

- No i są dwie piękności w futerkach...
- A tak, Nuta, nasza szalona suczka, i królik Karol, który po czasie okazał się Karoliną (śmiech). Żyjemy w symbiozie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska